​Francuzi zebrali ponad 100 tysięcy euro na byłego bokserskiego mistrza kraju, którego nagrano jak bije policjantów podczas protestów "żółtych kamizelek". Akcję skrytykowali francuscy ministrowie.

REKLAMA

Two-time French light-heavyweight champion Christophe Dettinger says he was defending himself from riot police after being filmed punching a gendarme during Paris protests.For more from around the world, visit: https://t.co/y9aVBRsMHX pic.twitter.com/2Sm7OWHqFN

SkyNews8 stycznia 2019

37-letni Christopher Dettinger, były zawodowy mistrz Francji w boksie w wadzie półciężkiej, został sfilmowany jak bije się z policjantami podczas protestów "żółtych kamizelek". Robił to zdecydowanie odważnie, gdyż sam stawiał czoła trójce funkcjonariuszy.

Mężczyzna sam zgłosił się na policję. Wcześniej na filmie ogłosił, że był "rozzłoszczony" tym, że funkcjonariusze potraktowali jego i jego żonę gazem łzawiącym, dlatego przeszedł do rękoczynów. Zareagowałem źle - powiedział, jednocześnie dodając, że widział agresję wobec protestujących ze strony policji.

Demonstruję dla emerytów, dla przyszłości moich dzieci, dla samotnych kobiet, dla wszystkich, o których walczymy. Jestem "żółtą kamizelką", gniew wszystkich ludzi jest we mnie. Zawsze najmniejsi płacą najwięcej - mówił.

Internauci francuscy żeby pomóc bokserowi otworzyli na portalu Leetchi zbiórkę funduszy na pomoc prawną. Zbiórka odniosła olbrzymi sukces, gdyż zebrano 114 tysięcy euro. Portal ją jednak usunął, po krytyce ze strony władzy.

Wspieranie zbiórki w celu wsparcia osoby, która zaatakowała funkcjonariusza na służbie jest równoznaczne z współuczestnictwem w tym akcie przemocy - powiedziała wiceminister równości Marlene Schiappa.

Podobnie zareagowała minister pracy Muriel Penicaud. Jak ci ludzie mogą wmawiać swoim dzieci, młodzieży, że przemoc jest rozwiązaniem? - pytała w telewizyjnym wywiadzie.

Deputowany nacjonalistycznego Zjednoczenia Narodowego Sebastien Chenu powiedział, że zbiórka jest wyznacznikiem "nienawiści do rządu".

Protesty "żółtych kamizelek" trwają od listopada. Z początku protestujących łączył sprzeciw wobec podatku paliwowego, jednak obecnie jest to ruch przeciwko prezydentowi Emmanuelowi Macronowi. Manifestujący zarzucają mu, że faworyzuje najbogatszych i spycha koszty na biedniejszych, m.in. emerytów.