Prezydent Syrii Baszar el-Asad zapowiedział, że jego siły odzyskają cały kraj, w tym okupowane Aleppo. Asad uważa jednak, że najlepsze dla kraju jest zawarcie porozumień między stronami oraz amnestia dla rebeliantów, którzy złożą broń.

REKLAMA

Asad w wywiadzie dla duńskiej telewizji TV2 oświadczył, że nie ma takich syryjskich rebeliantów, którzy byliby "umiarkowani".

W ocenie polityka Stany Zjednoczone nie chcą zawarcia porozumienia pokojowego, które zezwoliłoby na naloty na organizację Dżabhat Fatah al-Szam, będącej niegdyś syryjską gałąź Al-Kaidy o nazwie Dżabhat al-Nusra. Według Asada grupa ta jest dla USA ich "jedyną konkretną i skuteczną kartą (w grze) na syryjskim terytorium".

Oficjalnie USA uważa Dżabhat Fatah al-Szam za organizację terrorystyczną. Waszyngton wielokrotnie ostrzegał także inne grupy rebeliantów, by nie współpracowały z dawną Al-Kaidą.

Rząd Asada, wspierany przez Rosję, Irak i Liban, już zawarł z niektórymi rebeliantami umowę o amnestii. Tym, którzy złożyli broń umożliwiono wydostanie się z oblężonych stref przez specjalnie utworzone korytarze. Według niektórych obserwatorów rozwiązanie może być zastosowane także w Aleppo, które aktualnie jest główną sceną syryjskiego konfliktu. Wschodnie części miasta wciąż pozostają pod kontrolą rebeliantów, a siły rządowe dążą do zajęcia całego Aleppo.

W środę syryjska armia zapowiedziała, że ze względów humanitarnych ograniczy naloty i ostrzał w Aleppo, zwracając się jednocześnie do rebeliantów broniących miasta o złożenie broni i opuszczenie go. Bojowników, którzy nie skorzystają z tej możliwości, czeka "nieuchronny los" - zapowiedziano.

Asad - którego armię oskarża się o naloty na cywilów i szpitale - w wywiadzie podkreślił, że syryjski rząd "nie prowadzi polityki niszczenia szpitali, szkół czy podobnych obiektów". Jeśli armia dokonała takich ataków, mogła to być pomyłka - dodał.

Uzgodniony 9 września kruchy rozejm w Syrii załamał się 22 września pośród wzajemnych oskarżeń obu stron o jego naruszanie.

(az)