Zarówno gen. Andrzej Błasik, jak i załoga Tu-154M, personel pokładowy i funkcjonariusze BOR byli trzeźwi w momencie katastrofy smoleńskiej. Takie są wnioski z opinii biegłych, której wyniki ujawniła Naczelna Prokuratura Wojskowa.

REKLAMA

Opinię - jak poinformowała Naczelna Prokuratura Wojskowa - wydał Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Opierał się na badaniach toksykologicznych próbek materiału biologicznego pobranych od ofiar katastrofy i przekazanych przez stronę rosyjską w sierpniu 2012 roku. W marcu opinię otrzymali wojskowi prokuratorzy.

"Z opinii tej wynika, że zarówno gen. Andrzej Błasik, jak i pozostałe osoby objęte badaniem byli trzeźwi w chwili zgonu. (...) Przeprowadzone przez biegłych badania członków załogi, w tym pilotów, funkcjonariuszy BOR oraz wybranych pasażerów nie wykazały w ich organizmach obecności środków w stężeniach mogących negatywnie oddziaływać na sprawność psychomotoryczną, a tym samym wpływać na bezpieczeństwo lotu" - poinformowała prokuratura wojskowa.

NPW dodała, że biegli wykluczyli też "długotrwałe przebywanie objętych badaniem osób w atmosferze zawierającej znaczne stężenia tlenku węgla, które mogłyby doprowadzić do śmiertelnego zatrucia tą substancją".

Kownacki: Rosjanie dopuścili się obrzydliwego kłamstwa

Najnowsza polska ekspertyza dotycząca ofiar smoleńskiej katastrofy to dowód na to że, Rosjanie dopuścili się obrzydliwego kłamstwa i prowokacji - tak o wynikach badań mówi Bartosz Kownacki, pełnomocnik wdowy po dowódcy sił powietrznych. Poseł PiS oczekuje, że rząd zażąda od strony rosyjskiej wykreślenia z raportu MAK informacji o pijanym generale, a jesli tak się nie stanie - zaskarży raport MAK do arbitrażu międzynarodowego.

Bardzo silny argument został dany w ręce polskie, tak druzgocący, tak miażdżący dla strony rosyjskiej, że oni by się nie obronili przed jakąkolwiek instytucją międzynarodową - podkreślił w rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim. Stronie rosyjskiej chodziło o zbudowanie określonej narracji, w której odpowiedzialność za tę katastrofę będzie spoczywała na stronie polskiej - dodał.

Lasek: To wyklucza, że na pokładzie doszło do wybuchu lub pożaru

Badaniami toksykologicznymi na obecność alkoholu etylowego, środków odurzających oraz hemoglobiny tlenkowęglowej objęto próbki należące łącznie do 21 osób. Zdaniem Macieja Laska opinia biegłych w zakresie dotyczącym tlenku węgla jest kolejną przesłanką do wykluczenia pojawiających się teorii, że na pokładzie samolotu lecącego do Smoleńska doszło do wybuchu lub pożaru.

Ta informacja, którą za Instytutem Sehna podała Naczelna Prokuratura Wojskowa, wyklucza tego rodzaju teorie zamachowe. Wytrąca według mnie kolejny argument, że na pokładzie samolotu doszło do jakiegoś pożaru, co zaczadziło załogę. Bo była taka teoria, że coś zaczadziło załogę i spowodowało, że ona popełniała takie poważne błędy - powiedział Lasek.

Podkreślił też, że komunikat prokuratury jest spójny z uwagami komisji Millera przekazanymi do Rosji przed publikacją raportu rosyjskiego MAK. Komisja podała wówczas w wątpliwość wyniki dotyczące zawartości alkoholu we krwi gen. Błasika.

MAK: We krwi Błasika wykryto 0,6 promila alkoholu

W swym raporcie końcowym rosyjski MAK wskazał w styczniu 2011 roku, że we krwi Błasika wykryto 0,6 promila alkoholu. Oficjalne stanowisko strony polskiej z 2011 roku wobec raportu MAK głosiło, że nie można się odnieść do informacji o obecności alkoholu we krwi gen. Błasika ze względu na "brak dokumentacji źródłowej". Zdaniem strony polskiej nie można wykluczyć, że alkohol "wykazany podczas autopsji mógł mieć pochodzenie endogenne (samodzielnie wytworzone przez organizm".

Wdowa po generale nie zgodziła się z ustaleniami MAK; oceniała, że to "haniebna próba szkalowania pamięci męża". Jej pełnomocnik mec. Bartosz Kownacki wniósł o weryfikację twierdzeń MAK i zbadanie sprawy rzekomej zawartości alkoholu we krwi Błasika.

(j./MRod)