Pięć zwycięstw, piętnaście wygranych setów i tylko jedna przegrana partia. Polscy siatkarze idą jak burza przez mistrzostwa Europy. Jutro zagrają w 1/8 finału z Hiszpanią. Fabian Drzyzga w rozmowie z Wojciechem Marczykiem przyznaje, że rzeczywiście biało-czerwoni mierzyli się w grupie ze słabszymi przeciwnikami. Rozgrywający zaznacza jednak, że trzeba cieszyć się grą naszej drużyny, ponieważ wygląda ona zdecydowanie lepiej od tego, co polscy siatkarze prezentowali na ostatnim Euro w Polsce.

REKLAMA

Wojciech Marczyk RMF FM: Wchodzicie powoli w te mistrzostwa, bo ta faza grupowa was raczej mocno nie zmęczyła?

Fabian Drzyzga: Na razie nie zmęczyła, bo ten turniej też nie jest męczący. Nawet jakbyśmy wszyscy grali w każdym meczu, to i tak ten turniej jest rozłożony w czasie. My robimy swoje, szanujemy przeciwnika i wygrywamy najszybciej, jak się da. Staramy się koncentrować na naszej siatkówce, na naszym boisku i na doskonaleniu naszych zagrań i różnych elementów. Nie skupiamy się na tym, czy ten turniej jest mocny czy słaby i jacy są przeciwnicy.

Nie jest trochę tak, że te mistrzostwa zostały odrobinę rozmyte; trochę straciły wartość, bo są 24 drużyny i turniej mega wydłużony. Patrząc na waszych grupowych rywali to np. pewne momenty w meczu z Czarnogórą wyglądały jak egzekucja.

Tak to wyglądało, ale tylko i wyłącznie dlatego, że podeszliśmy do tego meczu profesjonalnie. Gdybyśmy podeszli do tego spotkania śmiejąc się i żartując, to pewnie ten mecz wyglądałby zupełnie inaczej. Wszyscy, którzy grali, wykorzystali to dla siebie, bo dla niektórych był to pierwszy mecz na mistrzostwach. Każdy chciał się pokazać z jak najlepszej strony, żeby trener widział, że zawodnik jest gotowy. Nie ma co też mówić, że ten turniej się nie odbywa, a my tylko gramy i wygrywamy. Cieszmy się z tego, jak my gramy i że każdy przeciwnik nie ma z nami szans, bo z podobnymi przeciwnikami graliśmy na mistrzostwach dwa lata temu w Polsce i wtedy były męczarnie, a nasza gra wyglądała przeciętnie, chociaż wygrywaliśmy.

Nie usypia was to, że gracie na początku ze słabymi rywalami?

Myślę, że utrata koncentracji nie istnieje. Później będziemy musieli zagrać z w 1/8 lub w ćwierćfinale z przeciwnikiem, z którym będzie wiadomo, o co gramy. Trzeba się koncentrować na tym, co jest teraz, a nie na tym, czy turniej jest mocny czy słaby. Myślę, że brak koncentracji nas nie dotyczy. My te mecze traktujemy poważnie. Pamiętajcie też, że nie graliśmy żadnych sparingów, więc te mecze są dla nas super treningiem. Wiemy, że jesteśmy mocniejsi od tych drużyn, ale wykorzystujemy te mecze do zgrywania się, poczucia boiska, turnieju i mam nadzieję, że nasza forma będzie coraz lepsza.

Drugim rozgrywającym w kadrze prawie zawsze był Grzegorz Łomacz. Teraz wskoczył Marcin Komenda. Jak ta relacja między wami wygląda? Jest delikatna rywalizacja?

Marcin robi swoje, a ja robię swoje. To trener decyduje o tym, kto gra i nie chodzi o to, że ja jestem dłużej w kadrze, a Marcin jest pierwszy czy drugi rok. Marcin pracuje dobrze i zrobił postęp w ostatnim roku. Nawet wczorajszy mecz pokazał, jak potrafi grać. Życzę mu jak najlepiej, a nasza rywalizacja czy współpraca wygląda normalnie. Nikt do siebie nie skacze, nie szczekamy do siebie - brzydko mówiąc - tylko wspieramy się nawzajem. Mam nadzieję, że tak to będzie wyglądać zawsze. Uważam, że dwóch rozgrywających musi ze sobą żyć dobrze dla dobra drużyny.

Patrząc na wasze treningi to można zaobserwować, że klimat tam panujący jest taki rozrywkowy. Chodzi mi o dobrą atmosferę i świetną zabawę w tzw. sutpid games, bo widać, ze świetnie się bawicie, a trener wciąż wymyśla nowe gierki.

Zgadza się. Te gierki to forma rozgrzewki. To coś, co bardzo lubimy, bo przy tym też jest trochę śmiechu. Ale jest to forma rozgrzewki i rywalizacji. U Vitala nie ma klasycznych rozgrzewek, więc te gry to jest coś, co lubimy i na to czekamy. Później jest forma normalnego treningu, gdzie śmiechu jest mniej i skupiamy się na tym, co robimy. Śmiechy śmiechami, ale ten czas poświęcony na siatkówkę trzeba traktować poważnie, a potem można śmiać się już do woli.