Gazprom przekonuje, że nie może sprowadzić z Niemiec naprawionej turbiny do gazociągu Nord Stream 1, bez zapewnień ze strony UE, Kanady i Wielkiej Brytanii, że naprawa i transport takich urządzeń nie będzie podlegać sankcjom wprowadzonym w związku z wojną w Ukrainie - przekonuje firma w komunikacie. Koncern na sprawie turbiny próbuje ugrać jak najwięcej, tymczasem władze Niemiec i Siemens Energy przekonują, że nic nie stoi na przeszkodzie, poza opieszałością Rosjan.

REKLAMA

Gazprom w czerwcu zaczął ograniczać tranzyt gazu do Niemiec poprzez Nord Stream 1, przekonując, że potrzebuje turbiny Siemens Energy, która była konserwowana w Kanadzie. Urządzenie utknęło tam ze względu na sankcje. Berlin stawał na głowie, by umożliwić transport i w lipcu Ottawa zgodziła się na przesłanie turbiny. Urządzenie znajduje się obecnie w Niemczech, ale Rosjanom nie spieszy się, by je odebrać.

Gazprom w nowym komunikacie opublikowanym na Telegramie przekonuje, że "obecne antyrosyjskie sankcje" uniemożliwiają rozwiązanie sprawy turbiny do Nord Stream 1. Koncern twierdzi, że przez zwłokę tłocznia Portowaja pracuje na dużo niższej wydajności.

Gazprom wywiera presję na Kanadę, UE i Wielką Brytanię

Firma wskazuje, że kontrakt na naprawę turbin w Kanadzie został zawarty z brytyjskim Industrial Turbine Company, będącym częścią Siemens Energy. Zgodnie z warunkami, silnik miał został przekazany w maju Gazpromowi.

Jednak ze względu na sankcje kanadyjskie i bez zgody Gazpromu turbina została wysłana do Niemiec, zamiast do Rosji, co nie spełnia warunków kontraktu - piszą Rosjanie w komunikacie. Przekonują, że władze w Ottawie wystawiły dokumenty zezwalające na eksport urządzenia firmie Siemens Energy Canada Limited, która - według rosyjskiego koncernu - nie jest stroną kontraktu.

Według rosyjskiej firmy istnieje ryzyko, że Ottawa może uznać transport turbiny do Rosji za naruszenie. To z kolei może doprowadzić do cofnięcia zezwolenia i niemożności naprawy innych silników Nord Stream w Kanadzie - uważa Gazprom.

Rosjanie przekonują, że dostawa turbin z Kanady do Niemiec stwarza ryzyko związane z unijnymi sankcjami. Wskazują, że unijne rozporządzenie dotyka takich technologii.

Ponadto firma Industrial Turbine Company, z którą Gazprom zawarł umowę, podlega wymogom prawa brytyjskiego, więc mogą ją dotknąć sankcje nałożone przez Londyn.

Wobec braku oficjalnych wyjaśnień ze strony UE i Wielkiej Brytanii w sprawie stosowania sankcji nie jest jasne, czy naprawa i transport silników turbogazowych do tłoczni Portowaja nie będą podlegać ograniczeniom eksportowym - napisano w komunikacie. Wskazano, że istnieją obawy, że sankcje mogą zostać użyte w przypadku trzech innych remontowanych silników.

Tym samym reżimy sankcyjne Kanady, UE, Wielkiej Brytanii oraz niezgodność obecnej sytuacji z zobowiązaniami kontraktowymi ze strony Siemensa uniemożliwiają dostawę silnika 073 do tłoczni Portowaja - przekazał Gazprom.

Berlin: Turbinę można odebrać, nic nie stoi na przeszkodzie

Wczoraj kanclerz Olaf Scholz i dyrektor generalny Siemens Energy Christian Bruch zorganizowali konferencję, na której tłumaczyli, że nic nie stoi na przeszkodzie, by wysłać turbinę do Rosji. Nie chce tego jednak sam Gazprom.

Potrzebujemy udziału klienta, czyli Gazpromu. Ale jego (działań) nie ma. Dlatego nie możemy dostarczyć tej turbiny, która jest tu, w Niemczech, od ponad tygodnia - powiedział Bruch.

Jak podaje "Kommiersant", w ostatnich dniach między niemieckim urzędem celnym, Siemens Energy i Gazpromem prowadzona była korespondencja. Niemcy wydali zgodę na transport turbin do końca lipca 2023 roku, a osobne zezwolenie ze strony Brukseli nie jest wymagane, bo urządzenie nie podlega sankcje. Podobnie przekonuje Siemens. Także Londyn na piśmie potwierdził rosyjskiemu koncernowi, że nie istnieją ograniczenia uniemożliwiające zwrot turbiny.

Niemcom bardzo zależy, by cała przepustowość Nord Stream 1 była wykorzystywana. Bez tego trudno będzie o zapełnienie magazynów gazu przed zimą. Braki mogą skutkować społeczną i gospodarczą katastrofą. Gazprom więc pozwala sobie na szantaż, przy okazji próbując ugrać kolejne złagodzenie zachodnich sankcji. Przypomnijmy, że eksport ropy i gazu stanowi obecnie większość wpływów rosyjskiego budżetu.