Zespół biegłych zbada przebieg działań ratunkowych podjętych tuż po ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. W styczniu, w trakcie gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, samorządowiec został kilkukrotnie ugodzony nożem. Dzień później zmarł. Na możliwe nieprawidłowości w podjętej tuż po ataku akcji ratunkowej wskazał w liście przesłanym do prokuratury biegły lekarz sądowy.

REKLAMA

O zamiarze powołania zespołu biegłych, który ma zbadać przebieg akcji ratunkowej, poinformowała prok. Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, prowadzącej śledztwo ws. zabójstwa Pawła Adamowicza.

Wyjaśniła, że list - zawierający ocenę działań ratowniczych podejmowanych wobec Pawła Adamowicza przez ratowników medycznych tuż po ataku na niego: jeszcze na scenie, na której odbywał się gdański finał WOŚP - dotarł do prokuratury w lutym.

Prok. Wawryniuk podała, że autor listu - biegły lekarz sądowy - przygotował go z własnej inicjatywy, "w oparciu o doniesienia medialne".

Ujawniła, że medyk zakwestionował "prawidłowość czynności podejmowanych przez ratowników".

Wskazał on, że - w jego ocenie - akcja prowadzona była nieprawidłowo. Jego zdaniem, ratownicy nie powinni prowadzić czynności reanimacyjnych na scenie, a powinni byli natychmiast przywieźć poszkodowanego do szpitala, gdzie były - według jego oceny - większe szanse na uratowanie życia - relacjonowała prok. Wawryniuk.

Podała, że w związku z tymi uwagami powołany zostanie zespół biegłych, który oceni działania ratowników, a w zespole tym znajdą się prawdopodobnie medyk sądowy, kardiolog i specjalista z zakresu ratownictwa medycznego.

Prok. Wawryniuk dodała, że przed powołaniem zespołu prokuratura zabezpieczy dokumentację dotyczącą przebiegu czynności ratowniczych podejmowanych wobec Pawła Adamowicza. Wyjaśniła, że wcześniej nie było potrzeby zabezpieczania tych dokumentów.

Ugodzony nożem podczas finału WOŚP. Lekarze kilkanaście godzin walczyli o jego życie

Tragiczne wydarzenia rozegrały się 13 stycznia wieczorem: podczas finału WOŚP w Gdańsku 27-letni Stefan W. wtargnął na scenę i zaatakował prezydenta Adamowicza nożem. Jeszcze w nocy samorządowiec przeszedł pięciogodzinną operację. Następnego dnia zmarł.

Sekcja zwłok wykazała na ciele prezydenta m.in. trzy głębokie rany: jedną w okolicy serca i dwie w brzuchu.

Stefanowi W. postawiono zarzut zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie, za co grozi co najmniej 12 lat więzienia, 25 lat więzienia, a nawet dożywocie.

Stefan W. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu.

Obecnie przebywa w areszcie.