Kamil Stoch, Maciej Kot, Piotr Żyła i Dawid Kubacki powalczą w czwartek o medale MŚ na dużej skoczni w Lahti. Trzej pierwsi, dzięki wysokim pozycjom w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, byli tego startu pewni - Kubacki natomiast w kwalifikacjach do konkursu skoczył 119 m i zajął dziewiąte miejsce. Przed rywalizacją o medale nasi reprezentanci martwią się przede wszystkim o pogodę, która dała im się we znaki w czasie środowych skoków. Jak jednak stwierdził Maciej Kot: "Jeśli sytuacja się powtórzy, to przynajmniej będziemy mądrzejsi o dzisiejsze doświadczenia. W Lahti trzeba być gotowym na wszystko".

REKLAMA

Kwalifikacje do czwartkowych zawodów na dużym obiekcie wygrał niespodziewanie piętnasty na liście startowej Fin Antii Aalto, który skoczył 128,5 m. Drugi wynik miał Norweg Andreas Stjernen, który wylądował na 125. metrze, a trzeci - po skoku na odległość 121,5 m - był Japończyk Daiki Ito.

W polskiej ekipie w kwalifikacjach startować musiał tylko Kubacki: z udziału w nich zwolnionych jest bowiem 10 najlepszych w Pucharze Świata zawodników. Stoch jest obecnie liderem klasyfikacji generalnej PŚ, Kot zajmuje w niej piąte miejsce. Żyła jest wprawdzie jedenasty, ale w Lahti wskoczył do czołowej "10" dzięki decyzji Słoweńca Domena Prevca, czwartego w PŚ, który z powodu słabej formy zrezygnował z dalszych startów w mistrzostwach świata.

Trzech naszych skoczków nie było więc sklasyfikowanych w kwalifikacjach do czwartkowego konkursu, ale mimo to usiedli na belce startowej. Najdalej skoczył Żyła: uzyskał 121,5 m. Kot doleciał do 115. metra, a Stoch, który pojawił się na belce startowej jako ostatni, osiągnął 113,5 m.

Światowa czołówka skakała w bardzo złych warunkach, przy deszczu ze śniegiem. Najlepiej wypadł Słoweniec Peter Prevc, który uzyskał 127,5 m. Austriak Stefan Kraft, który w sobotę w zawodach na normalnym obiekcie wywalczył złoto, skoczył 118,5 m, zaś o 4,5 m bliżej lądował Niemiec Andreas Wellinger.

W czwartek pierwsza seria medalowej rywalizacji na dużej skoczni rozpocznie się o godzinie 17:30.


Po kwalifikacjach biało-czerwoni mówili...

Kamil Stoch:

"Dobrze, że mimo trudnych warunków atmosferycznych mieliśmy możliwość poskakania, popracowania. Z powodu wolniejszych torów miałem problem z pozycją najazdową. Trudniej mi było utrzymać równowagę, ale przynajmniej wiem, czego się spodziewać w takich warunkach i nad czym mam pracować. Wiedza jest podstawą".

Maciej Kot:

"Jak padał deszcz, to jeszcze nie było problemu, ale z mokrym śniegiem jest już gorzej. Spada prędkość najazdowa, zwalnia nas przed samym progiem, co wybija z rytmu i uniemożliwia oddanie dobrego skoku. Na pewno nie chciałbym, żeby jutro była taka pogoda. Jeśli jednak sytuacja się powtórzy, to przynajmniej będziemy mądrzejsi o dzisiejsze doświadczenia. W Lahti trzeba być gotowym na wszystko.

Pracowałem dziś nad stabilnością dojazdu. Takie warunki utrudniły mi zadanie, ale to dobrze. Kiedy najpierw pojawia się dodatkowa przeszkoda, a potem ją zabierzemy, to jest dużo łatwiej.

Napięcia przed konkursem jeszcze nie czuję, ale na pewno będzie wzrastało".

Dawid Kubacki:

"Nie są to nasze ulubione warunki. Skacze się ciężko, ale nie mamy wpływu na pogodę i trzeba sobie jakoś radzić. Na zeskoku jeszcze nie ma tragedii. Na pewno nie jest niebezpiecznie.

Wczoraj razem z trenerem podjęliśmy decyzję, żebym nie jechał na trening, i taka regeneracja dobrze mi zrobiła".

Piotr Żyła:

"Jutro warunki będą, jakie będą. Na pewno chciałoby się lekki mróz i słoneczko, ale na to drugie i tak nie ma co liczyć, bo zawody są wieczorem. Najważniejsze, żeby nie było przerw w konkursie i jazdy po jakichś muldach, tylko żebyśmy mogli normalnie skakać.

Trzeba robić swoje i zobaczymy, co to da. Nie mam ciśnienia, że muszę zająć jakieś konkretne miejsce. Chcę pokazać to, co umiem - wtedy bez względu na lokatę będę zadowolony".


(e)