Od środy obowiązywać będą nowe przepisy dotyczące kształcenia na odległość. Nauczyciele mają możliwość zdalnego oceniania i klasyfikowania uczniów – informuje Ministerstwo Edukacji Narodowej. Czy pedagodzy i rodzice są jednak na zdalne nauczanie przygotowani? Wysłuchaliśmy głosów obu stron.

REKLAMA

Chociaż obowiązek realizowania podstawy programowej za pomocą nauczania na odległość nauczyciele mają od jutra, część z nich prowadzi takie zajęcia od ubiegłego tygodnia, często za pośrednictwem komunikatorów internetowych. Już tutaj zauważyć można poważne problemy.

Pracuję w technikum i uczę przede wszystkim młodzież pochodzącą ze wsi i z małych miejscowości - mówi Justyna Kulig, anglistka. Wiele osób ma problemy z połączeniem z Internetem, nie mają laptopów ani tabletów, jedynie telefony komórkowe - tłumaczy. Jak przyznaje, lekcje zaplanowane na konkretną godzinę udaje się rozpocząć średnio po 20 minutach - tyle zajmuje połączenie się członków grupy.

Jeśli ta sytuacja potrwa dłużej, niż do Świąt Wielkanocnych, to słabo widzę realizację treści programowych - przyznaje Justyna Kulig. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła scedować całą pracę na uczniów i ich rodziców i zadawać tematy, których sama nie przerobię - tłumaczy.

"Non stop jestem w pracy"

Próbujemy nie zginąć - deklaruje Aleksandra Głuszcz, która uczy historii w liceum. Ja i mąż - nauczyciele, dwójka dzieci w wieku szkolnym. Zapasy papieru do drukarki się już skończyły. Smartfony mamy, ale komputer jeden i jeden laptop. My prowadzimy lekcje, a dzieci dostają swoje lekcje do odrobienia - relacjonuje.

Ponieważ uczniowie mają kłopot z załączaniem plików w dzienniku elektronicznym, wysyłają swoje prace wszędzie: na prywatnego e-maila, Messengera. W niedzielę wieczorem do pani Aleksandry takich wiadomości przyszło 57.

Próbuję to wszytko uporządkować, postawić jakieś granice, bo tak naprawdę non stop jestem w pracy - wyjaśnia Aleksandra Głuszcz. Kiedy widzę, jak na platformach czy przez Messengera ludzie prowadzą lekcje, to dla mnie cudna fikcja, bo tam jest maksymalnie 10 osób. Ja mam w każdej klasie od 28 do 34 osób, a uczę 12 klas - wylicza.

"Nie jest różowo"

Problemy dostrzegają nie tylko nauczyciele. Z lekcjami i kłopotami swoich pociech, bardziej niż kiedykolwiek, mierzą się rodzice.

Chyba nie o to chodzi, żebyśmy po pracy, która w tym czasie jest o wiele cięższa niż wcześniej, zamiast zająć się rodziną, szukać środków do dezynfekcji, leków na przeziębienie czy makaronu, o którym jednak się zapomniało - siedzieć do późna, by móc zrealizować potrzeby i zadania, jakie oświata stawia przed naszymi dziećmi - gorzko przyznaje pan Robert. Niestety, nie jest różowo - dodaje pani Maria, mama 12- i 14-letnich dzieci. Ja pracuję zdalnie w trybie home office, dwójka dzieci i jeden komputer. Radzimy sobie jak możemy, ale niestety rodzice nigdy nie zastąpią nauczycieli. Poza tym ogrom materiału poraża. Jedna z mam próbowała zebrać zadania z jednego tygodnia i wyszło tego tyle, że rodzice się gubią, a co dopiero dzieci. Umieszczanie dodatkowych linków z filmami i materiałami pomocniczymi dodatkowo wprowadza bałagan. Jednym słowem - nasze szkoły nie są totalnie przygotowane na pracę zdalną... i uczniowie również - puentuje.

Słuchacze RMF FM o problemach ze zdalnym nauczaniem

Także do naszej redakcji trafiają liczne wiadomości od Was dotyczące zdalnego nauczania. Oto kilka z nich.

"Jak to jest, że nauczyciele zaczęli wymagać, żeby każe dziecko posiadało po pierwsze internet, po drugie komputer, po trzecie Excel, na którym mają odrabiać prace domowe. Wielu rodziców nie posiada tych rzeczy. Co mają zrobić w takiej sytuacji?" - pyta pan Radosław.

"Jestem nauczycielką. W mediach prowadzone są rozmowy i pokazywane zajęcia w dużych, niekoniecznie publicznych, szkołach. Dlaczego nikt nie zainteresuje się szkołami mniejszymi, wiejskimi? To, że jako nauczyciel okupuje komputer rodzinny, to już pomijam, ale co z rodzinami, gdzie jakikolwiek kontakt z dzieckiem mamy często tylko przez telefon lub dziennik elektroniczny? No i teraz dziennik się "zawiesza", bo wszyscy chcą wysyłać wiadomości, albo je odczytać. I jak pracować, jak oceniać? Nam, nauczycielom, jest przykro, bo oczywiście, jeśli zdalne nauczanie nie zda egzaminu to właśnie my będziemy winni, nauczyciele" - pisze pani Barbara.

"Dzienniki internetowe nie dają rady. Ciągle serwer przeciążony lub przerwa techniczna. Córka nie może robić zadań, które nauczyciele przesyłają, a my nie możemy ich wysłać, a jak już możemy to tez są problemy. Do nas przychodzi sąsiadka ze swoimi dziećmi, żeby przesłać zadanie, bo ojciec wziął w trasę komputer. Jest ciężko - pisze kolejny słuchacz.

Czas, w którym jesteśmy, wymaga od nas wszystkich pełnej mobilizacji i współpracy - podkreślał Dariusz Piontkowski, Minister Edukacji Narodowej. Rodziców proszę o wyrozumiałość i cierpliwość. Zdaję sobie sprawę z tego, ile trudu wkładają oni w wychowywanie i edukację swoich dzieci, szczególnie teraz, kiedy wielu z nich łączy swoją pracę zawodową ze wsparciem dzieci w zdalnej nauce. Apeluję i proszę dyrektorów szkół oraz nauczycieli o zwrócenie szczególnej uwagi na równomierne obciążenie ucznia zajęciami w danym dniu, a także uwzględnienie możliwości psychofizycznych dzieci. Proszę wszystkie organy prowadzące i samorządy o okazanie niezbędnego wsparcia materialnego i organizacyjnego. Nauka na odległość jest dziś koniecznością i stanowi dla nas wszystkich wyzwanie - mówił.

Co Wy sądzicie o zdalnej nauce Waszych uczniów i dzieci? Piszcie do nas - adres jest do Waszej dyspozycji!