Odpowiedzialność prawna za upublicznienie treści spoczywa na tym, który je publikuje - mówi Zbigniew Ćwiąkalski. Odnosząc się do publikacji tygodnika „Wprost” b. minister sprawiedliwości oświadczył, że w tym przypadku został naruszony kodeks cywilny. Opozycja mówi o powołaniu komisji śledczej i dymisji rządu. Narodowcy zapowiadają na 18:00 manifestację przez kancelarią premiera.

REKLAMA

Zobacz również:

W sobotę wieczorem "Wprost" upublicznił nagranie, na którym słychać, jak szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz rozmawia z prezesem Narodowego Banku Polskiego Markiem Belką i byłym ministrem Sławomirem Cytryckim o hipotetycznym wsparciu przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS; Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz nowelizacji ustawy o banku centralnym. Tygodnik twierdzi, że do rozmowy doszło w lipcu 2013 roku. W listopadzie Rostowski został zdymisjonowany; pod koniec maja 2014 roku do Rady Ministrów wpłynął projekt założeń nowelizacji ustawy o NBP.

Jeden z autorów publikacji Michał Majewski pytany o weryfikację wiarygodności pozyskanego materiału powiedział, że redakcja "Wprost" sprawdziła, czy takie spotkania się odbyły, a odsłuchane nagrania oceniła jako spójne. Decyzję o publikacji treści nagrań podjęli z uwagi na ważny interes publiczny - dodał Majewski.

Odpowiedzialność prawna za upublicznienie treści spoczywa na tym, który je upublicznia - stwierdził b. minister Zbigniew Ćwiąkalski. W tym przypadku nie widzę na razie odpowiedzialności, do której można by zastosować przepisy kodeksu karnego - nie ma tam informacji, które mogłyby być tajemnicą państwową, nie ujawniono informacji ze śledztwa. Został naruszony kodeks cywilny - naruszone zostały dobra osobiste osób, które nagrano. To nie była służbowa rozmowa, tylko spotkanie prywatne, i osoby, których nagrania dotyczyły mają prawo do ochrony swoich dóbr osobistych - wyjaśnił.

Zdaniem Ćwiąkalskiego dopiero sąd może ocenić, czy ma zastosowanie zasada dobra publicznego, na którą powołuje się redakcja przy publikacji treści nagrań.

Kroki prawne zapowiedział właściciel restauracji, w której - jak twierdzi Wprost - nagrano polityków. "W trosce o dobre imię swoje, restauracji oraz przede wszystkim o bezpieczeństwo i zaufanie naszych gości nasi prawnicy podejmą niezwłocznie kroki prawne celem ochrony klientów restauracji, jej dobrego imienia oraz wyjaśnienia okoliczności opisywanych zdarzeń" - napisał w przesłanym Polskiej Agencji Prasowej oświadczeniu Robert Sowa.

Solidarna Polska, Polska Razem i Kongres Nowej Prawicy mówią o dymisji rządu i konieczności powołania komisji śledczej.

Ta afera pokazuje jedno, że mieliśmy rację, że to państwo właściwie nie istnieje, że trzeba stworzyć nowe państwo. Musimy na jesieni, razem z wyborami samorządowymi, zrobić wybory do Sejmu i Senatu. Trzeba, żeby ludzie mieli wybór - między obecną, całą klasą polityczną, a Nową Prawicą, która chce całkowicie zmienić państwo - mówił lider KNP Janusz Korwin-Mikke.

Lider Polski Razem Jarosław Gowin zaapelował do wszystkich klubów i kół parlamentarnych, aby natychmiast powołać komisję śledczą. Gowin stwierdził także, że premier Donald Tusk powinien natychmiast podać rząd do dymisji.

Dymisji rządu chce także Ruch Narodowy, który zapowiedział na dziś na godz. 18 demonstrację przed kancelarią premiera.

Politycy PiS mówią o kompromitacji rządu, używając określeń: "rząd się skończył".

Tygodnik "Wprost" twierdzi, że podobnych nielegalnych nagrań jest więcej, wymieniając m.in. rozmowę ministra transportu Sławomira Nowaka, byłego wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza oraz byłego szefa GROM-u Dariusza Zawadki, zarejestrowane miało być również spotkanie wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem, a także spotkanie szefa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego z biznesmenem Janem Kulczykiem czy Kulczyka z ministrem Pawłem Grasiem.

Tygodnik nie podaje, skąd ma nagrania ani kto nagrywał polityków.

(j.)