Władze Nowego Jorku na wniosek mieszkańców dolnego Manhattanu chcą rozpocząć egzekwowanie pozwoleń na manifestacje i codzienne marsze ulicami dzielnicy finansowej. Protest zaczął przeszkadzać nowojorczykom, bo bierze w nim udział coraz więcej osób.

Początkowo była to garstka ludzi, teraz w parku niedaleko Wall Street jest ich już kilka tysięcy. Do tego dochodzą setki turystów, którzy każdego dnia fotografują się na tle protestujących. Pracownicy dzielnicy finansowej mają problem z dojściem do biur. Jak twierdzą, są zaczepiani przez członków ruchu "Okupuj Wall Street" i wyzywani. Manifestujący często obwiniają ich o kryzys finansowy.

Poza tym nowojorczycy mają dość bębnów, okrzyków, śpiewów za oknem, i stosów śmieci. Burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg twierdzi też, że w parku brakuje przywódcy. Policja nie ma z kim negocjować. Protestujący podejmują często sprzeczne decyzje. Ten tydzień na Wall street może być decydujący, bo chyba wszystkim brakuje już cierpliwości.