Piłkarski Kopciuszek z Belgii spróbuje przedłużyć wieczorem swój sen o potędze. KAA Gent zagra z niemieckim Wolfsburgiem w pierwszym meczu 1/8 finału. To zdecydowanie najbiedniejsza drużyna spośród tych, które walczą jeszcze w Champions League.

REKLAMA

Jak już spełniać marzenia to z przytupem. Tak zaczęli działać w Gandawie i na razie wszystko idzie jak z płatka. KAA Gent w 2015 roku po raz pierwszy w historii klubu zdobył Mistrzostwo Belgii, a historię ma zacną, bo powstał w 1864 roku, choć oczywiście pod inną nazwą. Dopiero 30 lat później w Belgii zapoczątkowano rozgrywki ligowe, co i tak - trzeba przyznać stawia Belgów w roli prekursorów ligowych rozgrywek. Przez ten cały czas klub z Gandawy poza tytułem mistrza dwa razy kończył rozgrywki na drugim miejscu - szału więc nie ma. Warto pamiętać, że w Belgii nie łatwo się przebić. W ostatnich 30 sezonach 22 razy tytuł zdobywał Anderlecht Bruksela albo Club Brugge.

KAA Gent nie zapadł więc specjalnie w pamięć kibiców europejskiej piłki, choć może warto odnotować, że to tam w dorosłą piłkę wchodził Kevin De Bruyne. Małe miasto i mały 20-tysięczny stadion od kilku lat gościć zaczął europejskie puchary, ale w tym sezonie w Gandawie panuje piłkarski szał. My możemy się przyglądać i zazdrościć. Skazywany na pożarcie mistrz Belgii w fazie grupowej zdobył 10 punktów, a rywali miał nie byle jakich. Gent świetnie grał u siebie. Pokonał Zenit Sankt Petersburg 2:1, Valencię 1:0 i zremisował z Olympique Lyon 1:1. Na wyjeździe udało się pokonać drużynę z Francji 2:1. Wyjazdy do Hiszpanii i Rosji kończyły się porażkami 1:2. Mamy więc 10 punktów, świetną grę na własnym stadionie i brak jakiejkolwiek poważnej wpadki. Ba, warto pamiętać, że grając u siebie z Lyonem piłkarze z Belgii kończyli mecz w "9".

W Champions League najlepszym strzelcem drużyny jest Danjel Milicević - z 3 trafieniami. W zespole wyróżniają się jeszcze Laurent Depoitre, Mats Sels czy kapitan Sven Kums. Cała ferajna z Gandawy wyceniana jest obecnie na 66 milionów euro. To jak na europejskie standardy klasa średnia i to nieaspirująca specjalnie do społecznego awansu.

I pomyśleć, że gdy my - pod koniec lat 90-tych - żyliśmy wspomnieniami występów Legii i Widzewa w Lidze Mistrzów, KAA Gent stał na skraju bankructwa. Odkąd szefem klubu został Ivan De Witte wszystko zaczęło się jednak zmieniać. Od 1999 roku klub zdołał spłacić wszystkie zobowiązania wynoszące ponad 20 milionów euro, a w końcu zdobył mistrzostwo i gra w Lidze Mistrzów. Teraz na drodze mistrza Belgii stanie niemiecki Wolfsburg. W porównaniu z Gent to sportowa machina. Belgowie już sobie jednak radzili z takim przeszkodami. Doszli do etapu, na którym nikt się ich nie spodziewał. I liczą na więcej - splendoru i pieniędzy.

Gent nie rozgrywa sezonu życia w Lidze Mistrzów kosztem rozgrywek w Belgii. Na razie ma tyle samo punktów co liderujący Club Brugge.


(dp)