Zarzut narażenia 15-letniego syna na utratę życia lub zdrowia usłyszała matka ciężko chorego chłopca z Zabrza. Kobieta zabrała dziecko ze szpitala. Nie godziła się na jego dalsze leczenie. Grozi jej teraz do pięciu lat więzienia.

Nastolatek przebywał w szpitalu od grudnia zeszłego roku. Według nieoficjalnych informacji jest chory na białaczkę. Gdy matka nie zgodziła się na proponowane przez lekarzy leczenie, szpital zwrócił się w tej sprawie do sądu. Gdy sąd rodzinny wydał postanowienie umożliwiające kontynuowanie leczenia, chłopiec zniknął ze szpitala.

Zabrzańscy policjanci szukali chłopca i jego matki przez prawie dwie doby. Kobieta zerwała kontakt z rodziną i znajomymi, wyłączyła telefony i zamieszkała w wynajętym mieszkaniu w Tarnowskich Górach. Jadąc tam zmieniała środki transportu, by zmylić ewentualną pogoń. Policjanci odnaleźli jednak chłopca, który następnie karetką został przewieziony do szpitala, gdzie kontynuuje leczenie.

38-letnia matka usłyszała zarzut narażenia syna na utratę życia lub zdrowia.

Znane są nam przypadki, gdy rodzina chorych nie zgadzała się na leczenie, np. ze względów światopoglądowych czy religijnych. Po raz pierwszy jednak mieliśmy do czynienia z przypadkiem, kiedy odmowa w sprawie leczenia nastąpiła bez wyraźnego motywu - powiedział rzecznik zabrzańskiej policji, Marek Wypych.