Ukraińska kontrofensywa dobiega końca - pisze "Economist". Dziennikarze brytyjskiego tygodnika po przeanalizowaniu danych satelitarnych wskazali, że w ostatnich dniach - w porównaniu do końca lata - zmalała liczba ostrzałów na froncie. Nie świadczy to jednak o tym, że wojna już się kończy.

REKLAMA

Satelity z pomocą analitykom

Wojna w Ukrainie znalazła się w impasie, co przyznał w niedawnym wywiadzie dla brytyjskiego "Economista" Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy gen. Wałerij Załużny. Wydaje się, że długo oczekiwana ukraińska kontrofensywa, która rozpoczęła się na początku czerwca, zakończyła się fiaskiem. Żadnej ze stron konfliktu nie udało się bowiem w ostatnich miesiącach osiągnąć znaczących zdobyczy terytorialnych.

O tym, że wojna zabrnęła w ślepy zaułek, świadczą... dane satelitarne, które "Economist" wykorzystuje do śledzenia wydarzeń militarnych. Dziennikarze korzystają m.in. z serwisu NASA FIRMS, który przedstawia globalne dane pożarowe opracowane na podstawie informacji uzyskanych z satelitów należących do USA.

Opracowany przez "Economista" model uczenia maszynowego jest w stanie ocenić, które pożary są pochodzenia naturalnego, a które mają podłoże militarne (np. są efektem eksplozji). System rzecz jasna nie jest w stu procentach dokładny, na co mają wpływ m.in. warunki atmosferyczne. Generalnie jednak model umożliwia identyfikowanie istotnych i znaczących wzorców.

Spadała ilość pożarów

Stosowany przez dziennikarzy brytyjskiego tygodnika model prawidłowo ocenił charakter działań wojennych pod koniec maja. Śledzone operacje były przygotowaniami do czerwcowej ofensywy Sił Zbrojnych Ukrainy.

Do połowy sierpnia każdego dnia odnotowywano około tysiąca pożarów związanych z działaniami wojennymi. Przez cały ten czas siły ukraińskie przedzierały się na południe obwodu zaporoskiego i ostatecznie 28 sierpnia wyzwoliły Robotyne. Jednak od 13 października w dni, w których niebo było w miarę bezchmurne, odnotowywano mniej niż 300 pożarów, co wskazywało na spowolnienie działań wojennych.

Dzięki danym satelitarnym można łatwo ocenić, jaki obszar przechodził z rąk do rąk. Korzystając z regularnie aktualizowanych map, m.in. Instytutu Studiów nad Wojną (ISW), można obliczyć, jaka część Ukrainy została utracona lub wyzwolona przez siły ukraińskie od początku rosyjskiej inwazji na początku 2022 roku.

Dane rzecz jasna wskazują na ogromne zdobycze terytorialne Rosji w pierwszych dniach wojny. Podczas ukraińskiej kontrofensywy jesienią ubiegłego roku Rosja straciła 13 proc. okupowanych terenów. Dla porównania, trwająca od 4 czerwca kontrofensywa sił ukraińskich nie przyniosła Ukraińcom prawie żadnych trwałych zdobyczy terytorialnych.

Wojna wciąż trwa

Dane satelitarne naturalnie wskazują, gdzie aktualnie toczą się walki. Jeśli chodzi o południową część kraju, to działania zbrojne o różnym nasileniu toczą się w rejonie miejscowości Robotyne, położonej na północ od Tokmaku. Zauważalne jest jednak zmniejszenie liczby pożarów, co może sugerować na niedobory pocisków artyleryjskich.

Ciężkie walki toczą się z kolei w rejonie Awdijiwki w obwodzie donieckim, gdzie siły rosyjskie próbują - na razie bezskutecznie - zdobyć silnie ufortyfikowaną miejscowość. Trzeci obszar walk znajduje się w obwodzie chersońskim, gdzie w ostatnich dniach siłom ukraińskich udało się ustanowić przyczółki po wschodniej (lewej) stronie Dniepru.

Podsumowując, dane brytyjskiego tygodnika wskazują, że ukraińska kontrofensywa co prawda dobiegła końca, ale wojna jeszcze się nie zakończyła. Walka wciąż trwa, dlatego sojusznicy Ukrainy powinni się szykować na długą wojnę - pisze "Economist".