"Jestem jeszcze bardziej zmotywowany, żeby wyruszyć latem na szczyt" - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Jacek Berbeka, brat himalaisty, który zginął na Broad Peak. Według niego, na wczorajszej konferencji zorganizowanej po powrocie polskiej ekipy, nie padła odpowiedź na pytanie, co tak naprawdę wydarzyło się na górze.

REKLAMA

Jak to się stało, że Tomasz Kowalski, który podobno w świetnej formie zdobył szczyt, po godzinie nie mógł zrobić kilku kroków, a najbardziej doświadczony z całej czwórki Maciej Berbeka nagle zniknął w czasie zejścia? - pyta Jacek Berbeka. Jak podkreśla, jest jeszcze bardziej przekonany, że powinien wyruszyć na poszukiwania ciała brata.

Po bardzo szczegółowym wysłuchaniu konferencji, która została przeprowadzona po powrocie wyprawy, muszę powiedzieć, że jestem jeszcze bardziej zmotywowany do przeprowadzenia tej wyprawy latem. W celu odnalezienia i pochowania ciał mojego brata i Tomka Kowalskiego. Jak słyszałem na tej konferencji, Adam Bielecki stwierdził, że w czasie rozmów, które słyszał przez radio - chodzi o rozmowy przeprowadzane między Krzyśkiem a Tomkiem - jest w stanie, bez problemu pokazać miejsce, w którym znajduje się Tomasz Kowalski - powiedział w rozmowie z RMF FM Jacek Berbeka.

Himalaista chce sam zorganizować wyprawę, która wyruszy na Broad Peak na przełomie czerwca i lipca.

Wczoraj zdobywcy Broad Peak: Adam Bielecki i Artur Małek, kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki oraz nadzorujący jej przebieg z kraju Artur Hajzer spotkali się z dziennikarzami na konferencji. Nie mam wątpliwości, że straciliśmy przyjaciół. W górach relacje między ludźmi bardzo szybko wchodzą na zupełnie wyjątkowy poziom - mówił Bielecki. Tomek miał problemy z oddechem, co by świadczyło o obrzęku płuc. Miał przy sobie lekarstwa, ale nie wiem, dlaczego po nie nie sięgnął (...) Pytałem go też cały czas o Maćka. Raz mówił, że go widzi, raz tracił go z oczu - opowiadał z kolei Wielicki. Kierownik wyprawy oraz Artur Hajzer poinformowali, że chcą, aby ich działania oceniła specjalna komisja powołana przez Polski Związek Alpinizmu. Nasze poglądy na temat tego, co działo się pod Broad Peak są subiektywne. Niech oceni nas specjalna komisja - powiedział Krzysztof Wielicki.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

5 marca na niezdobyty do tej pory zimą Broad Peak weszli Adam Bielecki, Artur Małek, Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka. Dwaj pierwsi wspinacze bezpiecznie zeszli ze szczytu do obozu IV, a potem do bazy. Berbeka i Kowalski nie zdołali dotrzeć na dół. Obaj zaginęli podczas zejścia. Po akcji poszukiwawczej i załamaniu pogody kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki uznał ich za zmarłych.

Adam Bielecki: Dalej będę się wspinał

Jesteśmy przygnębieni i chyba nikt się temu nie dziwi. Straciliśmy przyjaciół - nestora polskiego himalaizmu Macieja Berbekę i mającego wiele pomysłów na życie Tomasza Kowalskiego. Byliśmy powiązani nie tylko linami podczas wspinaczki. Ta lina to także symbol łączności między nami, alpinistami. Bywa, że zostaje zerwana, kiedy góra zabiera nam kolegów - powiedział Adam Bielecki, który w 2000 roku, w wieku 17 lat, dokonał samotnego wejścia w stylu alpejskim na Chan Tengri (7010 m). Każdy na swój sposób przeżywa śmierć Maćka i Tomka. Gdy tylko otrząsnę się po tym dramacie, znów wyruszę w góry. Nie było takiej chwili, aby przez głowę przeszła mi myśl o zaprzestaniu tego, co kocham robić. Dla mnie wspinanie to nie hobby, to sposób na życie. Nie wyobrażam sobie, abym nie poszedł już w góry - dodał. Każdy, kto wyrusza z wyprawą w góry wysokie nie myśli o tym, że nie wróci. Wprost przeciwnie - każdy jest przekonany, iż koniec będzie szczęśliwy (...) Każdego dnia ginie wiele osób, nawet na pasach, na zielonym świetle. Czy na widok takiej śmierci zrezygnujemy z przechodzenia przez jezdnię? Czy nie wsiądziemy do tramwaju, pociągu, samolotu, kiedy dowiemy się o katastrofie, kiedy ktoś z naszych bliskich poniesie śmierć? Podobnie jest w przypadku himalaizmu. Ryzyko jest zawsze, ale myślimy pozytywnie - podkreślał Adam Bielecki.

Schodząc z wierzchołka Broad Peak spotkał wspinających się kolegów. Odbyłem z nimi krótkie rozmowy. Wszyscy byli mocno zmotywowani i z wielką wiarą pokonywali ostatnie metry, że staną na wierzchołku. Może powinni zawrócić, ale pchała ich ta ogromna siła nadziei, że zdobędą szczyt. I zdobyli, lecz góra zastawiła pułapkę i zażądała ofiary. Zabrała siły Maćkowi i Tomkowi, aby nie mogli zejść, aby nie mogli być z nami i cieszyć się z ogromnego sukcesu - powiedział. Himalaista podkreślił, że ogromna wysokość jest strefą, w której szybko można zakończyć życie. Gdyby znad morza zabrać człowieka i wynieść na osiem tysięcy metrów - umrze po pięciu minutach. Z tej strefy trzeba jak najszybciej uciekać. Ja na szczycie byłem minutę, góra dwie. Na tej wysokości nie da się przeżyć bez wspomagania tlenem. Każdy krok w dół przybliża do życia, każda sekunda zastoju - do śmierci - mówił Bielecki.

Krzysztof Wielicki: Sprzeczne relacje Kowalskiego

Kierownik zimowej wyprawy na Broad Peak Krzysztof Wielicki powiedział wczoraj, że od Tomasza Kowalskiego, już po zdobyciu szczytu, odbierał sprzeczne relacje. Do czasu zdobycia wierzchołka Broad Peak przez całą czwórkę alpinistów, czyli Tomasza Kowalskiego, Adama Bieleckiego, Artura Małka i Macieja Berbekę, nie miałem żadnych wiadomości, które by mnie zaniepokoiły. Dopiero w trakcie schodzenia na podstawie rozmów prowadzonych z Tomkiem zorientowałem się, że coś jest nie tak - powiedział.

Kiedy pytałem, gdzie jest Maciek odpowiadał mi - idzie przede mną. W następnej łączności mówił, że Maćka nie widzi. Potem przekazał wiadomość w liczbie mnogiej - siedzimy na kamieniu. To ja na to - daj mi do słuchawki Maćka. A Tomek na to - Maciek nie chce gadać. Kompletnie niezrozumiałe było dla mnie, co się tam z nimi działo - dodał. Himalaista ani razu nie poprosił o pomoc. Poinformował, że nie ma siły schodzić ze szczytu i planuje spędzić tam noc.
Wywnioskowałem, że Tomek miał problemy z oddechem, co by świadczyło o obrzęku płuc. Miał przy sobie lekarstwa, ale nie wiem, dlaczego po nie nie sięgnął. Powiadomił również, że wypiął mu się od buta rak, ale - jak zaznaczył - miał trudności, aby go przypiąć - poinformował Wielicki. Maciej Berbeka mógł podczas zejścia wpaść w szczelinę albo spaść z grani w przepaść. Natomiast Tomasza Kowalskiego zmogła choroba wysokościowa.