„Umorzenie postępowania jest widowiskową, prawniczą i polityczną klęską Zbigniewa Ziobry” – tak ogłoszoną dziś decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa przeciwko Edwardowi Mazurowi skomentował szef SLD Leszek Miller. Jego zdaniem, polonijny biznesmen "może czuć się pokrzywdzony w każdym tego słowa znaczeniu". "Jeżeli uzyska gratyfikację finansową, to mam nadzieję, że Ziobro zapłaci za nią z własnej kieszeni" – dodał były premier.

REKLAMA

Od stycznia 2005 roku Edward Mazur był podejrzany o to, że w kwietniu 1998 roku w Gdańsku nakłaniał płatnego zabójcę Artura Zirajewskiego ps. Iwan do zabójstwa byłego szefa policji Marka Papały, oferując 40 tys. dolarów. W środę Prokuratura Apelacyjna w Łodzi umorzyła postępowanie w części dotyczącej biznesmena.

Leszek Miller zaznaczył, że z "prawdziwą goryczą" przyjmuje fakt, że polski wymiar sprawiedliwości nie może "skutecznie znaleźć i oskarżyć" mordercy gen. Papały. To świadczy jak najgorzej o skuteczności polskiego wymiaru sprawiedliwości - ocenił.

Do słów Millera odniósł się Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny w latach 2005-2007. W rozmowie z dziennikarzami podkreślił, że prokuratura postawiła zarzuty Mazurowi za czasów rządów SLD. Zwrócił też uwagę, że ta sama prokuratura skierowała do USA wniosek o ekstradycję biznesmena.

W późniejszym czasie lojalnie popierałem działania prokuratury. Uważam, że lojalność wobec państwa wymaga wspierania prokuratury, niezależnie, kiedy decyzje zostały podjęte. Kolejni prokuratorzy generalni, podobnie jak ja, też lojalnie popierali tę decyzję, m.in. minister Zbigniew Ćwiąkalski - zauważył Ziobro. Skoro tak wielu prokuratorów, na przestrzeni tak długiego czasu uznawało, że jest wysokie prawdopodobieństwo, że ta wersja była prawdziwa, to znaczy, że coś musiało być na rzeczy - tłumaczył.

W 2007 roku amerykański sąd nie zgodził się na jego ekstradycję Edwarda Mazura do Polski. Amerykański sędzia argumentował, że zeznania "pospolitego przestępcy" to za mało, by wydać Polsce amerykańskiego obywatela.

Tajemnicza śmierć szefa policji

25 czerwca 1998 roku Marek Papała został zastrzelony w Warszawie w samochodzie przed blokiem, w którym mieszkał. W toku śledztwa rozpatrywano kilkanaście wersji, przeprowadzono kilkaset przesłuchań świadków. Sprawę prowadziła najpierw Prokuratura Apelacyjna w Warszawie. W 2009 roku śledztwo przekazano prokuraturze w Łodzi.

W 2012 roku łódzka prokuratura apelacyjna ujawniła, że - według ustaleń opartych na zeznaniach świadka koronnego Roberta P. - do zabójstwa Papały doszło w wyniku napadu rabunkowego, a sprawcy zamierzali ukraść samochód Papały. Podczas napadu Igor M., ps. Patyk (wcześniej Igor Ł. - zmienił nazwisko) miał oddać śmiertelny strzał do b. szefa policji. Zarzuty zabójstwa usłyszeli "Patyk" i Mariusz M.

(mn)