Ministrowie spraw zagranicznych NATO podjęli decyzję o "ustanowieniu misji natowskiej" - poinformował Radosław Sikorski. Szef polskiej dyplomacji zaznaczył, że nie chodzi o wejście do wojny, ale skorzystanie w bardziej skoordynowany sposób np. ze zdolności planistycznych i szkoleniowych Sojuszu Północnoatlantyckiego.

REKLAMA

100 mld dolarów dla Ukrainy

Agencja Bloomberga poinformowała we wtorek, że sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zaproponował utworzenie funduszu dla Ukrainy o wartości 100 mld dolarów w ciągu pięciu lat. Decyzja dotycząca utworzenia takiego funduszu ma zostać podjęta podczas lipcowego szczytu Sojuszu Północnoatlantyckiego w Waszyngtonie z okazji 75-lecia NATO.

W ramach propozycji NATO mogłoby przejąć m.in. obowiązki operacyjne USA jako przewodniczącego Grupy Kontaktowej ds. Obrony Ukrainy (Ukraine Defense Contact Group - UDCG), która koordynuje dostawy broni około 50 krajów do Ukrainy. Bloomberg twierdzi, że taki krok, w połączeniu ze znaczącą rolą dowódcy sił amerykańskich w Europie gen. Christophera Cavoli, może chronić przed poważnymi zmianami politycznymi, które mogą nastąpić po listopadowych wyborach prezydenckich w USA.

Fundusz to "cenna inicjatywa"

Pomysł sekretarza generalnego Sojuszu Północnoatlantyckiego był omawiany podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych NATO w Brukseli. Radosław Sikorski uznał to za "cenną inicjatywę".

Ważne by było, aby Władimir Putin zrozumiał, że planujemy - jak trzeba - to na parę lat. Nie jest on w stanie tego wygrać w ciągu paru miesięcy czy w ciągu nawet roku czy dwóch. Jako Sojusz Północnoatlantycki jesteśmy 20 razy bogatsi od niego i jak trzeba będzie, to stać na długotrwały konflikt - podkreślił w czwartek szef polskiej dyplomacji.

100 mld dolarów to dużo pieniędzy. (...) Uważam, że sygnał polityczny byłby ważny. Skoro mamy na niego sprawiedliwie łożyć, czyli w proporcji do PKB, to sprawa jest godna rozważenia. Jak to bywa wśród sojuszników, nie wszyscy od razu się zgadzają, ale docieramy stanowiska. Ja uważam to za cenną inicjatywę - zaznaczył szef polskiego MSZ.

Nic mi o tym nie wiadomo - w ten sposób odpowiedział na pytanie, czy pomysł utworzenia funduszu i aktywniejszej roli NATO w koordynowaniu wsparcia i szkoleń dla Ukrainy to "ucieczka do przodu" i próba zabezpieczenia się przed potencjalnym zwrotem politycznym w Stanach Zjednoczonych, jeśli wybory prezydenckie w tym kraju wygra Donald Trump.

Decyzja o ustanowieniu misji natowskiej

Radosław Sikorski wyjaśnił, że podczas zakończonego posiedzenia ministrowie "podjęli decyzję o ustanowieniu misji natowskiej". To nie znaczy, że wchodzimy do wojny, ale to znaczy, że będziemy teraz mogli wykorzystać koordynujące, szkoleniowe, planistyczne zdolności Sojuszu Północnoatlantyckiego do wspierania Ukrainy w bardziej skoordynowany sposób - podkreślił.

Pytany o umowy dwustronne dotyczące współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa, szef polskiej dyplomacji potwierdził, że prace nad taką umową między Warszawą a Kijowem są "już stosunkowo zaawansowane", ale nie ma jeszcze daty jej podpisania.

Kto zastąpi Jensa Stoltenberga?

Wymijająco odpowiedział na pytania o trwające dyskusje na temat wyboru kolejnego sekretarza generalnego NATO, który zastąpi na stanowisku Jensa Stoltenberga.

Wywiązała się dyskusja, w której poparłem głos jednego z kolegów, że nasz region jest niedoreprezentowany w strukturach dowódczych, kierowniczych, i to zresztą nie tylko Sojuszu Północnoatlantyckiego - także Unii Europejskiej, także w ONZ. Będziemy energicznie działać, aby więcej Polaków, więcej osób z naszego regionu sprawowało kierownicze funkcje w tych trzech obszarach - zapowiedział.

Oficjalnie w wyścigu o fotel sekretarza generalnego NATO bierze udział premier Holandii Mark Rutte i prezydent Rumunii Klaus Iohannis.