"To są 3 tygodnie. Nasza wojna trwała 14 lat. Trwanie w nadziei nie jest proste, ale utrzymywanie nadziei to nie jest wybór. Nie możesz pozwolić złu wygrać, więc utrzymywanie nadziei jest zapewnieniem, że wygra dobro. Bo jeśli się poddasz, będzie to znaczyć, że ci, którzy zaczęli agresję, już wygrali" - mówi w rozmowie z RMF FM Leymah Roberta Gbowee, laureatka Pokojowej Nagrody Nobla z 2011 roku, pochodząca z Liberii działaczka na rzecz pokoju i praw kobiet w Afryce, organizatorka ruchu Women of Liberia Mass Action for Peace. Ruch, zrzeszający zarówno muzułmanki jak i chrześcijanki, odegrał kluczową rolę w zakończeniu wojny domowej w Liberii w 2003 roku, a także doprowadził do wyboru pierwszej kobiety - Ellen Johnson-Sirleaf - na głowę afrykańskiego państwa.

REKLAMA

W 2011 roku Gbowee wraz z Johnson-Sirleaf i pochodzącą z Jemenu Tawakel Kerman, za "walkę bez przemocy o bezpieczeństwo kobiet i prawo kobiet do pełnego uczestnictwa w procesie budowania pokoju" otrzymały Pokojową Nagrodę Nobla. Dziś w Gdańsku spotkał się z nią dziennikarz RMF FM Kuba Kaługa. Pytał m.in. o to, co noblistka powiedziałaby dziś kobietom pozostającym w Ukrainie, ale także o to, co w obliczu wojny mogą zrobić kobiety w Rosji.

Kuba Kaługa, RMF FM: To pewnego rodzaju zaskoczenie, spotkać panią tu w Gdańsku, w Polsce. Co tu panią sprowadza?

Leymah Gbowee: Dziękuję bardzo, że mnie tu gościcie. Przyjechałam do Gdańska, bo prowadzę fundację w Liberii, która wysyła młode kobiety na studia. Trzy moje studentki były w Ukrainie. Dwie z nich uciekały do Polski, jedna na Węgry. Udało mi się skontaktować z Adamem, który jest zięciem byłego prezydenta Lecha Wałęsy. On był w kontakcie z ludźmi, którzy byli na granicy, bardzo mi pomagał w sprawie studentek i nagle przekazał, że one są już tutaj, w Gdańsku. Chciałam tu przyjechać, żeby ocenić ich aktualną sytuację życiową, ale także sprawdzić, czy byłaby możliwość, żeby kontynuowały naukę w Polsce. Działamy w taki sposób, że tworzymy możliwości dla studentów, a kiedy zdobędą wykształcenie, wracają do Liberii. Nie mówimy o emigracji, mówimy o takim schemacie: "ucz się, zdobądź kluczowe, nowe umiejętności i wracaj do domu".

Jeśli mogę się upewnić - teraz studentki są już bezpieczne? Są poza Ukrainą?

Tak, są bezpieczne. Są tutaj, w Gdańsku. Zostały ciepło przyjęte, ludzie bardzo, bardzo je wspierają. Mamy nadzieję, że uda się załatwić sprawę nauki. Jedna z nich była na trzecim roku, druga na pierwszym. To były kierunki medyczne. Zobaczymy, co będzie.

Zdaję sobie sprawę, że to nie jest łatwe pytanie, ale gdyby mogła pani coś teraz powiedzieć ukraińskim kobietom - tym, które zostały w kraju, to co by to było?

Nigdy nie porzucajcie nadziei. Nadzieja to coś, co pozwoli wam przetrwać. Ale także każdego dnia dawajcie nadzieję innym. Znajdźcie coś lub powiedzcie komuś coś, co także da mu poczuć nadzieję. Trzecia rzecz - napisz list, wyślij tweeta, zrób cokolwiek dla pokoju, ale nie zachowuj ciszy. Milczenie nigdy nie powinna być opcją. Więc jeśli masz telefon komórkowy, pisz tweety. Jeśli nie masz Twittera, wysyłaj wiadomości do ludzi. Myślę, że świat potrzebuje usłyszeć wszystkie te kobiety, które zostały w Ukrainie. Rób więc coś, co może przybliżyć twój kraj do pokoju.

Niełatwo jest jednak nie tracić nadziei, mieć ją cały czas. To już trzy tygodnie, gdy trwa wojna. Jak utrzymać nadzieję? Jak wytrwać w byciu silną?

Miałam 17 lat, gdy zaczęła się wojna w Liberii. Powiedziałam sobie, że nie zamierzam umierać. Każdego dnia, gdy się budziłam, byłam pełna nadziei, że przetrwam ten dzień. Gdy kładłam się spać, byłam pełna nadziei, że obudzę się kolejnego poranka. Trwanie w nadziei, utrzymywanie jej, to nie jest prosta rzecz. Nie jest to też jednak kwestia wyboru. Jak utrzymać nadzieję, gdy nad twoją głową latają samoloty i zrzucają bomby? Trzeba każdego dnia - jak mówiłam - robić jedną rzecz, która przybliży cię do pokoju. Pomóż komuś. Zrób coś dla kogoś. Rozejrzyj się wokół, zapytaj, co może dziś zrobić. Mów sobie, że musisz żyć, ponieważ Ukraina będzie lepsza za kilka lat. To są 3 tygodnie. Nasza wojna trwała 14 lat. Trwanie w nadziei nie jest proste, ale utrzymywanie nadziei to nie jest wybór. Nie możesz pozwolić złu wygrać, więc utrzymywanie nadziei jest zapewnieniem, że wygra dobro. Jeśli się poddasz, będzie to znaczyć, że ci, którzy zaczęli agresję, już wygrali. Więc nie możesz się poddać. Widzimy na różnych nagraniach, że ukraińskie kobiety się nie poddają, że Ukraińcy się nie poddają. Co więcej, potrafią stanąć nawet naprzeciw agresorów.

Co mogą teraz zrobić kobiety w Rosji? Biorąc pod uwagę pani doświadczenia, im także mogłaby pani coś przekazać...

Myślę, że kobiety w Rosji mogą kontynuować nagłaśnianie sprawy. Mówię kontynuować, bo jest już wiele kobiet, które są dziś w więzieniach. Myślę, że to, co jest bardzo ważne dla nas na świecie, to przestać określać Rosję jako Putina. Rosja to nie Putin, a Putin to nie Rosja. Są tysiące ludzi, którzy są teraz w więzieniach w Rosji, bo odważyli się przeciwstawić Putinowi. Myślę, że gdy myślimy "Rosja", powinniśmy myśleć też o tych ludziach, tych kobietach, młodych i starych, mężczyznach, którzy każdego poranka idą protestować i ryzykują. Tylko w ostatnią sobotę aresztowanych zostało ponad 4,8 tysiąca osób. To są ludzie, którzy przeciwstawiają się agresji! Myślę, że bardzo ważne jest dla nas wszystkich, żebyśmy zaczęli to rozróżniać. W Rosji są ludzie, którzy sprzeciwiają się Putinowi. Uważam, że powinniśmy codziennie wspominać o tych ludziach i przestać mówić wyłącznie o Putinie.