Wybory prezydenckie w dniu 23 maja byłyby niezgodne z konstytucją i niezgodne w danymi epidemiologicznymi - mówił w TVN24 przewodniczący PO Borys Budka. Lider PO został zapytany o to, czy opozycja przystąpiłaby do współpracy z rządem, żeby doprowadzić do wyborów 23 maja.

REKLAMA

Wybory prezydenckie powinny odbyć się już w najbliższą niedzielę - 10 maja. Chaos związany z epidemią koronawirusa w kraju oraz napięcie potęgowane przez rządzących nie pozostawiają złudzeń - nie ma możliwości przeprowadzenia tegorocznych wyborów prezydenckich w tradycyjnej formie.

Prawo i Sprawiedliwość przygotowało ustawę, na mocy której wybory miałyby się odbyć wyłącznie w formie korespondencyjnej. Forma ta budzi sprzeciw nie tylko opozycji, ale też pracowników Poczty Polskiej, na których spoczęłaby lwia część odpowiedzialności na przebieg głosowania.

Jak informuje reporter RMF FM Patryk Michalski - w niedzielę późnym wieczorem pojawiła się nowa propozycja. Zakłada ona przeprowadzenie wyborów 23 maja, które miałyby formę hybrydową - odbyłyby się zarówno korespondencyjnie, jak i metodą tradycyjną.

Według planu większość wyborców miałaby pójść do lokali wyborczych, korespondencyjnie mogłyby głosować wyłącznie osoby w kwarantannie i powyżej 60. roku życia, bo ta możliwość została uchwalona już wcześniej.

Budka: Wybory w maju niezgodne z konstytucją i danymi epidemiologicznymi

Lider PO Borys Budka pytany w TVN24 o to, czy opozycja poprze rząd w przeprowadzeniu głosowania 23 maja odpowiadał, że "nie można w normalnych zdrowych warunkach przeprowadzić głosowania w maju".

"Dziś żaden odpowiedzialny lekarz, żaden odpowiedzialny prawnik nie podpisze się pod wyborami, które miały odbyć się 23 maja" - stwierdził. "Byłoby to niezgodne z polską konstytucją i sprzeczne z wszelkimi danymi epidemiologicznymi" - dodał.

Lider PO powtórzył, że jego zdaniem najbardziej optymalny termin wyborów to wiosna przyszłego roku i że można by do nich doprowadzić przez wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, trzy miesiące po zakończeniu którego mogłyby się odbyć wybory.

"Jeżeli epidemiolodzy stwierdzą, że po miesiącu można wycofać się ze stanu klęski żywiołowej, to wtedy ten termin ulega skróceniu i nie mówimy o wiośnie, ale o jesieni" - zaznaczył Budka.

Wybory prezydenckie w Polsce

Ostatnia nowelizacja kodeksu wyborczego zakłada rozszerzenie możliwości głosowania korespondencyjnego o osoby mające ponad 60 lat i te, które znajdują się w kwarantannie. Wcześniej prawo do takiej formy głosowania przysługiwało tylko osobom niepełnosprawnych.

Zgodnie z uchwaloną przez Sejm ustawą, głosowanie ma się odbyć 10 maja od godz. 6 do godz. 20 - w całości korespondencyjnie. W tych godzinach wyborcy - samodzielnie lub za pośrednictwem innej osoby - będą musieli umieścić kopertę zwrotną (z kartą do głosowania oraz podpisanym oświadczeniem o osobistym i tajnym oddaniu głosu) w specjalnie przygotowanej do tego celu nadawczej skrzynce pocztowej na terenie gminy, w której widnieją w spisie wyborców.

Według przepisów, operator pocztowy obowiązany do świadczenia usług powszechnych - w terminie przypadającym od 7 dni do dnia przypadającego przez dniem wyborów - doręczy pakiet wyborczy bezpośrednio do oddawczej skrzynki pocztowej wyborcy na adres wskazany w spisie wyborców.

Ustawa autorstwa PiS zakładająca zorganizowanie wyborów prezydenckich w tym roku wyłącznie korespondencyjnie obecnie jest w Senacie. Senat może zdecydować o odrzuceniu ustawy wprowadzającej głosowanie korespondencyjne w całości albo wprowadzić jakieś poprawki, co przedłużyłoby prace w Sejmie. Senat ma zająć się ustawą na posiedzeniu 5 i 6 maja.

Co stanie się, jeśli ustawa zostanie odrzucona? Wtedy otwiera się kilka nowych możliwości. To wybory mieszane: korespondencyjno-tradycyjne - opóźnione np. o 2 tygodnie - albo wprowadzenie jednego ze stanów nadzwyczajnych i wybory co najmniej 90 dni później.