Ponad 10 tysięcy złotych pensji ministerialnej oraz 2,5 tysiąca poselskiej diety - tyle mogą zarabiać nowe pełnomocniczki Ewy Kopacz. Jak ujawnił nasz dziennikarz, szefowa rządu wprowadza do resortów swoje przedstawicielki. Mają pilnować obietnic, które premier złożyła w swoim exposé.

REKLAMA

Beata Małecka-Libera ma w Ministerstwie Zdrowia dopilnować szybkiego uchwalenia i wprowadzenia w życie ustawy o zdrowiu publicznym. Projekt powstał kilka lat temu i ma uporządkować zadania samorządów i finansowanie opieki medycznej. Do tej pory zajmował się tym odwołany wiceminister Aleksander Sopliński.

Urszula Augustyn w Ministerstwie Edukacji Narodowej ma zajmować się sprawami bezpieczeństwa w szkole. Jej obowiązki będą pokrywać się z zadaniami wiceministra - Tadeusza Sławeckiego. Obie nominacje potwierdziła rzecznik rządu Iwona Sulik.

Pełnomocniczek może być więcej. Według informacji RMF FM, premier rozważa powołanie Elżbiety Pierzchały do resortu infrastruktury i Krystyny Skowrońskiej do Ministerstwa Skarbu Państwa. Te zmiany to efekt przeglądu resortów.

Rząd pęcznieje od pełnomocników Ewy Kopacz

To absurdalne, że pani premier powołuje pełnomocników do realizacji obietnic z exposé, a nie powierza tych spraw swoim ministrom. To brak zaufania! - tak plan powołania 4 posłanek PO na funkcje pełnomocników w ministerstwach: zdrowia, edukacji, infrastruktury i skarbu ocenia Jacek Sasin z PiS-u.

To jest niezwykle dziwne. Tym bardziej, że pani premier kształtowała tę Radę Ministrów, powoływała sama te osoby na stanowiska ministerialne, więc mianując tych pełnomocników wyraża wotum nieufności wobec tych osób, które tymi resortami kierują - mówi.

Iwona Śledzińska-Katarsińska z PO, w rozmowie z naszym reportem Mariuszem Piekarskim, broni Ewy Kopacz. Koleżanek pani premier ma bardzo wiele - komentuje. Na sugestię, że na razie wszystkie wchodzą do rządu, odpowiada: A co, ja nie jestem koleżanka? A nie wchodzę do rządu i się nie wybieram. Ja też jestem koleżanką pani premier. Pani premier ma bardzo wiele koleżanek.