"Czy dziełem sztuki może być ciało wypchanego zwierzęcia" - to pytanie, które zadaje sobie prawie cała Holandia. A wszystko przez holenderskiego artystę Barta Jensena, który postanowił dać drugie życie swojemu martwemu kotu.

REKLAMA

Zwierzak imieniem Orville ( od słynnego amerykańskiego pioniera lotnictwa Orville'a Wrighta ) posłużył jako element makabrycznego artystycznego przestawienia. Jego wypchane ciało zostało przez właściciela podłączone do zdalnie sterowanego modelu helikoptera, a do łap zwierzaka właściciel przyczepił niewielkie śmigła. W ten sposób kot wzbił się w powietrze, dostał też nowe imię: Orvillecopter.

To kontrowersyjne "dzieło sztuki" w ubiegłą niedzielę zostało zaprezentowane na festiwalu KunstRai w Amsterdamie. Jak się okazało, wywołało międzynarodowe zainteresowanie. Jeden z "kolekcjonerów" chciał zapłacić za kota 15 tys. euro. Teraz "Orvillecopter" wart jest 100 tys. euro. Przeciwko takiemu traktowaniu zwierząt zaprotestowały organizacje broniące ich praw.

Kocie "dzieło sztuki" podzieliło też samych Holendrów. Jedni twierdzą, że "Orvillecopter" to "słodki kociak", inni, że jego pan powinien zasięgnąć porady lekarza-psychiatry.

Zobacz film z "Orvillecopterem" w roli głównej