"Była szansa na trzecie miejsce. Niewiele zabrakło" - mówi po zakończeniu drużynowych mistrzostw świata w ice speedwayu reprezentant Polski Grzegorz Knapp. "Ogólnie jestem zadowolony. "Do tych zawodów podszedłem jak do indywidualnych, bo wiedziałem, jaka jest stawka, jak moi koledzy jadą. Tu nie było możliwości nikomu pomagać. Trzeba było trzymać gaz i jechać swoje" - dodaje w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Maciejem Jermakowem.

REKLAMA

Maciej Jermakow: Panie Grzegorzu, na początku jechał pan dziś trochę wolniej, ale później rozkręcił się pan i było fantastycznie.

Grzegorz Knapp: Tak. Nie wiem, czy tu po prostu troszeczkę z mojej winy, czy może ten sprzęt trochę był wolniejszy. Później zmieniliśmy świece, zmieniliśmy cewkę i już było lepiej. Ale chciałbym podkreślić, że sprzęt, na którym wczoraj jechałem, na silniku we wczorajszych zawodach, bodajże po trzecim biegu się zatarł i w tym był problem największy. Szkoda, że dzisiaj nie mogłem tym silnikiem dysponować, bo może by była niespodzianka.

Ale i tak czwarte miejsce to fantastyczny wynik. Byliście bardzo ostrożni przed zawodami w ocenie swoich szans.

Tak. Wiadomo, jeżeli popatrzysz na inne ekipy, to tych zawodników w danych krajach jest więcej, bardziej rozjeżdżeni są. Nas tu jest zaledwie komplet - tylko trzech.

Gdyby koledzy jeszcze się trochę bardziej rozjeździli... Była realna szansa na to trzecie miejsce

Była szansa. Niewiele zabrakło. W drużynówce musi każdy punktować. Nie ma, że jeden będzie liderem. Każdy musi punktować i nawet po jednym, cennym punkcie dorzucać.

Właśnie, myśli pan, że ta impreza i ten wynik może trochę pchnąć ice speedway do przodu w Polsce?

Na pewno tak, bo z roku na rok to jest to coraz bardziej popularne. Może się znajdą jacyś wielcy sponsorzy, więcej ludzi chętnych do jazdy. Powinno to iść w dobrym kierunku.

Podsumowując, jest pan zadowolony z tego wyniku czy bardziej przeważa niedosyt?

Ja ogólnie jestem zadowolony. Ja, może to trochę brzydko zabrzmi, ale praktycznie do tych zawodów podszedłem jak do indywidualnych, bo wiedziałem, jaka jest stawka, jak moi koledzy jadą. Tu nie było możliwości nikomu pomagać. Trzeba było trzymać gaz i jechać swoje.

Jaki ma pan plan na najbliższe miesiące?

We wtorek wyjeżdżamy do Rosji, tam jedziemy na dwa cykle Grand Prix, jeszcze mam zakontraktowany tam turniej. Dwa, trzy tygodnie posiedzę w Rosji, później wrócę tu na zawody do Austrii i eliminacje do mistrzostw Europy.