74. Rajd Polski będzie także wyjątkowy dla Krzysztofa Hołowczyca. Doświadczony kierowca pojedzie w nim tzw. „zerówką”. „Hołek” po raz pierwszy w Rajdzie Polski wystartował 30 lat temu. Będzie więc w Mikołajkach świętował jubileusz. W rozmowie z RMF FM Hołowczyc opowiedział między innymi o swoich wspomnieniach związanych z rajdem.

REKLAMA

Jan Kałucki: I znowu będzie smród, kurz, hałas, przekroczony do granic możliwości poziom paliwa w powietrzu". Kilka lat temu tego typu głosy nie schodziły z ust krytyków, kiedy zbliżał się Rajd Polski. W latach 90. odwoływano nawet odcinki specjalne. Spotyka się pan jeszcze z tego typu głosami?

Krzysztof Hołowczyc: Jest podobnie. Może paliwa są bardziej spalone, bo to oczywiste, że w silniku spalinowym musi być spalina i tego się nie da oszukać. Niemniej nie dajmy się zwariować. Te niecałe 50 samochodów, które zobaczymy na Rajdzie Polskim, nie generuje takiej ilości spalin, które zmienią cały region. Ale nie jestem po to, aby to tłumaczyć. To trzeba wytłumaczyć kilkudziesięciu tysiącom kibiców, którzy przyjadą i powiedzieć im "nie jeździcie, nie róbmy mistrzostw świata bo to jest be". Wydaje mi się, że taki chocholi taniec paru osób się skończył na szczęście i akceptacja tego rajdu już jest na normalnym poziomie. Świadomość ludzi z każdym kolejnym rokiem rośnie. Teraz niemal wszyscy wiedzą, że samochody mają katalizatory, są dobrze wyposażone....Faktycznie jadą piekielnie szybko (tego się nie da oszukać i wszyscy to wiedzą), ale ta atmosfera wokół Rajdu Polski teraz bardzo dobra.

Pan już przebiera nogami przed startem?

Kocham ten rajd. Wielokrotnie na nim byłem. Miałem piękne chwile, kiedy się wygrywało. Były też trudne momentu, kiedy zwycięstwo już było ale na przedostatnim odcinku specjalnym człowiek wypadał z drogi i wracał do domu z niczym. Było naprawdę różnie, ale bardzo kocham ten rajd. Dodatkowo jak baza przeniosła się na Mazury i jedzie po szutrach no to już jest coś fantastycznego.

No właśnie - co jest takiego w Mazurach? Ten region kojarzy się głównie ze spokojem, jeziorami i świetną kuchnią. Nikomu raczej nie przychodzą do głowy szybkie samochody. Przeciwieństwa się przyciągają?

Czy przeciwieństwa... Mazury są naturalnym miejscem. Są piękne szutrowe drogi, w wielu miejscach są to drogi głównie między najróżniejszymi polami. Ukształtowanie terenu powoduje, że jest sporo zakrętów. Są górki i dolinki. Droga się wije. A porównamy Rajd Polski z Rajdem Hiszpanii czy Portugalii, to nasza impreza jest piekielnie szybka. Wydaje mi się, że są trzy tego typu rajdu: u nas, w Finlandii i Szwecji. Cała reszta jest już bardziej kręta. Dodatkowo Rajd Polski jest przepiękną imprezą. Zawodnikom kojarzy się tym, że drogi są zatopione w ciemnej, prawdziwej zieleni. Rok temu rozmawiałem z Katarczykiem Nasirem al-Atijja (zwycięzca Rajdu Dakar, zdobywca Pucharu Świata w Rajdach Terenowych przyp. red.) i pamiętam jak powiedział "Jakim cudem potraficie mieć taką prawdziwą zieleń?!". Wtedy u nas było mniej więcej tak ciepło jak w jego kraju i on był zszokowany. Nie chciałem mu mówić, że takich dni jest u nas dosłownie parę. Z punktu widzenia kibica, to poczucie że rajd jest w tak pięknym regionie, w cudownych miejscach, a gdzieś po polnych drogach pędzą rajdowe samochody... jest w tym wszystkim coś wyjątkowego.

W tym roku będzie pan jechał samochodem początkowym i trzeba powiedzieć, że nazbierało się tych wszystkich liczb. 20 lat temu z Maciejem Wisławskim zdobył pan mistrzostwo Europy, a to będzie już pana 24. Rajd Polski.

Cholera... nie daj Boże myśleć o tych latach, które tak upływają. Ja też już mam sporo lat. W tym roku też pojadę z Maćkiem. Za każdym razem jak się spotykamy, to się śmiejemy że "ciągle żyjemy, więc nie ma na co czekać - wskakujemy do auta i jedziemy". Bardzo się cieszę, że kibice przyjęli nas start bardzo ciepło. Dla nas jest to taki moment, w którym mamy ogromną przyjemność, bo to spotkanie z kibicami, ta świadomość że są kibice musi towarzyszyć każdemu sportowcowi. Każdy powinien wiedzieć, że bez kibiców nie ma rajdów, imprez sportowych, a sportowiec nie istnieje.

Już nie chciałem wypominać, ale sam pan wspomniał. Krzysztof Hołowczyc - 55 lat. Maciej Wisławski - 73 lata. Niektórzy w takim wieku powoli zaczynają wciskać hamulec. Pan cały czas wciska gaz do dechy.

No cóż... lubię to. Lubię to co robię i ciągle mnie to bardzo mocno napędza. Co prawda zmieniłem dyscyplinę - z WRC przesiadłem się w rajdy terenowe. Po drodze udało się zdobyć Puchar Baja, podium Dakaru... 10 lat mnie to kosztowało zanim osiągnąłem ten szczyt. Teraz staram się wejść na następne, choć po zdobyciu w 2013 roku Pucharu Świata miałem świadomość, że w tych mistrzostwach już nic więcej nie ma i dlatego dla nas ten start z Maćkiem po 20 latach od zdobycia mistrzostwa Europy, kiedy byłem święcie przekonany, że to dopiero początek drogi jest dla wielkim świętem. Pamiętam, że wtedy zainteresowanie kibiców, jak mówią marketingowcy, było na poziomie narodowym. Noszono nas wręcz na rękach - to były wspaniałe chwile.

Oglądałem nie tak dawno filmy w internecie, kiedy zdobywali panowie mistrzostwo Europy - to jest kompletnie inna epoka. Faktem jest, że samochody miały więcej koni mechanicznych, ale jak się je zestawi z dzisiejszymi maszynami, to nawet nie ma czego porównywać.

Tak, to prawda. Kibice z lekkim rozrzewnieniem wspominają te czasy, kiedy najpierw ziemia grzmiała, a potem pojawiał się samochód. Kiedy nasze pojazdy wydawały potworne dźwięki i budziły lęk i postrach. Sam pamiętam, jak fani na nasz widok uciekali, bo nie wierzyli że jesteśmy w stanie skręcić. Teraz jest inny dźwięk, hałas i trochę inna trakcja. Dzisiejsze auta są nawet trochę szybsze, ale moce jakimi dysponowały tamte samochody to było coś innego. Coś, co dawało wielką frajdę. Takie same zmiany można zauważyć w Formule 1 - kiedyś były wielocylindrowe silniki, które dawały przecudowny dźwięk, a teraz.... Cały motorsport, szczególnie w Europie, przechodzi na silniczki 1,6 Turbo. Nie wszystkim się to podoba, ale szybkość tych aut i to co potrafią kierowcy z nimi robić budzi respekt.

Niektórzy też przechodzą na silniki elektryczne - mamy chociażby Formułę E. Myśli pan, że kiedyś tego typu pojazdy zagoszczą na dobre w WRC?

Tak może być. Trudno mi powiedzieć jak będzie, ale wszystko wskazuje na to, że idziemy w tym kierunku. Na pewno może być (jak to się u nas mówi) auto dopędzane prądem. Taki pojazd będzie mógł być sterowany w jeszcze bardziej precyzyjny sposób, jeśli chodzi na przykład o przeniesienie napędu. Ale czy nie zgubimy zupełnie tego ducha motorsportu? Tych przecudownych dźwięków... bo dźwięk ma jednak znaczenie.

Wygrywał pan trzy razy Rajd Polski. Jakieś najbardziej pamiętne momenty?

Oj było parę takich imprez. Paradoksalnie myślę, że nie te momenty kiedy się wygrywało, bo czasem była to walka na śmierć i życie. Najpierw z Dieterem Deppingiem - to był rajd wyjątkowy, bo do ostatniego odcinaka specjalnego walczyliśmy o zwycięstwo. Udało się, mimo uszkodzonego zawieszenia i to był pierwszy triumf Polaka w Rajdzie Polskim po 20 latach. To było coś wspaniałego. Ale myślę, że dla mnie takim pamiętnym rajdem (chociaż nie osiągnąłem wybitnego wyniku), to szóste miejsce w mistrzostwach świata, kiedy jechała cała światowa czołówka jechała. To był 2009 rok - Rajd Polski po 35 latach znowu zaliczany był do mistrzostw świata. Z moim pilotem robiliśmy wszystko co w naszej mocy. Na początku byliśmy zdziwieni, jak ci wszyscy kierowcy mogą tak szybko jeździć, a później stopniowo coraz szybciej jechaliśmy. W pewnym momencie zabrakło nam 0,2 sekundy aby wygrać jeden odcinek specjalny. Śmialiśmy się później, że dopiero po zakończeniu Rajdu Polski mogliśmy do niego przystąpić bo z każdym kolejnym odcinkiem rozpędzaliśmy się coraz bardziej. Ostatecznie tak jak wspomniałem zajęliśmy szóste miejsce. Jak na razie jest to miejsce, którego żaden Polak jadący samochodem klasy WRC nie pobił.

I za każdym razem miał pan skarpetki córek?

Tak. Jedną taką skarpetusię. W pewnym momencie były rzeczywiście dwie, jak miałem dwa kombinezony. Przeraziłem się, że jedna mogła zostać w jednym kombinezonie, a w drugim byłbym ubrany.

Bo dodajmy, że to jest pana talizman.

To prawda, to jest jedna skarpetka, która była zakładana na wszystkie nóżki do momentu aż nie podrosły. Ja tę skarpetkę cały czas mocno trzymam, mimo iż traciła wszystkie kolory. Ale ja głęboko wierzę, że ona na koniec zawsze mnie poprowadzi do domu.

A czy to wynika z tego, że uprawia pan sport ekstremalny. Zagrożenie czyha na niemal każdym kroku. Niekiedy można nawet spaść z 50 metrowej skarpy. Marian Bublewicz mówił wielokrotnie, że "tylko idiota się nie boi". Czy tego typu talizmany, zabobony, mają na celu odciążenie głowy od tych najgorszych myśli?

Ja myślę, że bać się trzeba i bardzo dobrze, że wspomniałeś słowa Mariana Bublewicza. Tak rzeczywiście jest, ale sztuką jest przełamanie strachu. To jest naprawdę coś wielkiego, a jeszcze większa jest satysfakcje kiedy panuje się nad strachem. Trzeba jechać na granicy, bo wtedy wykręca się lepsze rezultaty, ale nie można jej przekroczyć. To jest w rajdach najtrudniejsze.

Czyli w jakimś sensie trzeba wyłączyć wyobraźnie, ale nie zdrowy rozsądek. Tak się w ogóle da?

Wydaje mi się, że trzeba to ze sobą połączyć. Kiedy jedzie się 200 kilometrów na godzinę między drzewami to trudno tu mówić o zdrowym rozsądku. To jest bardziej taki instynkt, w którym trzeba przetrwać. W odpowiednim momencie nacisnąć pedał gazu, aby być szybszym od przeciwnika.

A jakie jeszcze cechy powinien mieć dobry kierowca? Tylko nie mówmy o takich oczywistościach jak "waleczność". Nie tak dawno oglądałem film o Ayrtonie Sennie i wydaje mi się, że Senna był bardzo wrażliwym człowiekiem. Wrażliwość na pierwszy rzut oka kłóci się sylwetką mistrza kierownicy?

Bardzo często są zupełnie przeciwne cechy. Z jednej strony wrażliwy, z drugiej bezwzględny zarówno dla siebie jak i dla otoczenia. Ja też kochałem Ayrtona Senne i to jest jeden z moich idoli i nie ukrywam, że człowiek gdzieś zawsze chciałby pewne cechy u siebie uwypuklić i poczuć, że jest takim gościem, który może zwyciężyć nie tylko na zasadzie szybkości, czy świetnego przygotowania ,ale aby był w tym również jakiś duch. To coś, czego nie można uchwycić.

Wracając jednak do rajdu - kierowca powinien też mieć głowę pełną pomysłów. Czytałem, że niektórzy kierowcy używali musztardy albo chleba, aby na przykład załatać dziurę w chłodnicy.

Ja już na szczęście jestem po tych czasach. My mieliśmy specjalne żele i inne rzeczy, dzięki którym można sobie pomóc. Szczególnie na Dakarze, zawodnicy mają bardzo specjalistyczne substancje i sposoby, aby przerwać i dojechać do mety. W rajdach WRC tego nie ma. Jedzie się jak najszybciej i nikt nawet przeze chwilę się nie zastanawia czy na przykład koło się urwało. Pędzi się do mety i dopiero za jej linią można się zastanawiać co dalej.

Czy właśnie tego typu rzeczy możemy się spodziewać w najbliższy weekend w Mikołajkach?

Na pewno tak, ale też fantastycznej atmosfery i świetnych kierowców. My z Maćkiem będziemy się starali podzielić z kibicami naszą radością, że możemy tu być i możemy ich spotkać. Ja naprawdę pozdrawiam tych wszystkich kibiców, którzy gdzieś przypominają sobie jak zjeżdżaliśmy różnymi odcinkami, gdzie udawało się wygrywać rajdy i całe mistrzostwa. Teraz mogę śmiało podziękować kibicom z to, że byli, są i mogliśmy się znaleźć w tym miejscu.