"Pamiętam, jaka była atmosfera 5 lat temu. Wszyscy byli zaskoczeni, przerażeni. Wydawało się, że gorzej być nie może - jest gorzej" – tak były szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej, a obecnie europoseł Leszek Miller skomentował w rozmowie z Onetem porażkę Roberta Biedronia w I turze wyborów prezydenckich. Według danych Państwowej Komisji Wyborczej ze 100 proc. obwodów, kandydat Lewicy zdobył zaledwie 2,22 proc. głosów.

REKLAMA

Pamiętam, jak kierownictwo lewicy ciągle mówiło, że trzeba się policzyć, że pierwsza tura służy policzeniu się właśnie. No to policzyliśmy się - mówił Leszek Miller w rozmowie z Onetem.

Rok temu Lewica miała w wyborach parlamentarnych 2 mln 300 tys. głosów, a dzisiaj Robert Biedroń ma ich 425 tys. Gdzie ci wyborcy sprzed roku poszli? Do kogo, po co i dlaczego? - pytał były premier. Na to pytanie trzeba poszukać poważnej, opartej o badania socjologiczne i polityczne odpowiedzi. Jeżeli kierownictwo Lewicy nie będzie chciało znaleźć tej odpowiedzi, to dalej będziemy we mgle - ostrzegł.

Nie wiem, co się stało, dlaczego tak się stało, czy mogło być lepiej. Robert Biedroń naprawdę ciężko pracował - ocenił Miller. Dlaczego ta propozycja nie chwyciła? Czemu wyborcy poszli do kogoś innego? Warto szukać odpowiedzi na to pytanie - zachęcał.