Kamil Stoch przyznał, że czuje się zawiedziony po zajęciu przez Polskę czwartego miejsca w drużynowym konkursie skoków w narciarskich mistrzostwach świata, ale nie zamierza robić z tego tragedii. "To nie jest koniec świata" - podkreślił.

REKLAMA

Przed mistrzostwami wydawało się, że medal w konkursie drużynowym jest niemal pewny. Podopieczni trenera Stefana Horngachera prowadzą w Pucharze Narodów. Wygrali dwie z czterech "drużynówek" w tym sezonie, a ostatnią zaledwie dziewięć dni temu i to w miażdżącym stylu w Willingen. Na pytanie, co się przez ten czas zmieniło, Stoch nie potrafił precyzyjnie odpowiedzieć.

Czasami to jest dyspozycja dnia, czasami ona się zmienia z tygodnia na tydzień. Do tego dochodzi inna skocznia. W sumie to mogę powiedzieć, że z jednej strony zmienia się wszystko, a z drugiej nic - powiedział.

W Willingen świetnie skakał Jakub Wolny, który w Innsbrucku się pogubił. W ostatniej chwili w składzie zastąpił go Stefan Hula, ale nie zaliczył rewelacyjnego występu. Nieco słabiej spisał się też Piotr Żyła i solidne skoki Stocha oraz Dawida Kubackiego nie tylko do obrony tytułu, ale nawet do podium okazały się niewystarczające.

Jestem zawiedziony. Wiedziałem, że to nie będą łatwe zawody, że nikt nie da nam niczego za darmo. Wiedzieliśmy, że przyjdzie nam się mierzyć z bardzo wysokim poziomem. Skoki narciarskie są nieprzewidywalne, ale wnioski podczas danego weekendu można wyciągać. Czegoś nam tu ewidentnie brakowało. Sam czułem, że moje skoki nie są na optymalnym poziomie. Nie czułem się w super dyspozycji. Robiłem jednak, co mogłem - zapewnił trzykrotny mistrz olimpijski.

W nieoficjalnej indywidualnej klasyfikacji Stoch był szósty, Kubacki dziewiąty, Żyła 14., a Hula 28. W świetnym stylu triumfowali Niemcy, przed Austriakami i Japończykami.

Mimo smutnego nastroju Stoch daleki jest od załamywania rąk.

I tak nie było źle. Wczoraj było piąte miejsce, dzisiaj czwarte. Może za tydzień będzie jeszcze lepiej? To nie jest koniec świata, to nie jest tak, że kompletnie zawaliliśmy. Tragedia byłaby, gdybyśmy do drugiej serii nie awansowali, a przecież do ostatniego skoku walczyliśmy o podium. Inni byli lepsi od nas, ale nie jest powiedziane, że w następnym konkursie my nie będziemy. Taki jest ten sport - podsumował.

Kolejną szansę na medal biało-czerwoni będą mieli w piątkowym konkursie indywidualnym na normalnej skoczni w Seefeld.

Nowy obiekt, nowe wyzwania, nowe możliwości. Jutro jest nowy dzień. Teraz przyda mi się chwila spokoju, złapanie oddechu - powiedział Stoch.