Przez cały długi weekend dziennikarze RMF FM przyglądają się kulturze jazdy polskich kierowców. Blokowanie lewego pasa, przejeżdżanie na "późnym żółtym" czy nieustępowanie pierwszeństwa pieszym - te sytuacje niestety cały czas goszczą na drogach. Z pewnością jest jednak lepiej niż jeszcze kilka lat temu - twierdzą policjanci. A jak jeździ się za granicą? To sprawdzali nasi korespondenci.

REKLAMA

Amerykanie nie potrafią jeździć samochodami

Jak wynika z badania na zlecenie firm ubezpieczeniowych, blisko 47 milionów kierowców w Stanach Zjednoczonych oblałoby ponowny test na prawo jazdy. Jest co prawda lepiej niż jeszcze kilka lat temu, ale wciąż daleko do ideału. Aż 85 proc. badanych amerykańskich kierowców nie wie co zrobić, kiedy na sygnalizatorze pojawia się żółte światło. Wielu kierowcom brakuje wiedzy z zakresu ruchu drogowego. Nie są w stanie odpowiedzieć na najprostsze pytania. Najgorzej jeżdżą podobno kierowcy w stolicy USA, najlepiej na środkowym-zachodzie. Ale choć Amerykanie popełniają więcej błędów za kierownicą, to jednak jedno jest poza dyskusją - są na drodze życzliwi i nie wybuchają za kółkiem agresją.

Z pewnością dużo w USA zależy od infrastruktury drogowej. Jeżeli dwupasmowa autostrada łączy się z pięciopasmową i przez kolejnych kilka kilometrów w sumie ma siedem, to nie może być mowy o żadnych kłopotach z włączaniem się do ruchu. Druga rzecz to liczba policyjnych patroli. Nikt nie będzie szalał za kierownicą, jeżeli może spodziewać się, że samochód z boku to nieoznakowany radiowóz, a ruch w newralgicznych punktach obserwują liczne kamery. Życzliwie jest też na wielu osiedlowych skrzyżowaniach, gdzie bardzo często na wszystkich wjazdach stoi znak "Stop". Zasada w takich miejscach jest prosta - kto pierwszy dojechał, ten pierwszy rusza. I jak się okazuje, nie ma awantur, kłótni, sporów, czy problemów z ustaleniem kto faktycznie był pierwszy.

Polskie autostrady nie dorównują amerykańskim zarówno pod względem długości jak i liczby pasów. Często nie przeszkadza to jednak polskim kierowcom w uporczywym blokowaniu lewego toru jazdy. Mimo że grozi za to mandat w wysokości 200 złotych, miłośników jazdy lewym pasem jest na naszych drogach bardzo wielu. Część kierowców nie pamięta przepisów ruchu drogowego i idealnym prezentem byłby dla nich kodeks. Reporter RMF FM Piotr Glinkowski przekonał się o tym na ulicach Warszawy.

Na trasie od Alei Jerozolimskich przez Aleje Waszyngtona i Stanów Zjednoczonych aż do Trasy Łazienkowskiej prawy pas był niemal pusty, a kierowcy namiętnie korzystali z lewego. Policja przypomina, że tłumaczenie takiej jazdy złym stanem nawierzchni czy chęcią skrętu w lewo, to żadne tłumaczenie. Jeśli nie wyprzedzamy, a robimy za tzw. marudera i jedziemy zbyt wolno, blokując inne samochody, grozi nam mandat i 5 punktów karnych. W Polsce zapłacimy 200 zł, ale już na przykład w Niemczech mandat wynosi blisko 100 euro.

Brak zasad w Moskwie

Moskwa, która bije światowe rekordy w długości korków, ma też inną niechlubną tradycję - zasady kultury na drodze w rosyjskiej stolicy nie obowiązują, a włączenie się do ruchu to nie lada wyzwanie. Brak jakichkolwiek zasad oznacza, że moskiewski kierowca musi być bezczelny i musi wpychać się na siłę, bo w innym przypadku nie ma żadnych szans na drodze.

Na drogach w Moskwie jest bardzo dużo chamstwa. To zresztą zależy tylko od charakteru człowieka za kierownicą - zechce to przepuści, a nie zechce, to nie. Żadne zasady nie obowiązują - mówi korespondentowi RMF FM mieszkanka rosyjskiej stolicy.

Piesi na zagranicznych drogach

W Polsce - co potwierdzają również statystyki trwającego długiego weekendu - ofiarami wypadków bardzo często są piesi. W czasie wzmożonego ruchu podczas Wszystkich Świętych powinniśmy zwracać szczególną uwagę właśnie na nich, a polscy kierowcy niestety zbyt często zapominają o ustępowaniu pierwszeństwa pieszym na pasach. Francuski korespondent RMF FM Marek Gładysz sprawdził natomiast, jak stosunki zmotoryzowanych i pieszych układają się na paryskich ulicach.

Francuski rząd zapowiedział ostrzejsze karanie kierowców, którzy będą powodować wypadki, nie zatrzymując się przed przejściami dla pieszych. Okazuje się, że nie zmieniło to jednak zachowania posiadaczy czterech kółek. Kierowcy ciągle często wymuszają pierwszeństwo na pasach, a przechodnie czekają aż przyjdzie ich kolej. Francuz za kierownicą czuje się jak władca. Liczy się tylko on w swoim metalowym kokonie, przechodniami w ogóle się nie przejmuje - skarżył się naszemu korespondentowi młody paryżanin. Nie sądzę, by kiedykolwiek się to zmieniło, dlatego czasami się wściekam i obrzucam kierowców wyzwiskami - oburzał się kolejny.

Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja na drogach w Wielkiej Brytanii. Jeśli do przyzwoitego stanu dróg dodać naturalną troskę brytyjskich kierowców o ludzi na chodnikach i przejściach dla pieszych, można powiedzieć, że na brytyjskich ulicach panuje kultura i porządek, a ruch lewostronny wcale temu nie przeszkadza. Jeżdżę samochodem po Londynie od kilkunastu lat i nie pamiętam, żeby kiedykolwiek karoseria mojego auta była schlapana błotem. Nie pamiętam też bym przypadkiem wjechał w kałużę i błagalnie szukał litości w spojrzeniach schlapanych wodą przechodniów - mówi korespondent RMF FM w Wielkiej Brytanii Bogdan Frymorgen.