Populistka Marine Le Pen ogłosiła w sobotę, że jeśli 7 maja zwycięży w drugiej turze wyborów prezydenckich we Francji, to mianuje premierem gaullistę i przeciwnika UE Nicolas Dupont-Aignana.

REKLAMA

Dupont-Aignan, kandydat partii “Powstań Francjo", w pierwszej turze wyborów z 23 kwietnia zdobył 4,7 proc. głosów, a w piątek zgodnie z oczekiwaniami ogłosił, że popiera kandydaturę Le Pen.

Jako prezydent Republiki mianuję premierem Nicolas Dupont-Aignan - oświadczyła Le Pen na konferencji prasowej w Paryżu, na której wystąpiła obok tego polityka.

Według obserwatorów ta zapowiedź jest "kolejnym symptomem rozpadu francuskiego systemu politycznego".

W piątek wieczorem, po długim ociąganiu się, Dupont-Aignan ogłosił, że doszedł do "porozumienia rządowego" z Le Pen, która po pierwszej turze ustąpiła ze stanowiska przewodniczącej Frontu Narodowego (FN) i teraz mówi, że jest "kandydatką ludu".

Niewielka partia tego "socjalnego gaullisty" i suwerenisty, głoszącego wierność ideom gen. De Gaulle’a, jest pierwszym prawdziwym ugrupowaniem politycznym, wchodzącym w koalicję z Frontem Narodowym. Jest to również kolejny etap pozbywania się piętna pariasa przez FN, ruch, który założyli dawni kolaboranci z okupantem i nostalgicy faszyzmu.

W pierwszej turze wyborów na Dupont-Aignana głos oddało 1,7 mln wyborców. To poważna siła - przyznaje wielu obserwatorów, choć niektórzy zwracają uwagę, że nie wszyscy zwolennicy ugrupowania "Powstań Francjo" pójdą za jego przywódcą. Radio "France Info" cytowało specjalistę od sondaży, który przewiduje, że jedna trzecia wyborców Dupont-Aignana zagłosuje na Le Pen, jedna trzecia na jej rywala centrystę Emmanuela Macrona i tyle samo wstrzyma się od głosu.

Dupont-Aignan zaprzecza, jakoby wszedł w koalicję z FN. "Chodzi tylko o poparcie kandydatki na prezydenta" - oznajmił, zapowiadając, że w czerwcowych wyborach parlamentarnych kandydaci "Powstań Francjo" "konkurować będą z kandydatami FN".

Po porannym sobotnim spotkaniu z Le Pen, Dupont-Aignan gwałtownie zaatakował jej konkurenta nazywając "kandydata postępu" Macrona "niebezpieczeństwem dla suwerenności Francji", a jego sukces "imposturą mediów". Polityk, który od dawna jest przeciwnikiem UE, szczególnie ostro krytykował zaangażowanie proeuropejskie Macrona.

Choć w sondażach kandydat popierany przez kierownictwa socjalistów, centrystów i dużą część prawicy wciąż ma istotna przewagę nad populistyczną konkurentką, uważa się, że niska frekwencja wyborcza i wrzucanie do urn białych kartek może okazać się dla niego bardzo groźne.

Prawicowa partia Republikanie zagroziła wyrzuceniem działaczom, którzy publicznie przyznają, że będą głosować na Le Pen, ale kilku merów już złamało zakaz.

Lewicowiec Jean-Luc Melenchon, który w pierwszej turze zdobył prawie 20 proc. głosów, zapewniając, że na pewno nie będzie głosował na Le Pen, odmawia odpowiedzi na to, jak zagłosuje i nie chce dawać dyrektyw swym zwolennikom.

W sobotę na ulicznych targach w Paryżu obecnych było wielu działaczy rozdających ulotki na rzecz Macrona. Bardzo widoczni byli również przedstawiciele skrajnej lewicy wzywający, by "nie wybierać między dżumą a cholerą".

(az)