Rosyjscy ochotnicy - dobrowolnie podpisali kontrakty z armią i ruszyli na front licząc na to, że czeka ich sowite wynagrodzenie. Nic z tego. Według doniesień Instytutu Badań nad Wojną, Kreml zalega z wypłatami. Chaos w szeregach armii Władimira Putina pogłębia fakt, że dwóch prominentnych polityków, odpowiedzialnych również za kwestie wojskowe, właśnie rozpoczęło zaciętą rywalizację o wpływy.

REKLAMA

Moskwa znalazła sposób na zatrudnienie w wojsku ochotników i niepłacenie im. ISW powołuje się na rosyjskich blogerów, którzy opisują system "wypracowany" przez Rosjan. Osoby, które od początku wojny podpisywały kontrakty z armią i były wcielane do niej w ramach tzw. naborów ochotniczych, nie są w stanie udokumentować, że w istocie brały udział w walkach.

Tylko dokument potwierdzający obecność na froncie, gwarantuje wypłatę. A takiego dokumentu ochotnikom nikt nie chce wydać. Co więcej, ci którzy tuż po ogłoszeniu mobilizacji zgłosili się na ochotnika, licząc na szybki zarobek, automatycznie zostali objęci dekretem Władimira Putina, wcieleni do wojska i stracili możliwość odejścia po wypełnieniu kontraktu. Blogerzy rosyjscy, którzy relacjonują sytuację w Ukrainie, donoszą również, że Kreml zalega z odszkodowaniami dla rannych żołnierzy, którzy walczyli w rejonie Swatowe-Kreminna, jeszcze we wrześniu ubiegłego roku. Powszechny brak zaufania do ministerstwa obrony może zniechęcać do służby kontraktowej i zwiększyć zależność wojska od siłowej mobilizacji i rekrutacji - logicznie konkludują analitycy z ISW.

Intrygi w wyższych sferach

Nie jest tajemnicą, że za plecami Władimira Putina trwa walka o wpływy. Ścierają się wojskowi i politycy. Inwazja na Ukrainę wykreowała postać Jewgienija Prigożyna. Człowieka z bliskiego otoczenia rosyjskiego prezydenta, biznesmena i głównego odpowiedzialnego za wzmacnianie najemniczej formacji zwanej grupą Wagnera. Prigożyn zyskał na tyle dużą sławę, że z jego zdaniem zaczęli liczyć się prominentni politycy na Kremlu. W pewnym momencie był nawet wymieniany jako potencjalny następca Putina.

Innym człowiekiem, który zyskał rozgłos w ciągu ostatniego roku, jest Ramzan Kadyrow - czeczeński przywódca, który kilkukrotnie demonstrował Moskwie swoją samodzielność wojskową i polityczną. Wydawało się do tej pory, że Prigożyn i Kadyrow działają w jednym zespole.

Tak było tylko do czasu. Biznesmen wsławił się w ciągu ostatnich miesięcy mocną krytyką rosyjskiego ministerstwa obrony. Jego głos został potraktowany, jako próba zdobycia jeszcze większych wpływów. Kadyrow nie wsparł go w tych działaniach, a ISW podejrzewa, że Czeczen wybrał raczej bezpieczeństwo u boku Władimira Putina niż niepewność i ryzyko narażenia się najbliższym współpracownikom rosyjskiego prezydenta.

Kadyrow prawdopodobnie odmówił udziału w nowym ataku informacyjnym przeciwko ministerstwu, bo jego formalne powiązania z Kremlem i pozycja we władzach są dla niego bardziej korzystne niż mogłyby być polityczne powiązania z Prigożynem - podsumowało ISW.