O tym, jak ciągle zmienia się Johannesburg pod względem społecznym, opowiadał mi Dobek Pater - Polak od lat mieszkający w RPA, autor książki "Życie codzienne w Johannesburgu".

REKLAMA

Granice cały czas się przesuwają, może nie bardzo dynamicznie, ale to cały czas trwa. Po 1994 roku zmienił się podział miasta, podział dzielnic. Wszystko zmieniło się po zniesieniu prawa segregującego miejsce zamieszkania białych, czarnych czy hindusów. Choć już wcześniej centrum miasta stało się czarne. W latach 80. biali zaczęli osiedlać się na obrzeżach miasta, a w ich miejsce pojawili się czarni.

Segregacja nie jest zalegalizowana, ale ciągle trwa - można powiedzieć, że teraz o wszystkim decyduje prawo natury. Takie dzielnice jak Hillbrow Yeowill kiedyś były ulubionymi miejscami spędzania czasu przez młodzież. Było tam pełno knajp czy restauracji. Teraz rządzą tam Nigeryjczycy. Przeważnie handlują narkotykami, bronią, kontrolują też rynek prostytucji. Nie jest tam bezpiecznie.

Często swoich gości pytam: "Czy chcecie jechać drogą bezpieczną, czy ciekawą?" Jeśli wybiorą ciekawą, jedziemy nocą przez Hillbrow - wtedy proszą mnie, żebym się nie zatrzymywał na czerwonym świetle. W Yeowill mieszkał kiedyś mój brat i bardzo mu się podobało do momentu, kiedy pewnego wieczora pod jego oknami miała miejsce strzelanina. Policja walczyła z nigeryjskim gangiem. Postanowił się wyprowadzić. Dzielnice dzielą się teraz na klasy społeczne, ale to ciągle jest uwarunkowane kolorem skóry. Klasa średnia to jednak przede wszystkim biali.

Johannesburg jest młodym miastem, ale bardzo różnorodnym. Chińczycy trafili tu na początku XX wieku. Mieli pracować w kopalniach i przy budowie kolei. Hindusi mieli pracować na plantacjach trzcin cukrowych.

I jedni, i drudzy stworzyli potem w miastach swoje dzielnice. Ponadto oczywiście Holendrzy, Hugenoci z Francji, Niemcy, Żydzi z Litwy czy wschodnich rejonów Polski. Po upadku kolonializmu w Mozambiku i Angoli pojawiło się tu dużo Portugalczyków.

Wiele osób spędza tu weekendy w centrach handlowych. Jest ich coraz więcej i wszędzie są ludzie - to zdumiewające. Popularne są także kluby etniczne, kafejki, restauracje. Takie otoczenie kulinarne jest przez mieszkańców bardzo lubiane. Niedziela to taki rodzinny dzień.

Króluje grill. Szczególnie lubią go Afrykanerzy. Smaży się kilogramy mięsa i oczywiście zapija litrami piwa.

Każda dzielnica ma swój klub biegaczy. Często organizowane są maratony, wyścigi na rowerach górskich. Sporo jest kajakarzy. Co ciekawe, w Johannesburgu są dwa kina, które pokazują coś więcej niż tylko amerykańską komercję, i dwa kina hollywoodzkie. Tam chodzi najwięcej hindusów, ale nie tylko. Co charakterystyczne, murzyni uwielbiają spędzać czas w parkach. Miasto organizuje koncerty i ludzie potrafią cały dzień piknikować, grać w piłkę, albo po prostu siedzą na trawie, rozmawiają i nadrabiają zaległości z tygodnia.

Tyle o Johannesburgu opowiedział mi Dobek Pater.