Anders Högström został skazany na 2 lata i 8 miesięcy za podżeganie do kradzieży napisu z Auschwitz. Wyroki usłyszeli także dwaj pozostali oskarżeni: Marcin A. - 2 lata i 6 miesięcy za podżeganie, oraz Andrzej S. - 2 lata i 4 miesiące za współudział w kradzieży. Wszyscy oskarżeni ukarani także zostali nawiązkami w wysokości po 10 tys. zł.

REKLAMA

Wyroki zapadły bez przeprowadzenia przewodu sądowego, ponieważ oskarżeni zgłosili chęć dobrowolnego poddania się karze i wnieśli o wydanie wyroku bez przeprowadzania procesu.

Sama wysokość kary nie była zaskoczeniem dla Andersa Högströma. Szwed zdenerwował się jednak, gdy dowiedział się, że sędzia nie uchyli mu tymczasowego aresztu. (Tak się stało w przypadku dwóch Polaków, którzy na wolności będą czekać na wezwanie do wiezienia). Wówczas Högström kilka razy powtórzył, że zostawienie go w areszcie to dowcip. Co więcej, stwierdził, że "Polska to jeden wielki dowcip".

Sędzia uzasadniając decyzję o pozostawieniu go w areszcie, mówił, że Szwed nie ma w Polsce stałego miejsca pobytu i wypuszczenie go na wolność mogłoby się skończyć jego ucieczką za granicę.

Adwokat Högströma zapewnił, że Szwed nie będzie odwoływał się od wyroku sądu.

Skazany Szwed do sądu został dowieziony z aresztu. Teraz w Polsce spędzi jeszcze kilka dni, później zostanie przetransportowany do Sztokholmu.

Przed sądem nie ma satelitarnych wozów zagranicznych telewizji. Rozprawa nie jest więc relacjonowana przez międzynarodowe media. Są za to wszystkie najważniejsze polskie stacje, trzy wozy satelitarne, kilkunastu fotoreporterów i kilkudziesięciu dziennikarzy.

Sędzia, który prowadzi rozprawę, spodziewając się tak dużego zainteresowania polskich mediów, zamienił sądowe sale. Rozprawę przeniósł z mniejszej do większej.

Do kradzieży napisu "Arbeit macht frei" doszło 18 grudnia 2009 r. Pocięty na trzy części napis odnaleziono 70 godzin później we wsi koło Torunia. Jak ustalono, pięciu Polaków - wśród których znajdowali się złodzieje i pośrednicy - działało na zlecenie pośrednika ze Szwecji.