Prokuratorski wniosek o uchylenie immunitetu posłowi Przemysławowi Wiplerowi trafił do sejmowej Komisji Regulaminowej - dowiedział się reporter RMF FM. Komisja nie weźmie jednak pod uwagę wcześniejszego zrzeczenia się immunitetu skierowanego przez posła do Marszałek Sejmu.

REKLAMA

Dajemy posłowi dwa tygodnie na ponowne skierowanie takiego pisma - powiedział RMF FM przewodniczący sejmowej Komisji Regulaminowej Maciej Mroczek. Prokuratura chce postawić Przemysławowi Wiplerowi zarzuty w związku z wydarzeniami przed warszawskim klubem.

30 października ubiegłego roku poseł świętował z przyjaciółmi piątą ciążę swojej żony. Twierdził, że został brutalnie pobity przez policję. Jak się okazało był pijany.

Poszliśmy na kolację z winem, później poszliśmy na drinka do lokalu, siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Gdy wychodziłem, zauważyłem, że się dzieją bardzo niepokojące rzeczy - była awantura przed tym lokalem - tłumaczył poseł w październiku ubiegłego roku. Jak zapewniał, sam nie uczestniczył w zajściu, ale postanowił interweniować. Próbowałem interweniować, włączyć się w taki sposób, żeby ta sprawa się zakończyła. Na wstępie dosyć szybko użyto przeciw mnie gazu, przewrócono mnie na podłogę, kopano mnie w głowę, klęczano na mnie, skuto mnie kajdankami, pobito mnie. Wielokrotnie polewano mnie - był to na pewno jakiś żrący środek - byłem kopany w krocze, w plecy i po nogach - opowiadał.

Prokuratorzy chcą postawić posłowi dwa zarzuty. Jeden z nich to tak zwany czynny opór. Mówiąc w skrócie oznacza, że śledczy zarzucają mu stosowanie przemocy i gróźb po to, aby policjanci przerwali interwencję. Grozi za to do trzech lat więzienia. Drugi z zarzutów dotyczy znieważenia funkcjonariuszy publicznych. Kodeks karny przewiduje za to również karę do trzech lat więzienia.

Zarzuty takie oznaczają, że prokuratorzy w sporej części potwierdzili wersję policji w sprawie październikowych wydarzeń przed klubem.

Śledztwo w tej sprawie trwało ponad trzy miesiące.

(ug)