Była szefowa dyplomacji USA Hillary Clinton zdobyła nieznacznie więcej głosów od swego rywala Berniego Sandersa w poniedziałkowych prezydenckich prawyborach w stanie Iowa. Ale dużo trudniej będzie jej wygrać z senatorem z Vermont za tydzień w New Hampshire.

REKLAMA

Jak potwierdziła już oficjalnie Partia Demokratyczna, Clinton zdobyła 49,8 proc., a Bernie Sanders 49,6 proc. głosów wyborców Partii Demokratycznej. Różnica jest więc minimalna. Przypadnie jej 23, a Sandersowi 21 delegatów, którzy będą reprezentować stan Iowa podczas letniej konwencji Demokratów, która wyłoni kandydata partii na prezydenta.

W prawyborach głosowało w sumie 171 tys. Demokratów, czyli prawie o 70 tys. mniej niż w rekordowym 2008 r., gdy zdecydowane zwycięstwo w Iowa zdobył ówczesny prezydent Barack Obama.

W przemówieniu wygłoszonym w poniedziałek wieczorem czasu lokalnego 68-letnia Clinton przyznała, że czuje "dużą ulgę" w związku z wynikiem w Iowa. Osiem lat temu w Iowa Clinton przegrała bowiem prawybory nie tylko z Obamą, ale także z byłym senatorem Johnem Edwardsem. Jej mąż Bill Clinton też nie miał w 1992 roku szczęścia do Iowa, zajął w ówczesnych prawyborach w tym stanie dopiero 3. miejsce. Ale nie przeszkodziło mu to potem zdobyć nominacji Demokratów i wygrać wyborów prezydenckich.

Ale Hillary Clinton znacznie trudniej będzie wygrać z obiecującym "polityczną rewolucję" senatorem Sandersem w New Hampshire, stanie, który głosuje w prawyborach jako drugi 9 lutego. Od miesięcy sondaże wskazują na znaczną, wynoszącą nawet kilkanaście punktów procentowych przewagę 74-letniego senatora w tym liczącym zaledwie 1,5 mln mieszkańców stanie Nowej Anglii. Jego popularność wynika z dużej mierze z tego, że pochodzi z sąsiadującego z New Hampshire stanu Vermont.

Znamy go tu i lubimy, a on zna nas. Jego przesłanie trafia tu na podatny grunt. Ale moim pierwszym wyborem jest Clinton. Bernie nie uzyska takiego poparcia jak ona w wyborach powszechnych - powiedziała podczas niedawnego mitingu wyborczego Clinton w Concord, stolicy New Hampshire, działaczka Demokratów Matha Richards, która kieruje hrabstwem Grafton w New Hampshire.

Sanders okazał się, obok miliardera Donalda Trumpa wśród Republikanów, największą niespodzianką pierwszej fazy kampanii prezydenckiej w USA. Obaj, choć mają skrajnie różne programy, krytykują "partyjny establishment" w Waszyngtonie i obiecują radykalnie zmienić Amerykę. Podkreślając, że jest socjalistą, Sanders obiecuje m.in. podniesienie pensji minimalnej, darmowe studia dla wszystkich i powszechną służbę zdrowia. Na jego mityngi wyborcze przychodzą tłumy najbardziej lewicowego elektoratu Demokratów. To głównie osoby białe oraz młodzi, zwłaszcza studenci. Swą pasją przypominają nieco wyborców, którzy osiem lat temu poprowadzili do zwycięstwa Obamę.


(j.)