Szczyt G20 potwierdził podziały w sprawie interwencji w Syrii, także w Unii Europejskiej nie będzie w tej sprawie wspólnego stanowiska - ocenia ekspert CFR Charles Kupchan. W Europie jest zbyt wielki opór, a kanclerz Niemiec przed wyborami woli tej kwestii unikać.

REKLAMA

Szczyt G20 nie przyniósł niespodzianek. Prezydent Barack Obama zebrał tych sojuszników co zwykle, by poparli dość ogólną deklarację o potrzebie odpowiedzi na użycie broni chemicznej w Syrii - powiedział ekspert Rady Stosunków Zagranicznych (CFR) Charles Kupchan, po zakończonym w piątek wieczorem szczycie. Jak podkreślił, w oświadczeniu tym nie ma wezwania do reakcji militarnej.

Wydaną w Petersburgu deklarację podpisało 10 państw G20: Australia, Kanada, Francja, Włochy, Japonia, Korea Południowa, Arabia Saudyjska, Turcja, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, a także Hiszpania, mająca status obserwatora. W oświadczeniu potępiono atak chemiczny w Syrii z 21 sierpnia, podkreślając, że ci, którzy dopuścili się tej zbrodni, muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności; zaapelowano o zdecydowaną odpowiedź społeczności międzynarodowej. Zaznaczono, że "dowody wyraźnie wskazują, iż to rząd Syrii jest odpowiedzialny za ten atak".

Obamie nie udało się przekonać do podpisania tej deklaracji - ani tym bardziej poparcia akcji wojskowej przeciwko Syrii - prezydenta Rosji Władimira Putina czy liderów innych państw z grupy wchodzących gospodarek, tzw. BRICS (Brazylia, Rosja, India, Chiny oraz Republika Południowej Afryki).

Jak oczekiwano, kraje BRICS oddzieliły się. To jest znak szerszego podziału między tym, jak USA i ich tradycyjni sojusznicy postrzegają zasady świata, i jak postrzegają je wschodzące potęgi - powiedział Kupchan.

Deklaracji, w przeciwieństwie do innych europejskich członków G20, nie podpisały też Niemcy.

Tymczasem dziś minister spraw zagranicznych USA John Kerry weźmie udział w Wilnie w posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych państw Unii Europejskiej, gdzie ma zabiegać o jak najszersze poparcie dla ograniczonej interwencji wojskowej w Syrii w odpowiedzi na użycie tam gazu bojowego.

Nie ma konsensusu w UE w sprawie Syrii. Jest zbyt dużo oporu wobec interwencji. A biorąc pod uwagę, że Niemcy są w okresie wyborczym, wydaje się, że kanclerz Angela Merkel chce po prostu uniknąć tej kwestii - powiedział Kupchan. Jego zdaniem nie ma szans, by w Wilnie doszło do jakiegoś przełomu.

(j.)