Po tym, jak w ciągu ostatniego tygodnia trzech nastolatków zatruło się dopalaczami, do dyskusji wrócił temat dostępności środków psychoaktywnych. W rozmowie z reporterem RMF FM doktor Wojciech Waldman, dyrektor Pomorskiego Centrum Toksykologii zapewnia, że - choć wciąż zdarzają się przypadki zatruć - skala problemu z dopalaczami jest znacznie mniejsza, niż wcześniej.

REKLAMA

Trzech nastolatków, po zatruciu dopalaczami, trafiło w ciągu ostatniego tygodnia do słupskiego szpitala. Na szczęście nic im nie grozi. Policja wyjaśnia, skąd mieli dostęp do niebezpiecznych środków. Policjanci nie chcą mówić o czarnej serii, przyznają jednak, że w powiecie słupskim jest problem. Mamy taką kumulacje. Nie zdarzają się zbyt często takie sytuacje, choć rzeczywiście teraz mieliśmy trzy przypadki w ciągu praktycznie kilku dni. Nie należy wyciągać być może pochopnych wniosków. Tak naprawdę czas pokaże, czy mamy do czynienia z lokalnym problemem, czy być może jakimś szerszym - mówi Maciej Stemplewski z pomorskiej policji.

Czy tak zwana wojna z dopalaczami - rzeczywiście zakończyła się sukcesem? O tym w rozmowie z naszym reporterem mówił doktor Wojciech Waldman, dyrektor Pomorskiego Centrum Toksykologii.

Kuba Kaługa: Jak jest dziś z dopalaczami? Jest problem czy go nie ma?

Wojciech Waldman: Zdarzają się pojedyncze przypadki zatruć dopalaczami, przy czym problem jest znacznie mniejszy, niż wtedy kiedy mieliśmy do czynienia z masowymi zatruciami. Sprawa jest o tyle trudna, że często pacjenci manipulują zeznaniami. Ktoś kto przyjmie amfetaminę równie dobrze może powiedzieć, że to był dopalacz i odwrotnie. To nie jest takie proste. Ogromny problem jest z oznaczaniem substancji. One są najczęściej substancjami mieszanymi. Często są tu substancje pochodzenia roślinnego zmieszane z syntetycznymi, w związku z czym takie oznaczenia są bardzo, bardzo kosztowne. W praktyce w warunkach klinicznych, czyli dyżurowych, o 2 w nocy jak musimy wykonać analizę, to jesteśmy w stanie oznaczyć około kilkunastu substancji psychoaktywnych. Natomiast te zawarte w dopalaczach są często niedostępne. I kierujemy się wtedy objawami. Jesteśmy w stanie w przybliżeniu na tej podstawie powiedzieć jakiego typu są to związki. Ponieważ one są często związkami mieszanymi, reakcje występują nietypowe. Wtedy przebieg takiego zatrucia może być bardzo niebezpieczny, ciężki.

A skąd pacjenci mają dostęp do dopalaczy?

To co widzimy na pewno to jest dostępność dopalaczy w Internecie. Pacjenci nam mówią o tym, że zdobyli dane substancje chemiczne, które są składnikami dopalaczy, z Internetu. Po prostu dopalacze zeszły do podziemia i są dostępne w takim samym zakresie jak na przykład amfetamina czy jej pochodne, w różnych miejscach rozrywkowych.

Wydaje się, że jako społeczeństwo mamy takie przeświadczenie - była wojna z dopalaczami, wygraliśmy ją i nie ma problemu. To nie do końca jest prawdą...

No udało się jakby zepchnąć dopalacze do podziemia. One nie są tak powszechnie dostępne i świadomość ich szkodliwości wzrosła. Myślę, że nikt nie łudził się, że dopalaczy w ogóle nie będzie... Spodziewaliśmy się, że one będą funkcjonowały na takiej samej zasadzie jak inne psychoaktywne środki, nielegalne. I tak też się stało. Nie ma możliwości kontrolowania przepływu wszystkich tych związków, tym bardziej, że jak ktoś bardzo chce to znajdzie sposób, żeby do nich dotrzeć.

A jeśli chodzi o liczbę waszych pacjentów, liczbę zatruć. Dużo mniej ich jest po tej wojnie z dopalaczami?

Tak zdecydowanie zaobserwowaliśmy taki trend. Niektóre ośrodki notowały nawet 50 zatruć miesięcznie, my 20-30. Wydaje się, że w tej chwili są to pojedyncze przypadki. Dwa, trzy no może w którymś miesiącu było więcej, ale naprawdę to są pojedyncze przypadki. W skali regionu to jest kilka, kilkanaście przypadków miesięcznie.

10 procent tego co było kiedyś, w tym najgorszym okresie?

Myślę, że jest to nawet 5 procent. Może 10 procent tego co wcześniej obserwowaliśmy. Właśnie w tym okresie, kiedy one były dostępne legalnie na rynku. Mało tego - reklamowane były jako substancje całkowicie bezpieczne. Dodam jeszcze, że my zajmujemy się od lat leczeniem przedawkowania czy toksycznego efektu różnych związków psychoaktywnych, narkotyków W momencie kiedy mamy do czynienia z konwencjonalnymi narkotykami, leczenie jest stosunkowo proste, dlatego, że mamy pełny panel możliwości.

Wiadomo, jak to leczyć po prostu...

Dokładnie. Natomiast tutaj problem polegał na tym, że w każdej partii - nawet nazywającej się dokładnie tak samo - były różne związki. Często o zupełnie innym działaniu. Postępowanie musiało być dostosowywane do każdego, indywidualnego przypadku. To nie jest proste w takiej praktyce klinicznej. Zupełnie byliśmy pozbawieni możliwości diagnostyki. Dokładnej diagnostyki zatruć dopalaczami.