„Eli mówiła, że Tomek miał poważne odmrożenie nóg, nie potrafił już chodzić” – opisuje sytuację Tomasza Mackiewicza alpinista Janusz Majer. „Miał tą śnieżną ślepotę, widać było wyraźny postęp choroby wysokościowej, bo on właściwie już był taki prawie nieprzytomny” – dodaje. Majer wspomina, że marzeniem Mackiewicza było wejście na szczyt Nanga Parbat zimą. „Spędził tam siedem zim ucząc się tej góry (...) I spełniło się chyba to jego marzenie, bo Revol mówi, że byli na szczycie, ale cena, jaką zapłacił za to, jest straszna” – mówił Majer. „Był postacią niezwykle barwną. Żył w sposób w jaki większość naszego społeczeństwa by nie potrafiła. I chyba też to jego odejście odbyło się w takim stylu, jak całe jego życie” – podkreślił kierownik komitetu organizacyjnego narodowej wyprawy na K2.

REKLAMA

Marcin Buczek, RMF FM: Co ona mówi o ostatnich chwilach z Polakiem?

Janusz Majer: To jest ten przekaz, który im powiedziała, jeszcze dokładnie nie będziemy wiedzieć. Mówiła tak, że wtedy jak zostawiła go w tym namiocie i już sama zaczęła schodzić, to on miał poważne odmrożenia nóg, nie potrafił już chodzić. Wtedy jak ona go przetransportowała z tej szczeliny do tego namiotu, no to on tam prawie czołgając się schodził. Miał tą śnieżną ślepotę. Widać było wyraźny postęp choroby wysokościowej, bo on właściwie już był taki prawie nieprzytomny i właściwie nie było z nim takiego kontaktu. W takim stanie tam został. Trzeba powiedzieć, że ta Nanga Parbat była pewnym marzeniem Tomka. Marzeniem, że on wejdzie zimą kiedyś na tą Nangę.

Próbował siedem razy.

Tak, spędził tam tych siedem zim ucząc się tej góry. Te pierwsze wyprawy to były właściwie takie, że podchodzili pod bazę i właściwie się stamtąd za dużo nie poruszyli, ale później ucząc się tej góry nabierał tego doświadczenia i pamiętamy, że od strony Rupalu wszedł wysoko - 7500 m - spędził kilka nocy samotnie w jamie śnieżnej, którą wykopał. Miał to doświadczenie. Spełniło się chyba to jego marzenie, bo Revol mówi, że byli na szczycie, ale cena jaką zapłacił za to jest straszna. Natomiast jak silne to było pragnienie, może o tym świadczyć jeszcze to, że nawet nie zniechęciło go to, że ta Nanga Parbat została zdobyta (zimą). Tego pierwszego wejścia już wcześniej dokonali Simone Moro, Alex Txikon i Ali Sadpara, a on mimo to pojechał jeszcze pod tę Nangę, żeby zrealizować ten swój cel. Nie obchodziło go to, kto będzie pierwszy. On chciał po prostu zimą wejść na Nangę i tą drogą, którą weszli jako pierwsi ludzie i ją dokończyli tą drogę. To była droga próbowana kiedyś przez braci Messnerów, dwójkę Tyrolczyków i oni tą drogę dokończyli.

I tam został.

I został tam na tej swojej ukochanej górze. Jest to jego decyzja osobista. Sądzę, że należy ją uszanować. Był postacią niezwykle barwną. Żył w sposób, w jaki większość naszego społeczeństwa by nie potrafiła. I chyba też to jego odejście odbyło się w takim stylu, jak całe jego życie.