Byłem na lotnisku Siewiernyj 10 kwietnia. Moje zadanie polegało na dopilnowaniu, żeby polska delegacja dotarła do Katynia - mówi w ekskluzywnym wywiadzie dla RMF FM funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu Gerard K. Ta rozmowa powinna zakończyć spekulacje, czy na lotnisku byli przedstawiciele BOR, czy też nie.
Do tej pory istniały dwie wersje wydarzeń. Szef służby generał Marian Janicki twierdził, że na lotnisku byli funkcjonariusze. Prokuratorzy, powołując się na zeznania BOR-owców twierdzili inaczej.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Roman Osica: Czyli, nie było żadnych przeciwwskazań, żeby pan się tym zajął? Fakt, że był pan kierowcą ambasadora Bahra nie umożliwiał panu koordynowania tego typu działań na lotnisku?
Gerard K: A nawet ułatwiał. Bo ja jako pracownik ambasady mam większe możliwości i mniej rzucam się w oczy. Bo jeżeli chodzi o lotnisko, to ja zawsze mogę wejść a koledzy z BOR, którzy byli tam oficjalnie musieliby mieć jakiegoś przewodnika z ich służb. Także mnie to nawet ułatwiało robotę.