Fiaskiem zakończyła się trzecia runda negocjacji wiceszefa Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa i komisarza ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego z ministrami rolnictwa pięciu państw borykających się z nadmiernym importem artykułów rolnych z Ukrainy. Rozmowy będą kontynuowane na szczeblu technicznym.

REKLAMA

Komisja Europejska zaapelowała o "konstruktywne i oparte na faktach podejście". Chodzi o to, że kraje muszą przedstawiać dowody w postaci statystyk, żeby uzasadnić swoje postulaty i umożliwić KE ich rozpatrzenie.

KE w dość twardy sposób zakomunikowała pięciu ministrom rolnictwa, że pakiet wsparcia dla rolników (100 mln euro z rezerwy kryzysowej, zgoda na objęcie niektórych artykułów rolnych zakazem importu z Ukrainy oraz pomoc w wywiezieniu zboża) jest uzależniony od zniesienia jednostronnych blokad importu.

Wiceszef KE Valdis Dombrovskis w odpowiedzi na wezwania do rozszerzenia listy artykułów objętych zakazem importu wyraził chęć rozpoczęcia dochodzeń ochronnych. Takie dochodzenia mogłyby zakończyć się wstrzymaniem importu. Dotyczyłoby to "niewielkiej liczby kluczowych produktów", a lista zgłaszanych przez ministrów artykułów poszerzała się z dnia na dzień.

Komisja Europejska ponownie określiła potrzebę szybkiego wypracowania wspólnego podejścia UE oraz uniknięcia jednostronnych rozwiązań i zakazów, które zagrażają integralności rynku wewnętrznego.

Tak jak byo do przewidzenia - fiaskiem zakoczya si 3 runda rozmw. KE przypomniaa, e pakiet wsparcia jest uzaleniony od zniesienia jednostronnych blokad importu z UA. KE apeluje o "konstruktywne i oparte na faktach podejcie", rozmowy techniczne a potem polit.porozumienie. https://t.co/tjHaCc0Q00

Sz_BorginonApril 25, 2023

Impas trwa

Komisja Europejska gotowa jest przystać na wydłużenie listy artykułów z zakazem importu z Ukrainy, natomiast raczej nie zwiększy sumy ponad 100 mln euro wsparcia dla rolników, bo musi mieć w tej sprawie poparcie większości państw. Ponadto warunkiem tej pomocy jest wycofanie się z jednostronnych blokad i zastąpienie ich rozwiązaniem wspólnotowym.

Jednostronna blokada importu rolnego z Ukrainy przez Polskę, Węgry, Słowację i Bułgarię została skrytykowana przez większość krajów Unii Europejskiej. Jest jednak zrozumienie dla problemu, ale kraje UE chcą decyzji wspólnotowych, a nie jednostronnych.

KE będzie musiała liczyć się z tymi krytycznymi głosami, rozmawiając z pięcioma krajami (z nadmiernym importem artykułów rolnych boryka się jeszcze Rumunia). A to oznacza, że jej stanowisko się usztywni.

Łotewski minister rolnictwa Didzis Šmits powiedział, że działania jednostronne Polski i pozostałych państw "są nieakceptowalne, bo jest wspólny unijny rynek". Jednocześnie zaznaczył, że jego kraj też ma problem z importem ukraińskiego drobiu i jaj. Podkreślił, że "trzeba równo traktować wszystkie kraje", gdy uruchamia się rezerwę kryzysową.

Fiński minister rolnictwa Antti Kurvinen obawia się, że takie jednostronne blokady wzmocnią narrację Rosji. Natomiast jego francuski odpowiednik wyraźnie uzależnił swoją zgodę na przekazanie 100 mln euro od odejścia krajów od działań jednostronnych. Nie można domagać się jednocześnie solidarności i podejmować jednostronne decyzje - powiedział. Zażądał także dokładnych statystyk i sprawozdania, jak wydano pierwszą transzę pomocy, czyli 56 mln euro (Polska otrzymała blisko 30 mln euro).

Na jakie ustępstwa gotowa jest KE?

KE może się zgodzić na poszerzenie listy artykułów rolnych z zakazem importu, pomóc w wywożeniu zboża, czy objąć kolejne artykuły rolne procedurą sprawdzającą, ale suma 100 mln euro nie jest do negocjacji. Jak usłyszała brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, "pieniądze te pochodzą z rezerwy kryzysowej, która jest dla wszystkich 27 państw, trudno ją było wynegocjować, musi wystarczyć do końca roku i nie jest z gumy".

Nieoficjalnie wiadomo, że z tej puli do polskich rolników trafiłoby blisko 40 mln euro. Z możliwością dopłaty z budżetu krajowego na poziomie 200 proc. dałoby to w sumie 120 mln euro, czyli ponad pół miliarda złotych.

Zgłaszane są kolejne produkty

Komisję zaczyna także irytować dopisywanie kolejnych produktów do listy. Najpierw zgodziła się (list szefowej KE Ursuli von der Leyen) na objęcie zakazem importu pszenicy, kukurydzy, rzepaku i nasiona słonecznika, co już było decyzją bez precedensu. Niektórzy twierdzą nawet, że było to naginaniem unijnego prawa.

Potem list wysłali ministrowie rolnictwa Polski, Bułgarii, Rumunii, Słowacji i Węgier, domagając się wpisania kolejnych 9 produktów. Następnego dnia Polska zgłosiła niespodziewanie jeszcze owoce i przecier jabłkowy. Wczoraj minister rolnictwa Robert Telus poinformował, że chce dopisać jeden artykuł - sok jabłkowy.

Bruksela potrzebuje statystyk, informacji o trudnościach logistycznych i towarach zalegających w magazynach czy chłodniach. Decyzje muszą mieć realne uzasadnienie. Nie mogą być uznaniowe.

Czy szybki kompromis jest możliwy?

Komisja Europejska chce szybko zakończyć negocjacje, bo spór służy Rosji. Nie jest jednak pewne, czy chce tego Polska. W jednej z rozmów z komisarzem Dombrovskisem premier Mateusz Morawiecki miał mówić o kompromisie w ciągu kilku tygodni. Zapowiadał nawet swój przyjazd w tej sprawie do Brukseli.

Komisja Europejska traktuje swoją ofertę jak pakiet. Chce, by 5 krajów wycofało się z jednostronnych decyzji ws. produktów rolnych z Ukrainy i przyjęło rozwiązania unijne. Brak porozumienia wyklucza 100 mln euro wsparcia dla rolników. Złamanie prawa jednostronnymi decyzjami oznacza sankcje.