Rozpoczęły treningi na takich zasadach, jak amatorzy. Nie wiadomo, czy mają poddać się kwarantannie. Nie wiadomo zatem, czy dograją sezon i czy ktoś sfinansuje im testy na obecność koronawirusa. Mowa o piłkarkach grających w polskiej Ekstralidze. Kiedy Ekstraklasa jest na dobrej drodze do dokończenia sezonu, Ekstraliga nie może nawet normalnie trenować. Polski Związek Piłki Nożnej może zająć się tą sprawą już jutro. O problemach polskiej piłki kobiecej w dobie koronawirusa z trenerem Czarnych Sosnowiec Sebastianem Stemplewskim rozmawiał dziennikarz RMF FM Paweł Pawłowski.

REKLAMA

Paweł Pawłowski, RMF FM: Co wiemy o sytuacji kobiecej piłki w Polsce? Na pewno nie wiemy, co dalej z sezonem?

Sebastian Stemplewski: Dużo nie wiemy. Cały czas śledzimy piłkę męską i żeńską. Ciągle dowiadujemy się nowych rzeczy, a przełomowe wiadomości mogą dotrzeć do nas we wtorek. Z utęsknieniem czekamy na ten dzień. Wcześniej też wyznaczano daty i one nam nic nie powiedziały. Myślę jednak, że przełomowy będzie 12 maja.

Czego możemy się dowiedzieć? Mamy tylko dwie opcje: kontynuowania i zakończenia sezonu?

Myślę, że opcji jest trochę więcej. W grę wchodzi jeszcze półfinał i finał Pucharu Polski. Były też opcje rozegrania tylko pucharu. Drugim wariantem było podzielenie naszej ligi na grupę mistrzowską i spadkową. Tych opcji jest więcej. Tak naprawdę nie wiemy, co uchwali PZPN. My jesteśmy gotowi, by rozegrać całą ligę.

Jakie są nastroje w Ekstralidze i czego spodziewacie się po PZPN-ie?

Ekstraliga kobieca to najwyższy poziom rozgrywkowy i chciałbym, żeby był odbierany tak, jak Ekstraklasa męska. Jest to wizytówka polskiego kobiecego futbolu. Reprezentacja kobiet też jest na wysokim poziomie. Dlatego chciałbym, żeby PZPN podszedł do tego profesjonalnie i umożliwił piłkarkom dokończenie ligi. Jest to na pewno kosztowna operacja. Wiemy, że w Ekstraklasie wiązało się to z olbrzymimi środkami. Ale my jesteśmy Ekstraligą i chcielibyśmy też mieć możliwość dogrania sezonu. Z tego co wiem, inne zespoły w większości też przygotowują się i chciałyby dokończyć sezon na boisku.

Liczy pan, że są na to szanse? Tu też potrzebna będzie izolacja, testy przesiewowe, testy wymazowe.

Życzyłbym sobie, piłkarkom i kibicom, żeby to się odbyło. Nie chcemy sytuacji, żeby sezon został zakończony teraz, ponieważ w tabeli jest niepewna sytuacja. Wiem, że to są duże nakłady finansowe. Trochę tego czasu też potrzeba. Jeśli jednak we wtorek zapadłaby decyzja, że gramy, to my do końca czerwca jesteśmy w stanie - grając co 3 dni - rozegrać 10 kolejek. Dołóżmy to tego 2 kolejki Pucharu Polski. Naprawdę jesteśmy w stanie to rozegrać. Wystarczy nam na to około półtora miesiąca.

Jak wyglądają treningi w Ekstralidze? Ogólne przepisy zezwalają na wejście na boisko mniejszej grupy osób niż jest to w męskiej Ekstraklasie.

Myślę, że jesteśmy postrzegani jako amatorzy, bo też możemy przeprowadzić treningu w grupie sześcioosobowej. Trenujemy po godzinie. Później jest zmiana trenera i grupy trenującej. Takich grup mamy trzy. Musimy sobie w ten sposób radzić. W Ekstraklasie jest inaczej niż w Ekstralidze.

Czy kryzys związany z pandemią mocno dał się we znaki Czarnym Sosnowiec?

Chyba tak, jak w każdą drużynę. Kluby odczuwają tę sytuację. Aczkolwiek jesteśmy w stabilnej sytuacji. My mamy tylko jedno pytanie: kiedy możemy wrócić? Chcemy normalnie funkcjonować. Sezon powinien dobiegać końca. Dlatego nie wiemy, jak dalej funkcjonować. W finansach jest stabilnie, ale pewne ujemne finanse nam upłynęły. Dużo sponsorów chce pokazać się na meczach, na banerach, na koszulkach. W tej chwili jest to uniemożliwione, ale dajemy radę.