Gdy samolot miał lądować, widzialność na lotnisku Siewiernyj wynosiła około 60 metrów - mówi w ekskluzywnym wywiadzie dla RMF FM funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu Gerard K. W rozmowie z Romanem Osicą oficer BOR, który czekał na polską delegację w Smoleńsku 10 kwietnia, podkreśla, że w momencie katastrofy był jedynym funkcjonariuszem BOR-u obecnym na miejscu. Gerard K. był kierowcą polskiego ambasadora w Rosji.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Gerard K: Zadzwoniłem do swojej małżonki, która była w Smoleńsku i ona przekazała telefon pierwszemu panu z BOR-u, którego spotkała. I poinformowała, że spadła tutka, według informacji jakie mamy i widzimy przed sobą, więc raczej nikt nie przeżył. W ciągu 20 minut można powiedzieć dojechali.
Roman Osica: Czy, w momencie, kiedy dotarliście do tego wraku, było słychać jakieś strzały? Pamiętamy film, na którym słychać coś co może przypominać strzały, kiedy są płomienie, kiedy jest dużo dymu.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Cały wywiad z funkcjonariuszem BOR również w najbliższym numerze "Newsweeka".