Wobec skromnego zwycięstwa w wyborach prezydenckich Wiktor Janukowycz będzie prowadził umiarkowaną politykę - uważa znany amerykański ekspert ds. Ukrainy Adrian Karatnycky. Gdyby sytuacja ekonomiczna była lepsza, Tymoszenko by zwyciężyła. Fakt, że mimo kryzysu osiągnęła tak wysoki wynik, świadczy, że jest na Ukrainie wciąż potężną siłą. Nieznaczne zwycięstwo Janukowycza zmusi go prawdopodobnie do licznych kompromisów - przekonuje Karatnycky.

REKLAMA

Związany z konserwatywną fundacją Freedom House ekspert zwraca uwagę, że przywódca Partii Regionów wygrywa różnicą tylko 3 punktów procentowych. I to mimo że poważny kryzys gospodarczy na Ukrainie nie sprzyjał jego rywalce, premier Julii Tymoszenko.

Karatnycky przewiduje, że nowy prezydent będzie starał się utrzymywać dobre stosunki z Zachodem. Janukowycz będzie bardzo chciał zyskać poparcie Unii Europejskiej i pomoc MFW dla gospodarki ukraińskiej i wysłać sygnał, że Rosja nie jest dla niego centrum politycznego uniwersum. Będzie się starał być otwarty na współpracę z USA i Europą - przekonuje.

Karatnycky uważa też, że mimo opinii polityka prorosyjskiego, jaką ma Janukowycz, stosunki Ukrainy z Rosją za jego rządów nie muszą być wcale idealne. Janukowycz był w ostatnich latach nie najlepiej traktowany przez Putina. Kreml wiele zainwestował w tym czasie w Julię Tymoszenko. Dla kogoś takiego jak Janukowycz, który pochodzi z nizin społecznych, szacunek jest szczególnie ważny. Myślę więc, że może to być czynnikiem w jego przyszłych stosunkach z Rosją - mówi ekspert.

Jego zdaniem, Julia Tymoszenko może tymczasem starać się pozostać na stanowisku premiera, ale dla Ukrainy byłoby lepiej, gdyby Janukowycz się na to nie zgodził. Kreml wolałby, żeby oboje dzielili się władzą, ponieważ sądzi, że w takim układzie wygrywałby rywalizację między nimi o wpływy w Rosji na swoją korzyść. Moskwa korzystałaby z nieustannych napięć między Janukowyczem a Tymoszenko, osłabiających kraj. To najgorszy scenariusz dla Ukrainy, więc lepiej, aby Janukowycz wszedł w ewentualną koalicję z innymi - uważa Karatnycky.