"Tutejsza trasa nigdy mi nie leżała, ale to wynik i tak poniżej oczekiwań. Czasowo rzeczywiście bywało gorzej, ale teraz jest więcej rywalek między mną a zwyciężczynią. Takiej wpadki dawno nie zaliczyłam i z tego powodu mi przykro" - tak swoje 27. miejsce na inaugurację Pucharu Świata w Gaellivare podsumowała Justyna Kowalczyk. Zaznaczyła jednak, że trudno cokolwiek prorokować. Liderką PŚ po zawodach w Szwecji jest Norweżka Marit Bjoergen.

REKLAMA

Kowalczyk przed zawodami w Szwecji ostrzegała, że nie należy spodziewać się cudów, bo - jak zaznaczała - nie jest jeszcze z najlepszej formie. Mówiła, iż zadowoli ją miejsce w pierwszej "10". Dlatego 27. lokatę w biegu na 10 kilometrów stylem dowolnym uznano za wynik "poniżej oczekiwań".

Nie jest mi miło, osobom z mojej drużyny też. 27. pozycja to jednak nie koniec świata. Słyszałam już, że najgorsza od dawna - skomentowała mistrzyni olimpijska z Vancouver na łamach "Przeglądu Sportowego". Zaskoczyły mnie Johaug i Amerykanki, choć te ostatnie już podczas treningów wyglądały bardzo dobrze - dodała.

Podopieczna Aleksandra Wierietielnego uważa jednak, że nie ma powodów do niepokoju. Spokojnie, sezon ma pięć miesięcy, a to bardzo dużo jak na sport wytrzymałościowy. Nawet jeżeli w Finlandii coś nie wyjdzie, choć wpadek mam już dość jak na jeden rok, to do mistrzostw świata pozostają jeszcze trzy miesiące. Wiem, że przyzwyczaiłam wszystkich do walki od początku do końca, ale impreza główna jest w Val di Fiemme. Warto stonować emocje - zaznaczyła.

Dzisiaj Polka opuści Gallivare. Teraz rywalizacja przeniesie się do fińskiego Kuusamo, gdzie odbędzie się Ruka Triple, czyli zawody, które składają się z trzech etapów.