"Bardzo się cieszymy, że mieliśmy okazję taki mecz rozegrać i go wygrać. Lepiej nie mogliśmy zacząć sezonu" - mówi o zdobyciu Superpucharu Polski napastnik Comarch Cracovii Grzegorz Pasiut. W wyjazdowym pojedynku jego zespół pokonał Ciarko PBS Bank KH Sanok 6:4. W rozmowie z RMF FM Pasiut przyznaje, że po golu Martina Vozdecký’ego na 3:3 na początku trzeciej tercji w boksie krakowian zrobiło się nerwowo: "Staraliśmy się uspokoić atmosferę i do końca grać swoje. Końcówka należała już do nas".

REKLAMA

Edyta Bieńczak: Zaliczyliście świetny wstęp do sezonu - pierwszy w historii polskiego hokeja Superpuchar na koncie Cracovii.

Grzegorz Pasiut: Bardzo się cieszymy, że mieliśmy okazję taki mecz rozegrać i go wygrać. Lepiej nie mogliśmy zacząć sezonu.

Ten mecz udowodnił, moim zdaniem, waszą dużą odporność psychiczną. Niedawno przegraliście dwa sparingi z Sanokiem, i to mimo początkowego prowadzenia w obu spotkaniach. Tym razem również zaczęliście od prowadzenia, ale byliście w stanie wtrzymać napór sanoczan, którzy uparcie gonili wynik.

Naszym celem było nie stracić bramki jako pierwsi, żebyśmy nie musieli gonić wyniku, bo drużyna z Sanoka jest bardzo groźna. To nam się udało. To my strzeliliśmy pierwszego gola i staraliśmy się kontrolować sytuację. Sanoczanie mieli swoje sytuacje, częściowo je wykorzystali. Ale my w tym meczu mieliśmy też więcej szczęścia i strzeliliśmy o te dwie bramki więcej.

Na początku trzeciej tercji, kiedy już po 26 sekundach gry Martin Vozdecký wyrównał na 3:3, pojawiła się jakaś obawa, że scenariusz ze sparingów może się powtórzyć?

Staraliśmy się uspokoić atmosferę w boksie, bo było trochę nerwowo, była obawa, że zrobił się wynik remisowy i będzie ciężko. Ale staraliśmy się do końca grać swoje i wykonywać to, co założyliśmy sobie przed meczem. To funkcjonowało.

Końcówka była nerwowa, w ciągu dwóch minut padły trzy gole. Najpierw twoja, bardzo ważna, bramka na 5:3 w 57. minucie, później trafienie Wilusza na 5:4 i w końcu gol Stoklasy na 6:4.

Myślę, że pod koniec meczu już przeważaliśmy. Niepotrzebne były kary, które zrobiliśmy, straciliśmy przez to sporo sił, ale końcówka należała już do nas, a przewaga dwóch bramek nas uspokoiła.

Sanoczanie nie zdołali wykorzystać m.in. prawie dwóch minut gry w podwójnej przewadze, wybroniliście się.

Tyle że kosztowało nas to strasznie dużo sił, bo ciężko się broni we trzech przeciwko pięciu. Bardzo pomógł nam Rafał Radziszewski, który wybronił wszystkie te sytuacje. Trzeba mu za to podziękować. Już od dobrych kilku lat pokazuje, że zawsze można na niego liczyć.

Superpuchar to jest dobra idea? Kiedy te mecze powinny być rozgrywane? Dwa tygodnie przed startem ligi to chyba za wcześnie.

Idea jest dobra ze względu na kibiców, bo pojawia się mecz o stawkę, nie tylko sparingi. To na pewno jest ciekawsze. Ale faktycznie mogłoby się to odbywać w późniejszym terminie, tuż przed startem ligi. Tak jak teraz drużyny są jeszcze w cyklu przygotowawczym do sezonu. Nie jest łatwo przygotować się specjalnie na ten jeden mecz, a później czekać dwa tygodnie na start ligi.

Jak w Cracovii wyglądał ten cykl przygotowań do sezonu?

W każdej drużynie to jest najgorszy okres. Trenuje się wszystko - siłę, wytrzymałość, szybkość. Treningi są ciężkie, bardzo męczące, bardzo bolesne, ale trzeba to przepracować, żeby później, w sezonie, było łatwiej. Trenujemy od maja, w sumie trzy miesiące bez przerw, żeby naładować akumulatory, żeby kondycji wystarczyło na cały sezon i jeszcze na mistrzostwa świata.

Na lodzie jesteśmy od początku sierpnia. Do tego momentu od maja trenowaliśmy na sucho, czyli rowery, bieganie, siłownia, pracowaliśmy nad samą wytrzymałością i siłą. Od sierpnia jest to kontynuowane, ale już na lodzie, więc jest przyjemniej. Wiadomo, że jak już się wyjdzie na lód, to myśli się już o meczach, i tych, które rozgrywamy przed sezonem, i o samej lidze.

Jakie macie cele na ten nadchodzący sezon?

Chcemy być w strefie medalowej. A im wyżej będziemy, tym lepiej.

Zdobycie Superpucharu - szczególnie, że sparingi z Sanokiem nie były udane, była wysoka porażka z Tychami - musi fajnie podbudowywać psychicznie przed startem ligi.

Na pewno. To był też w sumie pierwszy mecz, w którym graliśmy całym składem, więc podbudowało nas również to, że widzimy, że mamy silną drużynę i możemy z każdym powalczyć. Sparingi nie były udane, było do nich wiele zastrzeżeń. Ale do tego meczu - tak myślę - nie powinniśmy ich mieć.