Dziennikarze "Wprost" nie mieli racji, odmawiając ABW wydania nośników nagrań - uważa profesor prawa, b. minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. Według niego żądano wydania przedmiotu przestępstwa, a nie ujawnienia informatorów.

REKLAMA

Na zlecenie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zażądała od tygodnika "Wprost" wydania nośników nagrań z rozmowami polityków. Tygodnik odmówił, bo - jak tłumaczył Sylwester Latkowski, naczelny "Wprost" - "musimy chronić informatora i na razie nie możemy wydać żadnych nośników, bo źródło sobie zastrzegło tajemnicę dziennikarską".

Według Ćwiąkalskiego tajemnica dziennikarska dotyczy tożsamości tego, kto przekazał redakcji "taśmy", a tu chodzi o wydanie przedmiotu przestępstwa, który nie jest objęty taką tajemnicą. Jego zdaniem prokuratura może teraz zarządzić przeszukanie w redakcji i zająć te materiały wbrew stanowisku redakcji.

Tajemnica dotyczy tylko źródeł informacji, a trudno sądzić, by na taśmie nagrał się informator - dodał Ćwiąkalski.

Według Kodeksu postępowania karnego rzeczy mogące stanowić dowód w sprawie "należy wydać na żądanie sądu lub prokuratora". Osobę mającą rzecz podlegającą wydaniu wzywa się do wydania jej dobrowolnie. "W razie odmowy dobrowolnego wydania rzeczy można przeprowadzić jej odebranie" - głosi Kpk.

Kodeks stanowi też, że osoby obowiązane do zachowania tajemnicy dziennikarskiej mogą być przesłuchiwane co do faktów objętych tą tajemnicą tylko wtedy, gdy jest to "niezbędne dla dobra wymiaru sprawiedliwości, a okoliczność nie może być ustalona na podstawie innego dowodu". W kwestii takiego przesłuchania decyduje sąd. Na postanowienie sądu przysługuje zażalenie.

Według Kpk zwolnienie dziennikarza od obowiązku zachowania tajemnicy nie może dotyczyć danych umożliwiających identyfikację autora materiału prasowego, listu do redakcji lub innego materiału o tym charakterze oraz identyfikację osób udzielających informacji opublikowanych lub przekazanych do opublikowania, jeżeli osoby te zastrzegły nieujawnianie powyższych danych.

Rzeczniczka praskiej prokuratury prok. Renata Mazur uchyliła się od odpowiedzi na pytanie PAP, co teraz zrobi prokuratura w całej sprawie.