"Dla mnie, jako lekarza to testowanie na koniec kwarantanny jest bardzo istotną strategią" - przyznaje dr hab. Monika Bociąga-Jasik, zastępca kierownika Oddziału Klinicznego Chorób Zakaźnych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. W rozmowie z RMF FM wyjaśnia, jak długo zakaża chory na Covid-19 i jak chronić się przed wirusem. Jednocześnie przypomina, że choroba jest nieprzewidywalna.

REKLAMA

Marek Wiosło, RMF FM: Pani profesor, jak w tym momencie wygląda praca na oddziale zakaźnym, z jakimi problemami najczęściej się spotykacie?

Monika Bociąga-Jasik: Najważniejszy problem teraz: to emocjonalne i fizyczne wyczerpanie zespołu. W przeciwieństwie do marca, lutego, kiedy zaczynaliśmy pracę z pacjentami z Covidem-19, kiedy baliśmy się tej pracy, teraz jesteśmy z tym problemem już oswojeni. Ale, ponieważ pracujemy już 7 miesięcy w środkach ochrony osobistej, czujemy się zmęczeni. Zmęczeni fizycznie i psychicznie.

Widzi pani z bliska, od początku pandemii, jak ten wirus się rozwija. Jaki jest przebieg choroby, kto częściej się zaraża?

Na pewno teraz znacznie więcej mamy chorych, którzy są w cięższym stanie, wymagają stosowania tlenoterapii, czasami takiej wysoko-przepływowej tlenoterapii. Więcej chorych mamy na oddziale intensywnej terapii. Czy to wynika, z jakiejś zmiany dotyczącej samego charakteru wirusa? Nie jestem pewna. Jest to też wyraz liczb, które teraz mamy. Jest dużo zachorowań. A biorąc pod uwagę, że około 15 proc. chorych będzie miało ciężki przebieg, około 2-3 bardzo ciężki, to my automatycznie będziemy widzieli to w naszej codziennej pracy.

Choroba jest bardzo nieprzewidywalna. My mamy często taki przekaz, że te ciężkie przebiegi dotyczą tylko osób starszych, że o nich powinniśmy szczególnie dbać, natomiast my widzimy osoby, które mają lat 30, 40, 50, które są zdrowe, wysportowane, a które mają przebiegi krytyczne. Nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć. Nie ma takiego algorytmu, który by nam pomógł powiedzieć, że po zakażeniu na pewno będziemy w tej grupie bezobjawowej lub skąpoobjawowej.

Ile osób może się w Polsce zarazić tym wirusem?

Nie potrafię powiedzieć. Nie jestem epidemiologiem.

Ale myślę, że czeka nas teraz takie tsunami. Faktycznie jest duża skala problemu, który się wymknął w tym momencie spod kontroli. Zakażenia obserwujemy bardzo często w domu i to są zakażenia rozproszone. Nie mamy takich ognisk jak wcześniej, gdy były to tylko wyłącznie duże zakłady pracy. Zakażamy się różnych miejscach. Trudno się faktycznie od tego zakażenia uchronić.

Zdarzają się przypadki, że jakieś osoby, które już u państwa były, zakaziły się ponownie?

Wydaje mi się, że w ciągu tych siedmiu miesięcy widziałam jeden taki przypadek, w którym doszło do reinfekcji. My nie wiemy wszystkiego o tym wirusie, nie wiemy również jak przebiega taka odpowiedź immunologiczna naszego organizmu. To nie jest tak, że przebycie zakażenia chroni nas na pewno przed następną infekcją. Te środki zabezpieczenia dotyczą również tych osób, które przebyły Covid- 19, bo nie jesteśmy pewni, że oni nie zachorują ponownie.

Chodzi o przeciwciała?

Tak. Przeciwciała mogą chronić przez chwilę. Nie wiemy, na ile chronią. W związku z tym musimy liczyć się z tym, że nie będziemy zabezpieczeni przed ponownym zachorowaniem. Tak może być.

Skoro choroba jest tak nieprzewidywalna, czy wobec tego np. powrót do pracy, do biura, do szkół osób, które np. przybyły kwarantannę, bez wykonanego testu, jest obarczone jakimś ryzykiem zakażenia innych.

Podkreślę, że trzeba dokładnie rozróżnić co jest izolacją, a co jest kwarantanną.

Jeżeli to jest izolacja, czyli przebywanie w odosobnieniu osoby, u której stwierdziliśmy, że to jest zakażenie, i ona miała przebieg bezobjawowy, to po 10 dniach wraca do pracy. Przy zastosowaniu obowiązujących zasad, czyli noszeniu maseczki, taka osoba nie stanowi ryzyka.

Ale proszę pamiętać, to jest epidemia. Tu nie ma takich zero jedynkowych odpowiedzi.

Natomiast szereg badań wykazuje, że po 5 do 8 dniach od zakażenia ten wirus, który jeszcze możemy przez jakiś czas wydzielać w naszych drogach oddechowych, który może być w ślinie, nie jest już zakaźny.

Natomiast nie do końca jestem spokojna, jeśli chodzi o kwestie kwarantanny. Kwarantanny to jest przebywania w odosobnieniu osoby, która miała kontakt z kimś zakażonym. Która przybywa w niej, dlatego że obawiamy się, że mogła się zakazić. I teraz wypuszczenie takiej osoby z kwarantanny bez wykonywania testów na koniec tego odosobnienia, nie jest dla mnie do końca bezpieczną strategią. Dla mnie jako lekarza, dla zakaźnika, bo rozporządzenia mówią inaczej.

Uważa pani, że taka osoba powinna mieć wykonany test?

Jeżeli to jest kwarantanna nałożona z powodu jakiegoś istotnego kontaktu, czyli np. jesteśmy w domu z osobą zakażoną, byliśmy z nią, przebywaliśmy przez jakiś czas i teraz musimy się odizolować, mamy kwarantannę, to moim zdaniem taka kwarantanna powinna zakończyć się testem.

Ile trwa okres inkubacji? Jak długo możemy zakażać innych?

Okres wylęgania choroby, to od 2 do 14 dni, czyli dość szeroki, tak jak to bywa w różnych infekcjach wirusowych.

Ja jeszcze z początku epidemii pamiętam sytuacje, kiedy na osoby nakładano kwarantanną - wtedy trwały 14 dni - i po jej zdjęciu ta osoba rozwija objawy, zaczynała gorączkować.

Czyli nie jest tak, że na pewno w ciągu 10 dni te objawy się muszą pojawić.

Dla mnie, jako lekarza to testowanie na koniec kwarantanny jest bardzo istotną strategią.

Zakaźni jesteśmy najczęściej na kilka dni przed pojawieniem się objawów, bo tak jest w infekcjach wirusowych. Wtedy pojawia się ten wirus, zaczyna się namnażać w naszym organizmie i my możemy jeszcze nie czuć się chorzy, natomiast już możemy zakażać. To jest obserwowane w większości chorób infekcyjnych wirusa.

A przestajemy zakażać, kiedy te objawy miną?

Tak, przestajemy zakażać dopiero wtedy, kiedy objawy miną. Uznaje się, takie jest przyjęte kryterium, że przynajmniej 3 dni bez objawów, to jest okres, w którym możemy mówić, że taka osoba przestaje być zakaźna.

Zapytam o sposób przenoszenia wirusa. Co w momencie, kiedy np. w jednym pokoju siedzą dwie osoby, ale każda w innym kącie, czy jest prawdopodobieństwo zakażenia się?

Jeżeli mają maseczki, to prawdopodobieństwo zakażenia jest małe. Faktycznie to ryzyko zostaje zminimalizowane. To jest najlepsza strategia, ale ona jest bardzo trudna.

My również w Szpitalu Uniwersyteckim zaczynamy obserwować zakażenia, wśród personelu, wśród nas, które przynosimy z domu, bo nikt nas w domu nie nosi maseczki. Mamy dzieci... zakaża się najczęściej tą drogą.

Ja teraz siedząc z kolegami w dyżurce, bo część pracy lekarskiej to jest praca biurowa, muszę siedzieć w maseczce. Muszę starać się minimalizować to ryzyko, żeby nie zakazić koleżanki...

To bardzo ważna strategia. Stąd też taka nasza pewnie złość, że skoro my możemy spędzić w maseczce tyle czasu - nie tylko na strefie brudnej, ale później również na strefie czystej - to dlaczego inni nie mogą. Nie do końca rozumiem ludzi, którzy nie potrafią tej maski mieć porządnie ubranej np. w sklepie. Noszenie maseczki pod nosem, pod brodą nic nie daje.

Czyli najlepiej, żeby wszyscy - także w biurach - mieli maseczki.

Myślę, że ze względu na sytuację, którą mamy w naszym kraju - tak.

Jak długo wirus może utrzymywać się na przedmiotach, na pieniądzach, na klamkach, na telefonach?

Wirus głównie przenosi się drogą kropelkową. To jest główna droga, którą się zarażamy, czyli te maseczki są bardzo ważne. Natomiast oczywiście wirus może znajdować na różnych powierzchniach. Są różne badania. Te badania były prowadzone w warunkach eksperymentalnych i wykazały, że ten wirus faktycznie ma dłuższą zdolność przeżycia w środowisku zewnętrznym niż np. wirus grypy, że są niektóre powierzchnie tak, jak np. plastik, powierzchnie metalowe, gdzie on przeżywa dłużej. Krótszy czas przeżycia jest na powierzchniach miedzianych. Czyli higiena rąk jest bardzo ważna.

Ja większy nacisk kładę na to, żeby myć ręce, dezynfekować, starać się nie dotykać twarzy, kiedy coś wykonujemy niż nosić rękawiczki. Te rękawiczki to jest dla mnie taka pozorna ochrona.

Bardzo często ludzie nie zmieniają ich, robią w nich wszystko, wkładają je do ust... I to jest zachowanie bezsensowne. Czyli rękawiczki niekoniecznie, ale dezynfekowane rąk, zwłaszcza kiedy gdzieś jesteśmy w miejscach publicznych, gdy dotykamy różnego rodzaju przedmiotów, faktycznie jest bardzo ważną strategią. Ale mniej istotną niż ochrona dróg oddechowych.

Jak pani odniesie się do powrotu dzieci do szkół? Czy wszystkie dzieci powinny zostać w domu? Czy te młodsze, z klas 1-3 mogą chodzić do szkoły?

To był bardzo trudny problem to rozwiązania. I myślę, że nie ma idealnego rozwiązania. Zamknięcie dzieci w domach nie jest dobrą strategią. Sama mam syna nastoletniego. Wiem, że już teraz przejście na zdalne nauczanie odbywa się kosztem jakiegoś jego zdrowia psychicznego. W związku z tym ja rozumiem to podejście, że dzieci powinny wrócić do szkół, że te szkoły powinny pracować. Mam wątpliwości do tego jak ta praca jest organizowana w tych liceach, w których liczba dzieci jest bardzo duża. Czy w tych placówkach była szansa utrzymania jakiejkolwiek strategii, która dałaby możliwość minimalizowania zakażenia. To wydaje mi się był główny problem, że były infekcje wśród młodzieży, a później w domach wśród rodziców szerzyły się bardzo mocno.

Jeśli decydujemy się na samoizolację, kwarantannę, to jaki jest najkrótszy czas przebywania na niej?

10 dni. Najkrótszy taki okres, kiedy stosujemy jeszcze tę strategię testowania - czyli robimy test na koniec naszej kwarantanny - to jest 7 dni. Np. dla personelu medycznego, ponieważ jesteśmy ważni strategicznie w pracy, tak po 7 dniach wykonujemy testy i wtedy wiemy, że możemy bezpiecznie wrócić do pracy, do naszych obowiązków.

I jeszcze pytanie dotyczące zakupów. Czy te produkty, których przecież dotykało wiele osób, powinniśmy przemyć?

Myślę, że na początku miałam ten poziom lęku wyższy i starałam się przecierać produkty, które wkładałam do lodówki. W tym momencie tego nie robię. Myślę, że tak się nie zakażamy. Pewnie, że przetarcie przedmiotów nie zaszkodzi. To wszystko bardziej zależy od tego, jak ktoś czuje się bardziej komfortowo. Ważniejszy jest sam pobyt w tym sklepie. Czy w maseczce, czy bez...