W nocy zakończyła się kontrola przeprowadzona przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych po zatrzymaniu samotnej matki z Opola. Kobieta została zabrana z domu przez policję, kiedy dwójka jej dzieci spała. W nocy trafiły do pogotowia opiekuńczego. Wszystko przez 2 tys. zł długu.

REKLAMA

Wyniki kontroli przeprowadzonej przez MSW powinniśmy poznać dziś około południa. Wczoraj wyjaśnienie sprawy zapowiedział premier. Jak podkreślił Donald Tusk, "ma to zająć godziny, a nie dni". W rozmowie z reporterem RMF FM Małgorzata Woźniak, rzeczniczka MSW, przyznała, że przedstawiciele departamentu kontroli ministerstwa, Komendy Głównej Policji i Biura Rzecznika Praw Dziecka w Opolu przeglądali, analizowali i zabezpieczali wszystkie dokumenty związane z bulwersującym zatrzymaniem kobiety.

Według dotychczasowych informacji, policjanci, wykonując postanowienie sądu o zatrzymaniu kobiety, zachowali się zgodnie z prawem. Jednym ze sprawdzanych wątków, jest to, czy w związku z późną porą i trudną sytuacją samotnej matki, funkcjonariusze mogli odstąpić od decyzji sądu. Dwa tysiące złotych matka była winna urzędowi skarbowemu.

Wczoraj Maciej Milewski z opolskiej komendy policji powiedział reporterce RMF FM Annie Kropaczek, że funkcjonariusze przyszli do mieszkania kobiety około godziny 22, bo o takiej porze prawdopodobieństwo zastania kogoś zazwyczaj jest większe. Policjanci nie wiedzieli jednak, że osoba, którą mają zatrzymać, to matka samotnie wychowująca dwójkę dzieci. Teraz tłumaczą, że nie było możliwości pozostawienia dzieci pod opieką kogoś bliskiego.

Głos w sprawie zabrała też Komenda Główna Policji. Jej rzecznik Mariusz Sokołowski tłumaczył naszemu reporterowi Krzysztofowi Zasadzie, że funkcjonariusze mieli wyjątkowo niewdzięczną rolę, ale musieli wykonać postanowienie sądu. Sokołowski podkreślił też, że policjanci starali się najpierw wezwać kogoś z rodziny kobiety, by zaopiekował się dziećmi, ale ponieważ jej bliscy mieszkają w innym mieście, trwałoby to kilka godzin.

Tusk: Takie działania są niedopuszczalne

W sprawie głos zabrał też premier. Donald Tusk powiedział, że tego typu działania są niedopuszczalne. Dodał, że osobiście zaangażuje się w wyjaśnienie sprawy. Stanie się to w ciągu godzin, a nie dni - podkreślił. Na pewno nie odpuścimy. Tego wyjaśnienia będzie domagała się, jestem przekonany, cała Polska - powiedział premier.

RPD: Taka sytuacja nie powinna się powtórzyć

Sprawą zajął się także Rzecznik Praw Dziecka. Zleciłem zbadanie tej sprawy. Mnie zależy przede wszystkim na zabezpieczeniu dobra dzieci. Na pewno dokładnie zbadam procedury obowiązujące w takich przypadkach, takie sytuacje nie powinny się powtarzać. Ja się nie godzę na takie traktowanie dzieci - powiedział Marek Michalak.

Jak dodał, trzeba ustalić, czy rzeczywiście - tak jak mówi matka - po dzieci miał przyjechać ktoś z rodziny. W takiej sytuacji, zdaniem rzecznika, lepiej byłoby poczekać, niż zabierać maluchy do pogotowia opiekuńczego. Dzieci nie wolno traktować przedmiotowo - podkreślił.

Rzecznik zamierza też zbadać, czy nie można było prosić sędziego o odroczenie decyzji w tej sprawie. Przypomniał, że np. w sądach rodzinnych są 24-godzinne dyżury sędziów, by w nagłych sytuacjach można było podjąć adekwatną decyzję. Zbadamy dokładnie przepisy i zobaczymy, czy można było postąpić inaczej, czy nie było innego wyjścia. Na pewno w tym przypadku zabrakło empatii - podsumował Michalak.