Jedna z legendarnych postaci Solidarności Anna Walentynowicz zginęła w katastrofie samolotu prezydenckiego, którym delegacja polskich władz udawała się na rocznicowe uroczystości w Katyniu.

REKLAMA

Anna Walentynowicz urodziła się 15 sierpnia 1929 r. w Równem na Wołyniu. Osierocona mając 10 lat, zaliczyła tylko 4 klasy szkoły podstawowej. Po 1941 r. wraz z obcymi ludźmi, którzy ją˙przygarnęli znalazła się pod Warszawą.

To z powodu Anny Walentynowicz w sierpniu 1980 r. wybuchł w Stoczni Gdańskiej strajk, a w jego konsekwencji powstała Solidarność, pierwsza niezależna organizacja w bloku komunistycznym. Obok Lecha Wałęsy, była ona jedną z legendarnych postaci związku.

Po 1945 r. pracowała ciężko w gospodarstwie rolnym pod Gdańskiem. Z myślą o tym, aby być w pełni samodzielną najęła się w Gdańsku do pracy w piekarni i fabryce margaryny. Ciężka praca sprawiła, że była szczególnie wyczulona na ludzką krzywdę.

W listopadzie 1950 r. jak wspominała "wzruszyło mnie krzyczące z murów hasło +Młodzież buduje okręty+ i zapisałam się na kurs spawacza, uczyłam się z zapałem i byłam wdzięczna Polsce Ludowej, że pozwala mi pracować i żyć". W ten sposób została przodownikiem pracy wykonującym 270 proc. normy, jej zdjęcia trafiły do gazet.

Walentynowicz zatrudniła się w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, gdzie pracowała z przerwami jako spawacz i suwnicowa do 1991 r.

W 1951 r. wybrano ją delegatką Związku Młodzieży Polskiej na zjazd socjalistycznej młodzieży w Berlinie. "Ważne, że czułam się w pełni człowiekiem i byłam wdzięczna państwu, które tak wiele i pięknie mówiło o równości i sprawiedliwości" - tak tłumaczyła swoje zaangażowanie w ZMP. Wkrótce jednak zrezygnowała z członkostwa. Rozczarowało ją - jak tłumaczyła - kłamstwo szerzące się w ZMP.

Po oddaniu legitymacji ZMP wstąpiła do Ligi Kobiet i została w stoczni jej przewodniczącą.

Walentynowicz szybko zyskała szacunek wśród załogi, występując odważnie przeciwko różnym nieprawidłowościom w zakładzie. Już wtedy była wzywana na rozmowy ostrzegawcze ze Służbą Bezpieczeństwa.

Kłopoty zdrowotne sprawiły, że połowie 60. przekwalifikowała się na suwnicową, choć mogła przejść na rentę.

Po raz pierwszy próbowano ją˙zwolnić ze stoczni w 1968 r., kiedy próbowała wyjaśnić defraudację pieniędzy z funduszu zapomogowego. W jej obronie stanęła załoga wydziału W-3. Ostatecznie dyrekcja stoczni przeniosła Walentynowicz na wydział W-2 bez prawa zmiany miejsca zatrudnienia.

Podczas protestu robotniczego w grudniu 1970 r. przygotowywała posiłki dla strajkujących. Była też w styczniu 1971 r. jednym z delegatów na spotkanie robotników z Edwardem Gierkiem, nowym I sekretarzem PZPR.

W 1978 r. przystąpiła do tworzących się wtedy Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Była członkiem redakcji pisma WZZ "Robotnik Wybrzeża". Zajmowała się kolportażem bibuły i ulotek, współorganizowała obchody rocznic Grudnia'70, jej mieszkanie stało się punktem kontaktowym i miejscem zebrań członków WZZ.

Walentynowicz zaczęła być systematycznie nękana przez SB: zamykano ją na 48 godzin, rewidowano, karano upomnieniami i naganami. "W Polsce mogą się jeszcze zdarzać ludzie biedni, ale nie może być ludzi zastraszonych" - mówiła.

8 sierpnia 1980 r. na pięć miesięcy przed odejściem na emeryturę rozwiązano z nią˙umowę o pracę. Żądanie przywrócenia do pracy Anny Walentynowicz stało się pierwszym postulatem strajku, który rozpoczął się 14 sierpnia w Stoczni Gdańskiej.

Na żądanie strajkujących przywieziono ją samochodem dyrektora. 16 sierpnia, gdy stoczniowy Komitet Strajkowy podpisał porozumienie z dyrekcją, zatrzymywała wychodzących do domu robotników. To m.in. jej apele sprawiły, że część z nich pozostała, by kontynuować strajk solidarnościowy z innymi zakładami. Walentynowicz weszła w skład prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego.

We wrześniu 1980 r. została członkiem Prezydium Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego w Gdańsku.

Obok Lecha Wałęsy stała się najpopularniejszą i najbardziej znaną postacią związku. Gościła w brytyjskim parlamencie i u premiera Francji. W Holandii została Kobietą Roku, wystąpiła w epizodzie "Człowieka z żelaza" Andrzeja Wajdy.

Drogi Walentynowicz i Wałęsy zaczęły się już rozchodzić˙jesienią 1980 r. W jej mieszkaniu odbywały się nieformalne spotkania związkowców sympatyzujących z Jackiem Kuroniem. Walentynowicz popierała Andrzeja Gwiazdę, krytykowała działalność Wałęsy jako przewodniczącego "S".

Władze gdańskiej Solidarności pozbawiły Walentynowicz delegata na I Krajowy Zjazd Delegatów związku w gdańskiej hali "Olivia" w 1981 r., gdzie ostatecznie uczestniczyła w nim w charakterze gościa.

W 1981 r. Służba Bezpieczeństwa próbowała ją otruć.

Po wprowadzeniu stanu wojennego w grudniu 1981 r. Walentynowicz została internowana, najpierw w Fordonie, a następnie w Gołdapi.

Po wypuszczeniu na wolność współorganizowała głodówki, uczestniczyła w licznych spotkaniach w kościołach, pisała osobiste protesty i oświadczenia skierowane do władzy.

W sierpniu 1982 r. współorganizowała głodówkę w kościele św. Barbary w Częstochowie w intencji przyjazdu papieża Jana Pawła II, kontynuowaną w jej gdańskim mieszkaniu. Po kilku dniach protest rozbiła SB. Na kilka miesięcy do obozu w Strzebielinku internowano syna Walentynowicz Janusza. W tym czasie ówczesny wicepremier Mieczysław F. Rakowski nazwał ją "nieodpowiedzialną awanturnicą".

1 grudnia 1982 została zwolniona ze stoczni "z powodu nieobecności w pracy spowodowanej tymczasowym aresztem".

Podczas procesu w Grudziądzu sąd skazał ją na rok i trzy miesiące więzienia w zawieszeniu na 3 lata za m.in. "kontynuowanie działalności związkowej i organizowanie akcji protestacyjnej" w grudniu 1981 r.

W grudniu 1983 r. została aresztowana w Katowicach m.in. z Kazimierzem Świtoniem za próbę wmurowania przy kopalni "Wujek" tablicy upamiętniającej zabitych górników.

W listopadzie 1984 r., protestując przeciwko represjom, zwróciła do Kancelarii Rady Państwa 2 brązowe, srebrny i złoty Krzyż Zasługi.

Wraz z siedmioma osobami z Krakowa 18 lutego 1985 r. podjęła w kościele Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Bieżanowie Starym k. Krakowa głodówkę przeciwko więzieniu Andrzeja Gwiazdy, aresztowaniu Władysława Frasyniuka, Bogdana Lisa i Adama Michnika oraz przeciwko atakom władz na Kościół. Ten protest przekształcił się w głodówkę rotacyjną trwającą 194 dni, uczestniczyło w niej 371 osób.

Walentynowicz była przeciwnikiem Okrągłego Stołu, który uważała za zdradę i dogadanie się komunistów z częścią opozycji, opanowaną przez agentów SB. Krytykowała przemiany polityczne w Polsce po 1989 r. O współpracę ze służbami specjalnymi PRL Walentynowicz oskarżała wielokrotnie publicznie Lecha Wałęsę.

W 2000 r. Walentynowicz odmówiła przyjęcia honorowego obywatelstwa Gdańska, przyznanego sygnatariuszom Porozumień Sierpniowych.

W 2005 r. toruński sąd przyznał Walentynowicz 70 tys. zł odszkodowania za prześladowania w latach 80.

Na podstawie jej życiorysu Volker Schloendorff nakręcił w 2006 r. film "Strajk". Walentynowicz sprzeciwiała się produkcji tego obrazu, zarzucała niemieckiemu reżyserowi "przeinaczanie faktów historycznych" w tym m.in. to, że jej syn służył w ZOMO.

W maju 2006 r. Anna Walentynowicz została odznaczona przez prezydenta Orderem Orła Białego.

"Anna Walentynowicz była osobą naprawdę wierną Polsce, dbała o wszystkie rodziny ofiar stanu wojennego" - powiedziała w sobotę PAP Teresa Majchrzak, matka śmiertelnie pobitego przez ZOMO poznaniaka Piotra Majchrzaka. Uczeń Technikum Ogrodniczego, 11 maja 1982 r. został zaatakowany i pobity przez oddział ZOMO. Zmarł 18 maja w szpitalu nie odzyskawszy przytomności.

"Anna Walentynowicz bardzo mi pomogła po śmierci Piotra. Pomagała nam przetrzymać pustkę jaka nas ogarnęła. Cały czas mówiła, że przyjdzie czas wyjaśnienia prawdy o jego śmierci. Dzwoniła do nas i pytała czy nam czegoś nie trzeba, podczas gdy sama żyła bardzo skromnie. Potem wielokrotnie zapraszała nas do swojego domu, całe noce opowiadała o losach Polski, o tym co jeszcze trzeba zrobić, żeby było lepiej i sprawiedliwiej" - opowiadała Majchrzak.