Im bliżej igrzysk olimpijskich, tym z każdym miesiącem będzie coraz nieznośniej. Pompowanie balonika, hurraoptymistyczny nastrój i powtarzające się co cztery lata myśli: „teraz będzie zupełnie inaczej”. Igrzyska z racji swojej wyjątkowości od zawsze budzą marzenia kibiców i obserwatorów. Zanim jednak wszyscy dostaniemy olimpijskiej gorączki, warto na chwilę zejść na ziemię i spokojnie przyjrzeć się realnym szansom medalowym.

Im bliżej igrzysk olimpijskich, tym z każdym miesiącem będzie coraz nieznośniej. Pompowanie balonika, hurraoptymistyczny nastrój i powtarzające się co cztery lata myśli: „teraz będzie zupełnie inaczej”. Igrzyska z racji swojej wyjątkowości od zawsze budzą marzenia kibiców i obserwatorów. Zanim jednak wszyscy dostaniemy olimpijskiej gorączki, warto na chwilę zejść na ziemię i spokojnie przyjrzeć się realnym szansom medalowym.
Jedną z faworytek do medalu jest Anita Włodarczyk / Christian Charisius DPA /PAP

Choć w czasie igrzysk olimpijskich takie słowa jak „radość”, „święto” i „zabawa” będą odmieniane na wszystkie możliwe sposoby, warto na wstępie zaznaczyć, że impreza w Brazylii może odbyć się w cieniu skandalu dopingowego, który wybuchł w ubiegłym roku. Na dzień dzisiejszy w Rio nie zobaczymy rosyjskich lekkoatletów. Czekamy cały czas na drugą część antydopingowego raportu, ale niewykluczone, że podobny los spotka także Kenię.

Z jednej strony zwiększa to nasze medalowe szanse, ale z drugiej będzie trochę tak jakby w zespole The Rolling Stones zabrakło Micka Jaggera albo Woody Allen chodził bez okularów.

Skupmy się jednak na kwestiach czysto sportowych. Kilka miesięcy temu prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzej Kraśnicki stwierdził, że plan minimum to zdobycie dziewięciu medali, dzięki czemu osiągniemy granicę trzystu krążków olimpijskich w historii. To jest dobry punkt wyjścia tym bardziej, że od igrzysk w Atenach w 2004 roku biało-czerwoni zdobywali za każdym razem dziesięć medali.

Trudno w sporcie mówić o „medalowych pewniakach”. W każdej chwili los może sprawić figla, albo niespodziewanie pomóc w wejściu na szczyt. Jednak skoro mamy już się bawić w tego typu rozważania, to w Rio liczymy przede wszystkim na naszych lekkoatletycznych mistrzów świata: Anitę Włodarczyk i Pawła Fajdka (rzut młotem) oraz Piotra Małachowskiego (rzut dyskiem). W zeszłym roku wygrali wszystko, co było do wygrania. Do pełni szczęścia brakuje im tylko olimpijskiego złota.

Na lekkoatletycznym stadionie będziemy też mocno trzymać kciuki za Adama Kszczota. Zdobywając srebrny medal mistrzostw świata w biegu na 800 metrów udowodnił, że znajduje się w światowej ekstraklasie biegów średnich. Po cichu liczymy na Roberta Urbanka (rzut młotem), który od igrzysk olimpijskich w Londynie zdobył brązowy medal mistrzostw Europy i mistrzostw świata.


Cichymi kandydatami do olimpijskiego medalu będą też sportowcy, którzy po raz pierwszy pojadą na igrzyska. Między innymi Kamila Lićwinko (skok wzwyż) i Piotr Lisek (skok o tyczce). Obok Liska zobaczymy Pawła Wojciechowskiego, który startował już na igrzyskach olimpijskich w Londynie, ale wówczas borykał się z kontuzjami i na pewno chce o tamtym występie jak najszybciej zapomnieć. W zeszłym roku Wojciechowski zdobył brązowy medal mistrzostw świata i halowych mistrzostw Europy i jeśli nic złego się nie wydarzy, niewykluczone że stanie również na podium w Rio.

Polska wyśle do Brazylii silną reprezentację w konkurencjach wioślarskich i kajakarskich. Marta Walczykiewicz (kajakarstwo – K1 200 m), Karolina Naja i Beata Mikołajczyk (kajakarstwo - K2 500 m), Ewelina Wojnarowska (kajakarstwo - K1 500 m) i nasze reprezentacje (kajakarska - K4 500 m oraz wioślarskie - dwójka podwójna kobiet i czwórka podwójna kobiet). Nie chcę przez to powiedzieć, że z akwenu w Lagoa Rodrigo de Freitas przywieziemy wór medali, ale brak udziału w finałach w wymienionych konkurencjach będzie zaskoczeniem.

Medalowe nadzieje wiążemy też z dyscyplinami pływackimi. Na ostatnich mistrzostwach świata biało-czerwoni wywalczyli trzy medale, a podczas mistrzostw Starego Kontynentu na krótkim basenie Polacy przywieźli siedem krążków. Liderem naszej kadry jest Radosław Kawęcki. Cztery lata temu w Londynie otarł się o podium - był czwarty. W tym roku celuje w medal. Mocnymi kandydatami są również Konrad Czerniak i Paweł Korzeniowski.

Na giełdzie nazwisk przewijają się jeszcze Maja Włoszczowska (kolarstwo górskie), która w wyścigu przedolimpijskim zajęła drugie miejsce. Po cichu liczymy na kolarzy szosowych: Michała Kwiatkowskiego, Rafała Majkę i Katarzynę Niewiadomą. O jakikolwiek medal będzie jednak bardzo trudno, ponieważ trasa, która została poprowadzona wokół stolicy karnawału, jest zróżnicowana. Nie sposób więc wskazać, czy łatwiejsze zadanie będą mieli zawodnicy, którzy specjalizują się w płaskich czy górskich odcinkach. Wszyscy będziemy mądrzejsi mniej więcej za miesiąc, kiedy kolarze sami przetestują trasę.

Z dużymi nadziejami do Brazylii polecą nasi windsurferzy - Małgorzata Bielecka i Piotr Myszka. Cztery lata temu w tej konkurencji zdobyliśmy dwa brązowe medale – dzięki Zofii Klepackiej i Przemysławowi Miarczyńskiemu. Jakiekolwiek nawiązanie do tamtych sukcesów będzie miłą niespodzianką.


Zawsze w tego typu dywagacjach pada też nazwisko Agnieszki Radwańskiej (tenis). Tym razem nie pokuszę się o jakiekolwiek przepowiednie. Ubiegłoroczny sezon pokazał, że tenisistki potrafią być nieobliczalne i podczas stosunkowo słabego sezonu potrafią złapać formę w najważniejszym momencie. Przed igrzyskami w Rio odbędą się trzy wielkoszlemowe turnieje – wtedy być może dostaniemy odpowiedzi na wiele pytań, choć na końcu i tak wszystko zweryfikuje kort.

Nadzieje wiążemy też z naszymi reprezentacjami w grach zespołowych - tym bardziej, że na tego typu krążek czekamy już 24 lata. Tutaj będziemy trzymać kciuki za naszych siatkarzy i piłkarzy ręcznych, ale zarówno jedni, jak i drudzy muszą jeszcze wywalczyć olimpijskie kwalifikacje.

Według Infostrada Sports - holenderskiego serwisu, który specjalizuje się w olimpijskich przewidywaniach, reprezentanci Polski podczas rywalizacji w Rio de Janeiro wywalczą 16 medali. Nie byłby to zły wynik biorąc pod uwagę starty biało-czerwonych na poprzednich igrzyskach. Jednak wszelkie statystyki i wyliczenia przypominają strój bikini – niby wszystko odsłania, ale zakrywa najważniejsze rzeczy. Kiedy na arenach sportowych pojawiają się nasi reprezentanci, kibice zaczynają myśleć sercem, emocjami… i oby tych pozytywnych uniesień było jak najwięcej w 2016 roku - czego Państwu i sobie życzę.

(mpw)