Sąd w Grodnie odrzucił apelację korespondenta "Gazety Wyborczej" i działacza polonijnego Andrzeja Poczobuta. Odwoływał się on od wyroku za zniesławienie prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki, czyli trzech lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata.

REKLAMA

Poczobut, skazany w lipcu, powiedział przed rozprawą, że w apelacji przedstawił mające według niego miejsce podczas śledztwa naruszenia prawa. Obrona wnosi o uniewinnienie i oczyszczenie mnie z zarzutów - wyjaśnił. Chodzi między innymi o to, że w trakcie procesu sąd odrzucił wnioski obrony o powołanie świadków.

Jak mówił Poczobut, niezależnie od tego, jaki będzie wyrok sądu, "będzie to decyzja polityczna". Dziennikarz i działacz nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi (ZPB) nie chciał powiedzieć, czego spodziewa się po rozprawie. Ocenił jednak, że sytuacja polityczna na Białorusi zmieniła się, skoro zwalniane są osoby skazane po grudniowych wyborach prezydenckich za udział w demonstracji opozycji w Mińsku w wieczór wyborczy.

Korespondent "GW" został aresztowany na początku kwietnia. Sprawę przeciwko niemu wszczęła prokuratura obwodu grodzieńskiego z powodu jego ośmiu artykułów w "GW", jednego na opozycyjnym portalu internetowym Biełorusskij Partizan i jednego na jego prywatnym blogu. Poczobutowi wytoczono proces o znieważenie i zniesławienie głowy państwa. Z zarzutów o znieważenie dziennikarz został oczyszczony.

W jego obronie wypowiadali się przedstawiciele Unii Europejskiej, Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, polskie władze i politycy opozycji. Organizacja obrony praw człowieka Amnesty International uznała Poczobuta za więźnia sumienia.