Rady gminne, wyłonione w marcu w pierwszej turze wyborów lokalnych we Francji, zbierają się w celu wyboru merów. Z powodu wymogów związanych z epidemią często nie mogą obradować w zbyt ciasnych siedzibach merostw. Przenoszą się więc w nieoczekiwane miejsca.

REKLAMA

W zamieszkanej przez 600 osób gminie Emieville (departament Calvados na północy kraju) dotychczasowy mer Stephane Amilcar postanowił przenieść obrady do miejscowego kościoła.

Zgodnie z przepisami sanitarnymi, radni siedzieli w odstępach od siebie, każdy w innej ławce. Gdy otwarto ustawioną pod ołtarzem urnę, okazało się, że Amilcar został ponownie wybrany.

Kontrowersje wokół wyboru miejsca

Nie jest jednak pewne, czy wybór zostanie zatwierdzony, a to dlatego, że przeciwko wykorzystaniu świątyni jako miejsca głosowania zaprotestował zarówno prefekt (departamentalny delegat rządu), jak i diecezja.

Jak donosi na swej stronie internetowej "Journal du Dimanche", nowy-stary mer bronił się twierdząc, że kościół, w którym bardzo rzadko odprawiane są nabożeństwa, należy do gminy i jest przez nią utrzymywany. Dlatego z braku innego miejsca postanowił wykorzystać świątynię i jej 300 metrów kw. powierzchni.

Cytowany przez radio France Bleu Normandie rzecznik diecezji Bayeux i Lisieux przyznał, że gmina jest właścicielem kościoła, ale nie oznacza to, że mer, bez zezwolenia proboszcza, może tam organizować wydarzenia, które nie mają nic wspólnego z religią.

Prefektura wyraziła natomiast wątpliwości, czy wybór mera w kościele nie jest sprzeczny z laickim charakterem Republiki Francuskiej.

Nikt nie wątpi za to w ważność wyboru mera w Gradignan (departament Żyronda na zachodzie kraju), dokonanego w ogrodzie merostwa - w tym przypadku nie z powodu braku miejsca, ale dlatego, że - jak powiedział mer tej miejscowości Michel Labardin w wywiadzie radiowym - "powołanie rady miejskiej, które odbywa się raz na sześć lat, zasługuje na coś lepszego niż (głosowanie) w zamknięciu, w maskach i bez publiczności".