Iga Świątek przyznała, że jest nieco zaskoczona swoją postawą w tegorocznym French Open. "Z drugiej strony wiedziałam, że jeśli będę w wielkoszlemowym finale, to właśnie tu" - podkreśliła 19-letnia tenisistka, która po raz pierwszy w karierze zagra w meczu o tytuł tej rangi. Świątek pokonała argentyńską kwalifikantkę Nadię Podoroską 6:2, 6:1 i awansowała do finału turnieju French Open.

REKLAMA

"Marzenie się spełniło. Czuję się jak we śnie" - przyznała Iga Świątek na konferencji prasowej po jej półfinałowym zwycięstwie nad argentyńską kwalifikantką Nadię Podoroską 6:2, 6:1.

W seniorskich zmaganiach na kortach im. Rolanda Garrosa nastolatka z Raszyna zadebiutowała w poprzednim sezonie. Zatrzymała się wówczas w nich na 1/8 finału. Takim sam wynik osiągnęła na początku tego roku w Australian Open. W US Open może pochwalić się dotarciem do trzeciej rundy, a w jedynym występie w Wimbledonie (2019) przegrała mecz otwarcia.

"Jestem nieco zaskoczona. Przed turniejem nie sądziłam, że mogę grać tutaj tak dobrze. Z drugiej strony wiedziałam, że jeśli będę w wielkoszlemowym finale, to właśnie tu" - zaznaczyła.

Jej finałową rywalką w sobotę będzie rozstawiona z numerem czwartym Amerykanka Sofia Kenin.

"To będzie trudne spotkanie, bo rywalka będzie bardziej ode mnie doświadczona. Ja znów będę +underdogiem+" - podsumowała Świątek.


Mecz o finał

Iga Świątek, choć zajmuje dopiero 54. miejsce w rankingu WTA, była faworytką czwartkowego pojedynku. Starsza o cztery lata Nadia Podoroska jest bowiem 131. rakietą świata i dopiero po raz drugi w karierze znalazła się w głównej drabince Wielkiego Szlema. Cztery lata temu przegrała w US Open mecz otwarcia. Natomiast jeszcze nie wygrała meczu w głównej drabince turniejów WTA. Jest pierwszą tenisistką w liczonej od 1968 roku Operze Erze, która startując od kwalifikacji dotarła we French Open do półfinału. U singlistów udało się to jedynie w 1997 roku Belgowi Filipowi Dewulfowi. W Wielkim Szlemie takim osiągnięciem wśród kobiet pochwalić się mogą jeszcze tylko Australijka Christine Dorey (Australian Open 1978) i Amerykanka Alexandra Stevenson (Wimbledon 1999). Obie - tak jak Argentynka - odpadły na tym etapie.

We wcześniejszych meczach zawodniczka z Rosario imponowała stylem, w który stanowił mieszankę wykorzystania siły uderzenia i techniki. W ćwierćfinale, w którym pokonała turniejową "trójkę" Ukrainkę Jelinę Switolinę, bardzo często i z dobrym efektem posyłała skróty. W czwartek jednak nie miała już tak wielu okazji do korzystania z tego zagrania, a też nie zawsze przynosiło jej ono punkty. Tego dnia nie była w stanie zagrozić rozpędzonej i ofensywnie grającej rywalce.

Iga wygrywa w pięknym stylu

Pierwszego seta kontrolująca sytuację i grająca bardzo ofensywnie Polka zaczęła od prowadzenia 3:0. W piątym gemie była o punkt od straty podania, ale wyszła z opresji. Nie przeszkadzał jej także wiejący na korcie centralnym wiatr. Myląca się wcześniej nieraz Podoroska co prawda poprawiła nieco grę chwilę w tej części tej partii, ale wystarczyło to jedynie na zapisanie na swoim koncie dwóch gemów w całej odsłonie.

W drugiej Świątek nie zwolniła tempa - szybko wypracowała przewagę 4:0.

Zagraniczni komentatorzy zachwycali się wszechstronnością Polki, która poza potężnym forhendem korzystała też z lobów i skrótów. Argentynka dostała brawa od publiczności za przełamanie w piątym gemie, ale to było wszystko na co jej pozwoliła rozpędzona przeciwniczka, która wykorzystała pierwszą piłkę meczową.

Była to pierwsza konfrontacja Polki z Podoroską. "Pomściła" za to Magdalenę Fręch, która uległa zawodniczce z Ameryki Południowej w pierwszej rundzie eliminacji paryskiego turnieju.

Świątek jest siódmą nierozstawioną zawodniczką, która dotarła do finału paryskiej imprezy. Zrobiła to także bez straty seta. Na otwarcie w tym roku wyeliminowała występującą z "15" Czeszkę Marketę Vondrousovą, finalistkę sprzed roku, a w 1/8 finału najwyżej rozstawioną Rumunkę Simonę Halep, główną faworytkę całej imprezy.

W finale French Open z Polaków wystąpili też: w deblu Wojciech Fibak (1977), a w mikście Klaudia Jans-Ignacik (2012) i Marcin Matkowski (2015). Żadne z nich nie wygrało.

Awans, czek i gratulacje

Tenisistka z Raszyna za sprawą czwartkowego sukcesu zaliczy spory awans na liście WTA i otrzyma czek na pokaźną sumę. Najwyżej w karierze dotychczas była w niej na 48. pozycji (luty 2020). W poniedziałek po raz pierwszy awansuje do czołowej "30". Po awansie do finału w wirtualnym rankingu jest sklasyfikowana na 24. miejscu. Triumf w nim oznaczałby prawdopodobnie przesunięcie się na 17. lokatę. Awans do decydującego meczu w singlu zapewnił jej czek na 850,5 tys. euro. Wywalczenie tytułu oznaczałoby premię w wysokości 1,6 mln. Dotychczas zarobiła na korcie 1,1 mln USD.