Franciszek to trzeci po Janie Pawle II i Benedykcie XVI papież, który odwiedza niesławny obóz zagłady Auschwitz-Birkenau, pierwszy jednak, którego obecność nie ma oczywistego kontekstu jego własnych losów - pisze w portalu "Crux" ceniony watykanista, John L. Allen Jr. Jego zdaniem, to potwierdza, że pamięć o Auschwitz nie dotyczy już konkretnych papieży, ale całego Kościoła katolickiego. Wydaje się jasne, że każdy przyszły papież, który odwiedzi Polskę - a trudno sobie wyobrazić, by nie odwiedził - pojedzie do Auschwitz-Birkenau, by dać tej pamięci wyraz.

REKLAMA

Allen pisze w swojej depeszy z Krakowa, że obóz Auschwitz-Birkenau to przede wszystkim miejsce pamięci, które ma sprawić, że tamten horror nigdy nie zostanie zapomniany i nigdy nie będzie mógł się powtórzyć. Franciszek potwierdza, że ta pamięć jest udziałem całego Kościoła katolickiego, niezależnym od biografii konkretnego papieża, inaczej bowiem niż jego poprzednicy ani nie wchodził w dorosłość w cieniu tego obozu zagłady, ani nie pochodzi z narodu, który zań odpowiada.

Zdaniem redaktora portalu "Crux" wizyta w Oświęcimiu jest wyrazem wiary Franciszka, wyrazem szacunku dla pamięci jako równocześnie obowiązku, ale i drogi do pojednania. Allen przypomina czerwcową wizytę papieża w Armenii, kiedy odwiedził Mauzoleum Zagłady na górze Cicernakaberd, upamiętniające zagładę z rąk Turków 1,5 miliona Ormian. W księdze pamiątkowej napisał tam miedzy innymi, że "pamięć jest źródłem pokoju i przyszłości". Teraz wyrazem przekonania, że pamięć może prowadzić do zmian, była wizyta w Auschwitz.

"Teraz, kiedy w Auschwitz zatrzymało się już trzech papieży, w tym jeden, który nie miał żadnych osobistych związków z tym miejscem" - pisze John L. Allen Jr. - "wydaje się jasne, że każdy przyszły papież, który odwiedzi Polskę - a trudno sobie wyobrazić dowolnie długi pontyfikat bez choć jednej wizyty w tym w przytłaczającej większości katolickim kraju - odbędzie też podróż do Oświęcimia. Nie jest przy tym istotne, czy papież cokolwiek w tym miejscu będzie mówił, wizyta mówi sama za siebie".

Trudno się z tym nie zgodzić.